Witam was. Chcę oznajmić, że zbliżamy się do końca "tej części" bloga. Tak, napisałam tej części poniewaź będzie kolejna część Transformers Prime Zagłada. Niestety to dopiero po rozpoczęciu roku szkolnego w okolicach października. Wszystko zależy od mojej kapryśnej weny. Dlatego znów skorzystam z waszych rad. Zrobię kolejną ankietę, w której mam nadzieję weźmiecie udział. W poprzednich ankietach wzięło udział wiele osób, z czego bardzo się cieszę. Miła jest świadomość, że komuś podobają się moje blogi. Ankieta pewnie pojawi się pod koniec wakacji, kiedy już wróće do domu na normalny internet. A tak przy okazji. Ma ktoś z was telefon z Orange na kartę i zakupił sobie "mega szybki internet" na te wakacje? Ja zakupiłam i nie jak najbardziej nie jestem z niego zadowolona. Chodzi jak pluskwa i wyłącza się kiey ma ochotę! I jak tu dodać posta?
Tak czy siak, rozdział pojawi się oczywiście w sobotę, tak samo do Blackstar, a do Angel w niedzielę. I tam będę powoli kończyć historię na dobre. No ale jak to ja na miejsce zakończonego bloga pojawi się nowy. Mam w zanadrzu trzy. Pierwszy z nich pojoawi się na pewno. Będzie to opowiadanie o Batmanie i jego nowej pomonicy. Kolejny blog będzie blogiem miłosnym. Nie będzie to tylko jedno opowiadanie. Będą jakieś trzy i za każdym razem kiedy skończę jedno i zacznę drugię, zmienię nazwę bloga. Potem powiecie, które opowiadanie było najlepsze. Na ostatnie opowiadanie wpadłam kilka dni temu. Tu pojawia się moje pyanie, czy lubicie Strażników Galaktyki? Bo właśnie o nich będzie kolejny blog. A dokładniej o córce Star Lorda. Napiszcie, czy bylibyście zainteresowani ;-)
Kończę :D Pozdrawiam i miłego dnia ;-)
***Niki***
Strony
▼
środa, 29 lipca 2015
sobota, 25 lipca 2015
Rozdział XIV - Szalony Plan
Mogłaby
zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da
się żyć z zamkniętymi oczami.
Cassandra Clare
Minął już
tydzień od śmierci Jade. Ciężko jest nam pogodzić się z jej odejściem. Mike udaje
twardego, ale ja wiem, że cierpi najbardziej.
Jej rodzice też muszą być w szoku. Stracili pierworodną córkę.
Większość
żołnierzy i ruchu oporu cieszyła się z wygranej. Niestety, szczęście nie trwało
długo. Podsłuchaliśmy przez komunikator deceptów, że Lockdown przeżył wybuch,
ale jest w ciężkim stanie. Śmierć Jade poszła na marne. Ja tak przynajmniej
twierdzę, choć wiele osób sądzi, że teraz należy zaatakować Lockdowna.
Skończymy bawić się w kotka i myszkę, zaatakujemy go wszystkim co mamy i odzyskamy
Ziemię. Przynajmniej na taki przebieg zdarzeń mamy nadzieję.
Teraz
mieszkam w pokoju z Maddy. Dziewczyna stara się przyzwyczaić do nowego miejsca
zamieszkania i nowego życia. W wojsku jest zupełnie inaczej niż w Ruchu Oporu,
więc będzie się musiała wiele nauczyć. Jak na razie, nie może się przyzwyczaić
do tak wysokich standardów, jak prawdziwe łóżka. To nawet nieco zabawne.
***
Siedziałam w
hangarze Autobotów i rozmawiałam z Ironchidem. Staraliśmy się obmyślić plan
zabicia lorda Decepticonów. Cony pewnie będą miały obstawione wszystkie wejścia
i wyjścia do jego twierdzy, nie mówiąc już o samym pokoju, gdzie leży. Wymy
tylko tyle, że jego siedziba znajduje się w Waszyngtonie.
-Ciężko
będzie się tam dostać, nawet bardzo ciężko – stwierdziłam – Gdybyśmy znali
dokładną lokalizację pomieszczenia, gdzie znajduje się Lockdown, moglibyśmy
otworzyć most tam i po prostu go zabić. Nie pokonał by Optimusa i Megatrona w
takim stanie.
-To dobry
pomysł, ale żaden bot nie prześlizgnie się niezauważony do jego pokoju.
-Bot może i
nie, ale człowiek…
-Nawet o tym
nie myśl! – zaprotestował Autobot – Już raz ryzykowaliście swoje życia! Jedno z
was nawet… - urwał.
-Wszyscy
ciągle mówią, że śmierć Jade nie poszła na marne, że postąpiłam właściwie! Nie
próbuj mi teraz wmawiać, że nie warto ryzykować. Jeśli więc istnieje, choć
maleńka, najmniejsza z najmniejszych szansa, że uda nam się dostać do
Lockdowna, ja ją wykorzystam – Ironchide westchnął i zaczął chodzić w tę i z
powrotem.
-Najpierw
musiałabyś przekonać Jacka i swoich rodziców, a to nie będzie łatwe.
-Warto
spróbować – zadowolona z sukcesu zaczęłam iść w stronę gabinetu taty Sama.
Droga nie
była długa i już po trzech minutach byłam na miejscu. Zapukałam do drzwi, a po
pozwoleniu weszłam do środka. Pokój był normalny. Ściany jasne, podłoga szara.
W pomieszczeniu stało jedynie białe biurko, krzesło, a za nimi ogromny regał z
dokumentami. Na ścianie wisiała też broń. Przy biurku siedział Jack. Pewnym
krokiem podeszłam do niego i zaczęłam rozmowę.
-Mam plan,
panie Darby.
-Boję się
zapytać. Jaki?
-Wiemy, że
Lockdown jest w Waszyngtonie, w siedzibie Decepticonów, tak? – Jack pokiwał
głową – Gdyby wysłał tam pan mnie, Sama i Maddy, moglibyśmy podać dokładną
lokalizację Lockdowna, a wy otworzylibyście most ziemny. Wtedy Optimus i
Megatron pokonaliby Lockdowna.
-Rachel, to
nie jest plan, a jedynie jego namiastka. Poza tym myślisz, że znów wysłałbym
dzieci, w tym mojego syna na misję samobójczą.
-To nie
misja samobójcza, jeśli się uda – Jack zaśmiał się.
-Jesteś
dokładnie taka jak matka, wiesz? Ona uwielbiała pakować się w kłopoty. Niedługo
po naszym zapoznaniu się z Autobotami, Miko postanowiła wybrać się z Bulkheadem
na misję ratowniczą wprost na statek conów. Ja i Raf oczywiście za nią
pobiegliśmy. Potem mieliśmy na głowie całą armię deceptów. Najlepsze jest to,
że ona nawet się nie przejmowała niebezpieczeństwem, jakie jej grozi. A takie
akcje zdarzały się dość często.
-Mama lubiła
zaszaleć.
-Dokładnie
tak jak ty.
-No ale nic
jej się nie stało! – ojciec Sama złapał się za głowę.
-To były
inne czasy Rachel. Może i mógłbym wysłać was do Waszyngtonu, ale co potem?
Siedziba conów jest ogromna. Przeszukiwanie jej zajęłoby wam tygodnie – Jack
miał trochę racji. My jednak mamy asa w dziedzinie robotyki.
-Dlatego
zabralibyśmy ze sobą Mike’a. On włamałby się do ich komputera i znalazł
Lockdowna – mężczyzna westchnął.
-Jesteś
bardzo przekonująca Rachel. Umówmy się tak. Ja pomówię z waszymi rodzicami, a
ty w ogóle zapytaj się przyjaciół, czy wyruszą z tobą na tą misję.
-Oczywiście
sir – salutowałam Jackowi i wyszłam z pomieszczenia.
Zadałam
sobie sprawę, że jest pora obiadowa i wszyscy są na jadalni. Przyśpieszonym
krokiem zaczęłam iść w jej kierunku i po kilku minutach byłam na miejscu. Kiedy
dotarłam na stołówkę, od razu zabrałam się za poszukiwania. W końcu udało mi
się wypatrzeć Sama, siedzącego przy czteroosobowym stoliku. Podbiegłam do niego
i usiadłam na stołku.
-Jest już
Mike i Maddy?
-Nakładają
sobie jedzenie, a coś się stało?
-Mam plan, a
wy musicie mi pomóc – nim chłopak zdążył coś powiedzieć, Mike i Maddy jak na
zawołanie pojawili się przy stoliku – Jesteście! – oboje usiedli przy stole, a
ja zaczęłam im wszystko wyjaśniać. Kiedy już skończyłam, Sam zabrał głos.
-Mój ojciec
się zgodził?
-Trochę mi
to zajęło, ale tak. Rozmawia jeszcze z naszymi rodzicami – ręką pokazałam na
Mike’a i Maddy – Jeśli oni się zgodzą, razem obmyślimy resztę planu.
-W takim
razie, wchodzę – powiedziała Maddy – Już najwyższy czas skopać conom tyłki.
-Ja też -
dodał Sam.
-I ja –
zakończył Mike – Mam w końcu najważniejsze zadanie – wszyscy zaczęliśmy się
śmiać, a następnie przeszliśmy do posiłku. Nabrałam sobie trochę jedzenia i
dołączyłam do reszty.
***
Po obiedzie
Jack wezwał nas na naradę. To by oznaczało, że rodzice się zgodzili. Jak
najszybciej przeszliśmy do głównej Sali. Oprócz nas byli tam rodzice, Autoboty
i część żołnierzy. Stanęliśmy jak najbliżej Jacka, a po chwili mężczyzna
zaczął.
-Dziś pewna
młoda dama, zaproponowała mi plan. Pierw okazał się dość szalony, ale później
logiczny. Owa młoda dama powiedziała mi, bym wysłał ją i trzech innych agentów
do Waszyngtonu. Oni weszliby do siedziby Decepticonów, znaleźli Lockdowna, a my
otworzylibyśmy most i wpuścili do środka Prime’a i Megatrona. Szalone, nie? –
żołnierze zaśmiali się – Postanowiłem więc dopracować ten plan. Najpierw
wyślemy grupy, które odwrócą uwagę conów. Zaatakują twierdzę z czterech stron,
Rachel , Sam, Maddy i Mike dostaną się do środka. Otworzymy im most przy tylnym
wejściu, prawie nie strzeżonym. Zdejmą strażników z pomocą któregoś z botów i
wejdą do środka. Później owy Autobot wróci do wojska i razem z resztą drużyny
botów pomoże nam walczyć. Będziemy się jak najdłużej starać utrzymać dzieci w
tajemnicy. Mike podłączy się do ich komputera i znajdzie Lockdowna. Zespół
dostanie się do niego i poda nam informacje o swoim położeniu. Otworzymy most,
Optimus i Megatron wejdą do środka i zabiją lorda Decepticonów. Wygramy,
odzyskamy Ziemię. Ten plan nie może się nie udać – wszyscy wymieniali ze sobą
porozumiewawcze spojrzenia, a chwilę później zaczęli głośno krzyczeć, dając tym
znak, że dadzą radę.
***
Powoli
szykowaliśmy się na misję. Przebrałam się już w kostium i zaczęłam wybierać broń.
Przypięłam sobie dwa mini blastery, pięć małych noży, a do plecaka wsadziłam
kilka granatów, wodę, latarkę i linę. Komunikator od razu przypięłam do ucha.
Już miałam wyjść, kiedy do pokoju weszła mama. Miała w rękach jakieś dziwne
urządzenie. Był dość durze, srebrne, o owalnym kształcie w wypustkami. Musiało
być też trochę ciężkie, bo mama niosła nie z trudnością, ale może to wina
wielkości. Bez słowa wsadziła je do mojego plecaka.
-Mamo, co to
jest?
-Broń.
Bardzo potężna. Nazywa się „Ultra Zbroja”. Założysz ją, a będziesz
niezwyciężona.
-Ale jak mam
ją założyć, to koło? – kobieta zaśmiała się.
-Będziesz
wiedziała. Ale użyj ją w ostateczności. Od lat ją ukrywam. Najpierw przed
wojskiem, potem przed Decepticonami.
-Dlaczego?
-To
Cybertroniańska broń. Chcieliby ją opatentować, że tak to ujmę. Ale tak potężna
broń w nieodpowiednich rękach, byłaby niebezpieczna. Jeśli teraz się o niej
dowiedzą, będziemy mieć nie lada kłopoty.
-Zapamiętam
– uśmiechnęłam się do mamy, a ona mnie przytulia.
-Uważaj tam
na siebie. Wejdziesz w samą paszczę lwa. Będzie tam cała armia conów.
-Ty sobie
dawałaś radę. Ja też sobie poradzę – Miko zaśmiała się i wypuściła mnie z objęć
– Będę uważać, obiecuję.
***
Żołnierze
już zaczęli atak. I my przygotowywaliśmy się do przejścia przez portal. Razem z
Catapult staliśmy przed mostem ziemnym i czekaliśmy na jego uruchomienie.
Trochę się bałam, ale strach przezwyciężała chęć zabicia Lockdowna i odzyskania
Ziemi. Takie jest nasze zadanie. W końcu most został otwarty i spokojnym krokiem
przeszliśmy przez portal.
Znaleźliśmy
się obok tylnego wejścia, było ono dokładnie za rogiem. Ja i Catapult
wychyliłyśmy się lekko. Dwa cony, jeden za drugim. Rozmawiały ze sobą. Fembotka
uśmiechnęła się, uruchomiła blaster i wystrzeliła nim prosto w głowę
pierwszego. Pocisk przeleciał przez nią i trafił również drugiego cona. Wszyscy
podeszliśmy do wejścia. Catapult coś wklikała i drzwi się otworzyły.
-Powodzenia
dzieciaki. Uważajcie tam na siebie – nie zdążyliśmy nic odpowiedzieć, bo
fembotka zmieniła się w motocykl i pojechała do reszty. Bez słowa weszliśmy do
środka i zaczęliśmy poszukiwania Lockdowna.
piątek, 17 lipca 2015
Rozdział XIII - Strata
Pozbierać
jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać.
Suzanne Collins
Moje kolana
opierały się o mokrą ziemię, w zdrętwiałej dłoni nadal trzymałam detonator,
którym ją zabiłam… Czy postąpiłam właściwie? To pytanie będzie mnie dręczyć
przez resztę życia. Kolejne łzy spłynęły po policzkach. Czy śmierć Lockdowna
była warta jej poświęcenia?
-Rachel! –
usłyszałam głos mamy.
-Skarbie! –
dołączył głos taty. Nie mogłam jednak wydusić ani słowa. Nadal widziałam jej
twarz, słyszałam jej głos – Rachel, tu jesteś – powiedział Scott i przytulił
mnie – Tak się o ciebie martwiłem. Co spowodowało wybuch? Nie mieliśmy przecież
żadnych bomb – nadal nic nie mówiłam. Zresztą, co niby miałam powiedzieć. Że
Jade kazała mi odpalić bomby?
-Rachel –
powiedziała dużo spokojniejsza mama i pogładziła mnie po głowie. Nawet nie
mogłam na nią spojrzeć – Gdzie jest Jade? – właśnie tego pytania obawiałam się
najbardziej. Mimowolnie upuściłam z dłoni detonator i rzuciłam się jej na
szyję. Mama przytuliła mnie, a z moich oczu zaczęło wypływać jeszcze więcej
łez.
-Chciałam
uciec…chciałam żebyśmy obie uciekły…ale ona…. – mówiłam przez płacz – Ona dała
się złapać. Zostawiła detonator. Chciała żebym to zrobiła… Ja nie chciałam…
-Wiem
kochanie, wiem. Już dobrze. Wszystko będzie dobrze.
***
Siedziałam w
pustym pokoju. Było ciszej niż zazwyczaj. Wydawało mi się, że słyszę płacz
Mike’a, ale to raczej niemożliwe. Jego pokój jest za daleko. Ja staram się
ukrywać łzy. Przy mamie mogę być sobą, ale nie przy wszystkich. Nie przy
Mike’u…
Spojrzałam
na łóżko naprzeciwko mnie. Idealnie poskładana pościel, książka pod poduszką,
pistolet na stoliku. Dokładnie tak, jak Jade zawsze układała. Była perfekcyjna,
bezbłędna. Oddała życie za brata. Zabiła Lockdowna dla Ziemi. Teraz wszystko
się naprawi. Taką przynajmniej mam nadzieję. Nasz świat zasługuje na coś
więcej.
Jeszcze raz
spojrzałam na książkę pod poduszką. Wiem, że nie powinnam, ale ciekawość jak
zawsze wzięła górę. Wstałam z łóżka i wyjęłam książkę. Ku mojemu zdziwieniu,
nie była to żadna powieść czy coś w tym stylu, a jedynie dziennik. Przez cały
ten czas myślałam, że ona po prostu czyta, a ona zapisywała dni wojny. Niepewnie
otworzyłam na losowej stronie.
Znów to samo. Rachel znów marzy o niemożliwym. Nie
mam pojęcia, jak ona to robi. Cały czas ma nadzieję, że ta wojna jest możliwa
do wygrania, że Autoboty nas uratują. Przecież to nie ma sensu. To przez nie
całe to cholerstwo! Ale jednak, muszę przyznać, nie pogardziłabym armią botów
po naszej stronie. A Optimus Prime to było by już spełnienie marzeń. Tylko on
może nas uratować. Uratować Mike’a…
Nie
wiarygodne. Ona naprawdę podziwiała moją nadzieję… A to ja podziwiałam ją.
Przeszłam na ostatnią zapisaną stronę.
To jest to. Nasza pierwsza, poważna misja. Rachel
się spisała. Przekonała Jacka, a to się nie zdarza. Teraz tylko musimy
wykończyć Lockdowna. A ja mam na to sposób… Nie skończy się to pewnie dobrze,
ale nie mam wyboru. Robię to dla Mike’a. Muszę mu zapewnić normalną przyszłość.
Dlatego jeśli nie wrócę Mike, musisz wiedzieć jedno. Kocham cię bardziej niż
kogokolwiek. Jesteś całym moim światem i moją nadzieją na lepsze jutro. Nigdy
nie trać nadziei, ani wiary w swoje siły. Dasz radę, nawet w najtrudniejszych
sytuacjach. Zawsze znajdziesz wyjście z opresji. Jestem tego pewna. Jeszcze raz
kocham cię i jestem z ciebie dumna. Żegnaj. Twoja Jade.
Łzy znów
leciały mi siurkiem. Nie mogłam uwierzyć, że ona odeszła, a do tego przeze
mnie. Poświęciła się, ale przecież nie musiała. Optimus i Megatron pokonaliby
Lockdowna tak czy siak, wiem to. Ale ona chciała uratować brata za wszelką
cenę. A teraz jej nie ma… Boże, jak Mike się będzie czuł, kiedy dowie się, że
to przeze mnie zginęła? I jak mu to powiedzieć? A może już wie? Jeśli nie, to
ja muszę być osobą, która mu to powie.
***
Niepewnie
zapukałam do drzwi. Po odpowiedzi weszłam do środka. Mike leżał na łóżku i
dłubał przy jakimś dziwnym małym pudełeczku. Podeszłam bliżej i usiadłam obok
niego. Chłopak podniósł się i spojrzał na mnie z uśmiechem.
-No i
wygraliśmy, nie? – powiedział wesoły, a mi znów zachciało się płakać. Więc
jednak nie wie…
-Tak Mike,
wygraliśmy.
-Słyszałem,
że ty i Jade zrobiłyście z Lockdowna stertę nic nie wartego metalu. To musiało
być super uczucie, zabić lidera Decepticonów.
-W sumie…to
Jade go zabiła. Ja tam tylko stałam – i uruchomiłam detonator, który ją zabił –
To przy czym tak dłubiesz? – zmieniłam temat żeby się nie rozpłakać. Chłopak
odwrócił pudełko i podał mi je. Była to świąteczna pozytywka z wesołą rodziną,
która jeździ saniami wokół wielkiej choinki.
-Jade
dostała ją od rodziców na piąte urodziny, ale podczas jednego z ataków deceptów
zepsuła się. Ma za niedługo urodziny, więc chcę ją dla niej naprawić. Na pewno
się ucieszy – no nie. Nawet zmiana tematu sprowadziła nas do Jade. Muszę mu
powiedzieć, już, teraz.
-Mike –
powiedziałam drżącym głosem, a chłopak odwrócił się w moją stronę - Muszę powiedzieć ci, jak Jade zabiła
Lockdowna.
-Jasne,
chętnie wysłucham tej historii – raczej w to wątpię.
-Widzisz,
Optimus i Megatron walczyli z Lockdownem, ale przegrywali. Jade postanowiła, że
im trochę…bardzo pomoże. Pierw udało jej się odstrzelić mu rękę. Decept nieźle
się wkurzył i zaczął iść w naszym kierunku. Miałyśmy uciec razem, ale Jade
została. Lockdown podniósł ją i chciał zabić. Wtedy zobaczyłam, że na ziemi
leży jej plecak, a w środku detonator od bomby – z każdym kolejnym słowem, mina
Mike’a robiła się coraz smutniejsza, a z moich oczu mimowolnie leciały łzy –
Miała do siebie przyczepione kilka bardzo potężnych bomb, a ja miałam
detonator. Chciała… żebym…to…zrobiła.
-Ale...ona
nie…ona nie może…
-Przepraszam
cię Mike. Powinnam była ją powstrzymać. A ja zamiast tego odpaliłam ładunki… -
nie mogłam już dłużej wytrzymać. Łzy znów leciały siurkiem, ale kamień spadł z mojego serca, kiedy powiedziałam mu
prawdę. Spojrzałam na Mike’a, który był nadzwyczajnie poważny. Nie płakał, ale
patrzył na mnie ze smutkiem.
-Wiem, że to
nie twoja wina. Jade zawsze chciała ocalić świat i właśnie to zrobiła – chłopak
przysunął się bliżej mnie, a potem przytulił. Był taki odważny…taki wytrwały.
Ja nie mogłam przestać płakać, więc wtuliłam się w jego bluzę, a łzy dalej
spływały.
Narracja
trzecio osobowa
Srebrny
Transformer chodził po gruzowisku. Szukał. Szukał ciała swojego pana. Z jednej
strony miał nadzieję, że on nie żyje. Mógł by wtedy zająć jego miejsce i
dowodzić Decepticonami. Z drugiej jednak strony, zawsze miał szczęście do
bardzo wytrzymałych i powracających z martwych panów. Musiał się więc upewnić,
że Lockdown rzeczywiście nie żyje.
W końcu
dotarł na miejsce wybuchu. Nie musiał długo szukać, bo od razu zauważył swojego
pana. Był rozerwany na kilka części. Jedyną spójną całość tworzył tułów, głowa
i prawa noga. Reszta kończyn była porozrzucana gdzieś na gruzach. Podszedł bliżej i sprawdził stan iskry swego
pana. Ku jego zaskoczeni, nadal był aktywny, nadal żył.
-Starscream
– niespodziewanie odezwał się ledwo słyszalnym głosem i otworzył oczy –
Pomóż…mi…
-Oczywiście
mój panie. Grupa medyków już leci. Nakazałem im patrolować gruzy i szukać
ciebie, a los chciał, że to ja cię znalazłem.
-Dlaczego…dlaczego
nie mogę się ruszyć.
-Mocno
oberwałeś panie. To ludzkie dziecko miało bomby, które niemal cię zgasiły.
-Wiec to
przez tą dziewczynkę?
-Owszem, ale
ona na szczęście nie przeżyła wybuchu – Starscream uśmiechnął się wrednie –
Kiedy już dojdziesz do siebie, zemścimy się na reszcie tych nic nie wartych
ssaków. Damy im porządną i ostatnią lekcję, że z Decepticonami, się nie
zadziera.
sobota, 11 lipca 2015
Rozdział XII - Bitwa
Zagłuszanie
bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.
Joanne Kathleen Rowling
-Rachel!
Rachel odezwij się! – usłyszałam głos mamy zaraz po zniknięciu tarczy, ale
przez moment mnie zamurowało i nie mogłam nic powiedzieć – Rachel do cholery!
-Jestem
mamo, jestem – odezwałam się po chwili, a kobieta odetchnęła.
-Wszystko w
porządku? Gdzie jesteście? Komunikacja
padła, więc zaryzykowaliśmy i zaatakowaliśmy cony. Udało nam się zniszczyć
tarczę chroniącą ten teren. Co tam się stało?
-Tego nie da
się tak łatwo wytłumaczyć. Zacznę jednak od tego, że ta tarcza miała trzymać
nas w zamknięciu, nie wiem co zresztą, bo tylko mnie udało się wydostać i uciec
po pomoc i szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia gdzie jestem.
-Jak to
trzymać w zamknięciu? Lockdown wiedział, że ktoś przyleci? – w głosie mamy dało
się słyszeć zaniepokojenie.
-Tak,
przyleciał tylko dlatego, że chciał na nas zapolować. Ale to nie jest teraz
ważne. Musicie znaleźć resztę ja sobie poradzę – już po chwili żałowałam tych
słów. Tuż za mną znów pojawił się Starscream. Z jego oka wypływał energon, a na
jego twarzy widniał wredny uśmiech – Wiesz co mamo, odwołuję to ostatnie.
Jednak przyda mi się pomoc.
-Co masz na
myśli?
-Powiedzmy,
że zaraz będę mieć bliskie spotkanie z komandorem Decepticonów.
-Boże…
Rachel, uciekaj! Namierzyłam cię i wysyłam Ironchide’a, ale dojazd może mu
trochę zająć. A teraz biegnij!
Szybko
wykonałam polecenie mamy i zwiewałam jak najszybciej mogłam. Con się nie
śpieszył, bawił się. To w sumie dobrze. Jestem pewna, że Ironchide zjawi się
lada chwila.
Jak na
zawołanie przede mną pojawił się mój stróż. Na dzień dobry walnął Starscream’a
pięścią w twarz. Con upadł, a za nim się podniósł Ironchide podszedł do mnie.
-Nic ci nie
jest? – zapytał z niepokojem – Jesteś ranna?
-Wszystko w
porządku – w tym czasie Scream zdążył wstać. Jego pazury wydłużyły się, uśmiech
zniknął z twarzy, a pojawiła się złość.
-Durny
Autobocie! Nie wiesz kim jestem?!
-O, wiem
doskonale Starscream. Komandor Deceptów, nawet niedoszły przywódca, który jak
zwykle jest ukrywany przez swojego lidera. Nie miałem pojęcia, że służysz
Lockdownowi.
-Jest
wspaniałym liderem, ale nie lepszym od Megatrona. Dziękuję Barricade’owi, że
ściągnął mnie na tą planetę.
-Więc on też
tu jest – durny con. Wszystko wygaduje.
-Oczywiście.
Lockdown ma najlepszych wojowników.
-Nie licząc
ciebie – Starscream zacisnął zęby, a Ironchide uśmiechnął się.
-Kończmy już
tę zabawę!
-Zgadzam się
– odezwał się ktoś nad nami. Spojrzałam w górę i zobaczyłam mamę spuszczającą
się po linie z helikoptera. Miała na sobie bardzo podobny do mojego strój. Jej
nie miał kurtki, a jedynie rękawiczki bez palców sięgające ramion oraz buty do
kolan – Tęskniłeś Screamy?
-Miko… - powiedział ze złością – Nie
sądziłem, że jeszcze cię spotkam.
-Ja także.
Byłam pewna, że Predacony się z tobą rozprawiły. Jak jednak widzę oszczędziły
cię, przynajmniej w części – con znów zacisnął zęby, a mama się zaśmiała – Znów
załatwi cię najsłabsza istotka. Rachel, idź do reszty swojej drużyny – zwróciła
się do mnie mama, a ja szybko pobiegłam w stronę labiryntu.
Kiedy
dotarłam na miejsce, okazało się, że labirynt zniknął. Ziemia znów była
normalna. Nigdzie jednak nie widziałam Sama, ani w ogóle nikogo.
Niespodziewanie usłyszałam odgłosy walki. Odwróciłam się i w oddali ujrzałam
walczące Catapult i Jade. Szybko podbiegłam do nich, ale kiedy dotarłam na
miejsce nie został już ani jeden con.
-Jak widzę
mnie nie potrzebujecie – powiedziałam uśmiechając się
-Skąd że,
jesteś nam niezbędna – odpowiedziała
mistrzyni sarkazmy Jade – Ale tak na poważne, Catapult rozprawi się z resztą
conów w tym sektorze, ja idę szukać Mike’a. Zawieruszył się gdzieś po naszej
małej powodzi. Pomożesz mi?
-Jasne –
obie zaczęłyśmy iść przed siebie. Wszędzie unosił się dym, pewnie skutek bitwy,
co utrudniało widoczność – Kiedy dokładnie ci się zgubił.
-Niedługo po
twojej ucieczce. Lockdown się zbliżał i kazałam mu się schować, a potem
nadleciało wojsko.
-Nie może
być daleko – powiedziałam, a chwilę później Jade stanęła jak wryta. Patrzyła w
jeden punkt w oddali i nic nie mówiła – Jade? Co się dzieje? – dziewczyna nie
odpowiadała. Spojrzałam w stronę jej miejsca zainteresowania i teraz to ja nie
mogłam wydusić słowa. Na ziemi leżał nieruchomy Mike. Dziewczyna w końcu
obudziła się i pobiegła do brata. Po chwili i ja do niej dołączyłam.
Chłopak
leżał nieruchomo, miał zamknięte oczy i był nieprzytomny. Nie widziałam żadnych
ran, więc nie bardzo wiedziałam, co mu się stało. Jade przystawiła głowę do
jego piersi.
-Boże! On
nie oddycha! – nim zdążyłam zareagować dziewczyna już rozpoczęła resuscytację –
Nie zrobisz mi tego mały smarkaczu! Słyszysz mnie?! – trzy wdechy i na nowo.
Serce zaczęło mi bić jak szalone. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje –
Obudź się mały, no już! – Jade uderzyła brata pięścią w pierś najmocniej jak
umiała, a on momentalnie otworzył oczy i zrobił głęboki wdech – Dzięki Bogu…
?Jak mogłeś mnie tak nastraszyć?!
-Przep…ra –
próbował wydusić z siebie chłopak, ale nie dał rady.
-Nic nie mów
Mike. Zaraz wezwę pomoc, zabiorą cię do bazy – dziewczyna wstała i zadzwoniła
po helikopter, a ja zostałam z czarnowłosym.
-Kto cię tak
załatwił?
-Nie mam
pewności – mówił już normalnie – Uciekałem, a potem jakiś con o fioletowej
zbroi i twarzy jak z horroru pojawił się nie wiadomo skąd i rzucił mną o ścianę
labiryntu. Myślałem, że już po mnie – chwilę później wróciła Jade, a z nią jej
mama, która zabrała Mike’a do helikoptera.
-Jakie
rozkazy? –zapytałam.
-Jeden.
Naszym priorytetem jest Lockdown. Mamy go zabić za wszelką cenę. Obecnie
znajduję się dziesięć kilometr stąd na południe. Prime i Megatron z nim walczą.
-Więc lepiej
ruszajmy – dziewczyna uśmiechnęła się i obie zaczęłyśmy biec w stronę naszego
celu.
***
-Trzymasz
się – zapytałam w połowie drogi – Z Mikiem mogło źle się skończyć.
-Wiem. Nie
darowałabym sobie, gdyby coś mu się stało. Dlatego on nie może już brać udziału
w żadnej misji. Muszę tego dopilnować.
-Masz rację,
powinien jeszcze trochę zaczekać – Jade zatrzymała się, a ja poszłam w jej
ślady.
-Nie uważa,
że nie jest gotowy. Poradziłby sobie. To
ja nie jestem gotowa. Przez te wszystkie lata opiekowałam się nim, dbałam o
jego bezpieczeństwo. Teraz on dorasta i przestaje był moim małym braciszkiem.
Nie chcę tego stracić…
-Jade, on zawsze
będzie twoim młodszym bratem, bez względu na wiek.
-Tak wiem.
Po prostu brakuje mi lat, kiedy naszą największą przygodą było podkradanie
dodatkowych bułek ze stołówki. To był okres, kiedy było bardzo mało jedzenia.
Mike był głody, a nie mogliśmy brać dokładek, więc zakradaliśmy się nocami do
jadalni i kradliśmy choćby po jednej. Już wtedy uważaliśmy się za agentów.
-Byłaś i
jesteś wspaniałą siostrą.
-Po prostu
zrobię dla niego wszystko – uśmiechnęłyśmy się do siebie i po chwili znów
biegłyśmy.
***
Dotarłyśmy
na miejsce. Panował chaos. Optimus i Megatron walczyli z Lockodownem, boty z
conami, a żołnierze i rebelianci strzelali gdzie popadnie. I co my niby
miałyśmy zrobić? Conów było więcej, ale boty i ludzie cobie radzili. Optimus i
Megatron też dawali radę. I gdzie tu miejsce dla nas?
-Jade, co my
tu mamy robić?
-Wiesz,
przez moment pomyślałam to samo. Ale znam już odpowiedź – mówiąc to dziewczyna
uśmiechnęła się i wyciągnęła zza pleców mini blaster. Wycelowała w Lockdowna,
który w tym momencie okładał pięściami byłego lidera deceptów i trafiła go
prosto w łączenie ręki z tułowiem. Człon odpadł od ciała, a zdenerwowany con
spojrzał w naszą stronę ze zdenerwowaniem – Lepiej stąd uciekaj, chyba go
wkurzyłam.
-Jade, obie
stąd uciekajmy.
-Nie –
spojrzała na nią pytająco – Opiekuj się Mikiem. Niech nie pakuje się w kłopoty.
-Jade co ty…
Nie zdążyłam
dokończyć bo dziewczyna podbiegła zaczęła biec do Lockdowna. Wtedy zauważyłam,
że na ziemi leży jej plecak. Zajrzałam do środka i zobaczyłam jedynie detonator
do bomby. Już wiedziałam co ona planuje. Znów spojrzałam na dziewczynę, którą
dokładnie w tym momencie podnosił Lockdown. Zobaczyłam, że od wewnątrz kurtki
ma przypięte kilka bomb. Jade spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Chciałam
krzyczeć, ale wiem, że zepsułabym cały jej plan. Patrzyłam na nią, kiedy con
miażdżył ją w dłoniach. Chciała, żebym ukróciła jej cierpienie. Drżącymi
rękami, nacisnęłam czerwony przycisk na detonatorze.
W tej samej
chwili wielki wybuch bomb oślepił mnie i wyrzucił kilka metrów dalej. Czułam
żar, który nie tylko parzył moje ciało, ale i serce. Kiedy już udało mi się
pozbierać z ziemi, po Jade nic nie zostało. Zaczęłam cała się trząść, aż z bólu
upadłam na kolana. Krzyczałam. Najgłośniej jak tylko potrafiłam, żeby tylko
zagłuszyć cierpienie. Krzyczałam, póki nikt nie słyszał. Łzy spływały siurkiem
po policzkach, nie mogłam się uspokoić. W głowie miałam obraz jej spokojnej
twarzy, kiedy mówiła „Opiekuj się Mikiem”. Nie zawiodę cię Jade. Obiecuję.