Strony

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział IV - Wyjście z sytuacji


Nie poddam się, niech ten ktoś, kto patrzy na mnie przez kamerę, widzi, że jestem odważna. Ale czasem to nie podjęcie walki świadczy o odwadze, ale stawienie czoła nieuchronnej śmierci.

Veronica Roth

piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział III - Największe lęki


Każdy ma swoją historię. Każdy przeszedł przez coś, co go zmieniło.

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział II - Tajemniczy kryształ


Patrząc na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej.

Joanne Kathleen Rowling

Czasem muszę przyznać, że jestem wariatką. Na przykład w tej chwili.

piątek, 27 listopada 2015

Rozdział I - Dręczące sny

Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział drugiej części Transformers Prime Zagłada. Wiem, że miał się on pojawić wcześniej, ale miałam sporo roboty. Rozdziały będą pojawiać się co tydzień w piątki. Mam nadzieję, że już niedługo zobaczę pod tym postem kilka komentarzy ;-) Miłego czytania :-)


Kiedy zamkniesz oczy,
możesz ujrzeć jak dzień przemija,
wszystkie śmiechy i głupie kłótnie,
Ty i ja wijemy się jak grzmoty na niebie.
Tak jak impreza kończąca się nad ranem,
która nigdy nie ustaje na długo.

Wrócę więc nie spuszczaj głowy,
wrócę w każdej piosence i przy każdym zachodzie słońca
wspomnienie o nas jest zawsze w zasięgu,
Wrócę, wrócę więc nie spuszczaj głowy.
Skylar Grey – I Will Return

Było ciemno. Jakaś postać co chwila koło mnie przebiegała. Starałam się wytężyć słuch. Wiedziałam, że się zbliża. Niespodziewanie jego pięść znalazła się przed moją twarzą. Szybko złapałam ją i przerzuciłam napastnika przez ramię. Upadł z wielkim hukiem, a światła włączyły się. Chłopak leżał na ziemi i nie ruszał się. Tym razem nieźle go załatwiłam. Podałam mu dłoń i pomogłam wstać. Miał krótkie, czarne włosy, niebieskie oczy i delikatne rysy twarzy jak na dziewiętnastolatka. Był ubrany w szare dresy, czarny T-shirt i sportowe buty.

-Wiesz co – odezwałam się – Chyba powinnam dać ci w końcu wygrać.

-Nie, to ja powinienem nauczyć się w końcu twojej taktyki. Zawsze czekasz aż wykonam pierwszy ruch, a wtedy staje się też ostatnim ruchem. Powiedz, czy przez te soczewki lepiej widzisz w ciemnościach?

-Nie Sam. Po prostu za głośno się poruszasz – chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się wrednie.

-Za głośno, tak? – pokiwałam głową, a on wziął mnie na ręce i zaczął obkręcać – Nadal jestem za głośny?

-Głośniejszy niż Ironchide! – zażartowałam. Sam wyrzucił mnie w górę, a ja złośliwie kopnęłam go kiedy spadałam. Wylądowałam na rękach, a później skoczyłam na nogi. Chłopak ponownie leżał na ziemi – No, nareszcie siedzisz cicho – puściłam mu wredny uśmieszek i pomogłam wstać.

Nagle usłyszeliśmy klaskanie dochodzące zza nas. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy szczupłą kobietę średniego wzrostu o długich, czarnych włosach i brązowych oczach. Miała na sobie skórzane spodnie, buty wojskowe i bluzkę z krótkim rękawem, wszystko w ciemnym kolorze.

-Cześć mamo – przywitałam się – Wcześnie dziś wstałaś.

-Chciałam zobaczyć jak sobie radzicie. Jak widzę mój kopniak z powietrza się sprawdza? – kobieta uśmiechnęła się wrednie do Sama.

-Więc to ty ją tego nauczyłaś?! Jak mogłaś, Miko?! – mama wzruszyła ramionami.

-Jestem jej trenerką. Pokazuję jej moje najlepsze ciosy – powtórzyłam ruch mamy i również wzruszyłam ramionami – No, nie będę was zatrzymywać, ale pamiętajcie, że za piętnaście minut śniadanie – kobieta zaczęła odchodzić – I umyjcie się! – powiedziała zanim opuściła biały pokój, czyli salę treningową.

-Chyba kiedyś zabiję twoją mamę.

-Możesz spróbować.

Uśmiechnęłam się i złapałam Sama za rękę. Razem opuściliśmy pomieszczenie i skierowaliśmy się w stronę naszych sypialni. Od kąt Starscream przejął władzę nad Decepticonami, bazę zmienialiśmy sześć razy. W końcu zdecydowaliśmy się rozdzielić wojsko na dwie grupy. Większa, składająca się ze zwykłych żołnierzy obecnie stacjonuje w Niemczech, a mniejsza, zwana Jednostką Specjalną, do której się zaliczam w Newadzie. Odbudowaliśmy starą bazę Autobotów w Jasper i trochę przerobiliśmy. Dorobiliśmy podziemny poziom, gdzie znajdują się sypialnie, jadalnia, łazienki i laboratorium. Na powierzchni jest sala treningowa, zarówno dla ludzi jak i botów, pomieszczenie dla naszych transformerów i sala odpraw, gdzie zawsze są rozdzielane misje. Nasz zespół nie jest duży. Liczy sobie zaledwie trzydzieści osób. W jego skład wchodzą najlepiej wyszkoleni żołnierze i komandosi oraz Autoboty. Botami dowodzi Optimus, który wrócił z Cybertronu. Elita nadal zbiera armię. Od kąt na Cybertronie nie ma obowiązkowej służby, nie jest to takie łatwe.

Zjechaliśmy windą i poszliśmy korytarzem. Nie był zbyt wysoki ani szeroki, bo boty tędy nie przechodziły. Ściany i podłoga były szare, wykonane z betonu. Minęliśmy łazienki i rozdzieliliśmy się przy naszych pokojach. I one nie były bardzo duże. Ściany i podłoga również były pomalowane  na szaro. Dwa łóżka po obu stronach pokoju, komoda między nimi, z jednej strony biurko, a z drugiej kanapa. Nad komodą wisiało lustro. Pośpiesznie wyciągnęłam z szuflady ubrania i dopiero wtedy zauważyłam, że ktoś siedzi na łóżku. Dziewczyna była ode mnie młodsza, ale nie było tego widać przez jej wysokość. Miała brązowe oczy i bardzo długie, związane w kucyk włosy. Niegdyś były czerwone, ale nie wiedzieć czemu stały się brązowe. Była ubrana w ciemnobrązowe spodnie,  szary podkoszulek, swoją ulubioną zieloną koszulę i czarne wojskowe buty. Na szyi miała jak zwykle grot od strzały.

-Jeszcze nie na śniadaniu? – zapytałam wyciągając przy okazji ręcznik – Dziwię się, że Mike nadal po ciebie nie przyleciał.

-Był tu jakieś pięć minut temu, ale udałam, że mnie nie ma – dziewczyna podniosła się z łóżka – Po ostatnim „incydencie” raczej go unikam.

-Piosenkę, którą napisał specjalnie dla ciebie nazywasz incydentem? – westchnęła.

-Lubię go, ale jako przyjaciela. Staram się mu wytłumaczyć, że nic do niego nie czuję, ale on mnie nie słucha.

-Nie martw się Maddy. W końcu mu przejdzie.

-Mam nadzieję. Dobra, idę na to śniadanie bo i tak pewnie będziesz siedzieć pod prysznicem godzinę.

-No już nie przesadzaj – Maddy wyszła, a ja zaraz za nią.

Łazienka znajdowała się tuż obok. Tak jak w całej bazie podłoga i ściany były szare. Zdjęłam ubrania, weszłam pod prysznic i zasunęłam zasłonkę. Puściłam zimną wodę i stanęłam pod nią, pozwalając strużkom spływać po mojej twarzy. Zimno mi nie przeszkadzało. Wręcz je lubiłam. Wolałam jednak nie narażać się na jakąś chorobę i po pięciu minutach wyszłam i się wytarłam. Ubrałam się w białą koszulkę, szare dziurawe leginsy do łydki, spod których wystawał fioletowy materiał i na to czarne spodenki. Na boso wróciłam do pokoju i włożyłam czarne, niskie trampki z niebieską podeszwą. Z komody wyciągnęłam jeszcze granatową, krótką, skórzaną kurtkę i rękawiczki bez palców w tym samym kolorze. Przejrzałam się w lustrze. Po wypadku z bombą conów muszę nosić soczewki, przez co moje oczy są brązowe, a nie niebieskie. Włosy jak zwykle ścięłam na bardzo krótko, a z przodu zrobiłam sobie fioletowe pasemka.

Wyszłam z pokoju i szybszym krokiem skierowałam się na jadalnię. Była ona dużo mniejsza niż ta w poprzedniej bazie. Nie musiała w końcu mieścić tysiąca osób. Większość miejsca zajmowały stoliki, a przy ścianach stały stoły z jedzeniem i piciem. Mieliśmy określone stoliki. Wzięłam tacę, na nią talerz, kubek oraz sztućce i zaczęłam wybierać jedzenie. Jajecznica, grzanki i herbata ziołowa. Tyle mi starczy. Poszłam do naszego stolika. Sam, Maddy i Mike już przy nim siedzieli. Mike nie bardzo się zmienił przez te trzy lata, ale stał się wyższy. Jego czarne, roztrzepane na wszystkie strony włosy i brązowe oczy zostały takie same. Był ubrany w czarne spodnie, szarą bluzkę i granatową bluzę oraz trampki. Sam też zdążył się przebrać. Założył czarne spodnie, bluzkę z krótkim rękawem i wojskowe buty. On to w ogóle nie ma poczucia stylu.

Usiadłam na wolnym krześle i przywitałam się z przyjaciółmi. Później przeszłam do posiłku. Mimowolnie, co chwila przecierałam oczy. Ostatnio kiepsko sypiam. Nie wiedzieć czemu Sam uważa, że coś mi dolega. Ciągle mi się przygląda, jakbym była jakąś istotą z innego wymiaru. To się robi denerwujące. Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na stolik naszych rodziców. Uśmiechnięta mama, a obok niej tata. Nie zmienił się w ogóle. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy oraz był ubrany w ciemne spodnie, szarą bluzkę, wojskowe buty i kurtkę. Miejsce obok zajmował tata Sama i nasz przywódca, Jack. Myślałam, że to już niemożliwe, ale chyba przybrał jeszcze mięśni. Oprócz tego miał niebieskie oczy i czarne włosy. Założył „roboczy strój”, czyli czarny kombinezon, wojskowe buty, kurtka i pas. Skoro tak się ubrał, to coś musi być na rzeczy. Dalej siedzieli rodzice Mike’a, Raf i Lily. Tata chłopaka miał brązowe oczy i roztrzepane włosy, a był ubrany w granatowe spodnie, brązowe buty i koszulę. Na nosie miał czerwone okulary. Mama Mike’a była bardzo wysoka i szczupła, miała brązowe oczy, śniadą karnację i czarne włosy. Była ubrana w jasne jeansy, pomarańczową bluzkę i biały fartuch pielęgniarek, a na nosie również miała okulary tyle, że czarne. Na ostatnim stołku siedział tata Maddy, Matt. Był umięśnionym mężczyzną o rudych, wpadających w brąz włosach i brązowych oczach. On także miał na sobie „roboczy strój”. Coś ewidentnie się szykowało.

Po skończonym posiłku postanowiłam dowiedzieć się, co się dzieje. Odeszłam od stolika i skierowałam w stronę rodziców. Nadal siedzieli i rozmawiali, ale kiedy mnie zobaczyli momentalnie zamilkli.

-Cześć Rachel – odezwał się tata – Coś się stało?

-Chciałam się zapytać, czy nie szykuje się jakaś misja? – rodzice wymienili spojrzenia – Widzę, że Jack i Matt są ubrani w „robocze stroje” i myślałam, że gdzieś lecą.

-Bo lecimy – odpowiedział mi Jack – Musimy sprawdzić jedną rzecz, ale to nie potrwa długo.

-Może, mogłabym się jakoś przydać?

-Rachel – tata złapał mnie za rękę – Bierzesz udział w prawie każdej misji, odpocznij trochę. Jack i Matt biorą zespół i wylatują za chwilę, więc i tak nie zdążyłabyś się przygotować – kłamał. Dobrze wiem, kiedy mnie okłamuje, a teraz właśnie to robił. Nie chciałam się jednak z nim kłócić, więc pokiwałam głową i odeszłam.

Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim. Minęłam przyjaciół i wyszłam na zewnątrz. Chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza, więc skierowałam się w stronę windy. Weszłam do środka i wtedy zobaczyłam, że Sam biegnie za mną. W tej chwili i on był niepożądany, a więc nie zatrzymałam windy i pojechałam w górę, na dach naszej bazy gdzie znajdowało się lądowisko. Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na skraju budynku. W sumie, to nawet nie był budynek, tylko wielka skała. Widoki z niej były jednak piękne, zwłaszcza wschody i zachody. Teraz niebo było niebieskie, choć ciemne chmury się zbliżały. Może to były chmury, a może smog, sama nie wiem. Tak czy siak lubiłam tu siedzieć i obserwować horyzont.

-Rachel - Sam usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę – Co się z tobą dzieje? – zagryzłam wargę, żeby się nie rozpłakać. Ostatni okres rzeczywiście nie był lekki. Musiałam się w końcu komuś zwierzyć.

-Widzę ją – odparłam – Co noc widzę jej martwe ciało. Potem ona chwyta mnie za rękę i otwiera oczy. Ściska mnie bardzo mocno i mam wrażenie, że jej dotyk parzy. Mówi, że się na mnie zawiodła, że jej śmierć poszła na marne – po policzku spłynęła mi łza, ale od razu ją wytarłam – Później widzę was wszystkich, martwych. Zostałam tylko ja i wtedy zauważam, że na mojej piersi widnieje znak Decepticonów.

-Rachel wiesz, że to nie jest prawda – chłopak objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego – Nie pozwól Jade mieszać w twoim życiu. Ona odeszła, rozumiesz? – pokiwałam głową – Już najwyższy czas porzucić ten rozdział w życiu i przejść do następnego.

Sam miał rację. Musiałam w końcu zapomnieć o Jade. Pytanie tylko, czy potrafię?

czwartek, 19 listopada 2015

Zwiastun

Cześć, wiem, dawno mnie tu nie było, część druga miała się pojawić w tym miesiącu, ale nie wiem czy dam radę. Wszystko zależy od mojej weny. W końcu udało mi się stworzyć zwiastun do pierwszej części Zagłady. Pracowałam nad nim trochę czasu, choć pierw miał wyglądać inaczej. Chciałam sama nagrać dialogi, podkładać głos po polsku, ale pomysł padł, bo szczerze mówiąc mam za słaby sprzęt. Ostatecznie połączyłam muzykę z kilku zwiastunów i dodałam do niego odpowiednie klipy.

Użyłam muzyki ze zwiastunów:

-Terminator Genisys - Trailer 1
-Aeon Flux - Trailer 1
-Hunger Games Mockingjay part 2 - Spot
-Transformers Age of Extinction - Trailer 1 i 2
-Edge od Tomorrow - Trailer 1
-Avengers Age of Ultron - Trailer 1

Użyłam klipów z filmów i seriali:

-Astro Boy - Kora jako Rachel
-Justice League War - Batman jako Jack, Shazam jako Jack
-Justice League The Falshpoint Paradox - Louise Laine jako Miko
-Batman vs. Robin - Talon jako Scott
-Transformers Prime
-Transformers Prime Beast Hunters Predacon Rising
-Transformers Age of Extinction - Lockdown
-Big Hero 6 - Hiro jako Mike
-Ben 10 Omniverse - Kai jako Jade

Dajcie znać, czy się wam podobał :-)
Miłego oglądania ;-)



Pozdrawiam i spokojnej nocy :D
***Niki***

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział XVI - Gołym okiem


Gdy byłem w twoim wieku,
oddałbym wszystko ,by prawdziwie się zakochać.
To było wszystkim, o czym myślałem.
To wtedy poznałem twoją matkę-
dziewczynę moich snów.
Najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek spotkałem.

Powiedziała: ,,Chłopcze”,
czy mogę powiedzieć ci cudowną rzecz?
Nic na to nie poradzę, ale zauważyłam,
że patrzysz się na mnie.
Wiem, że nie powinnam tego mówić,
ale naprawdę w to wierzę.
Po twoich oczach stwierdzam,
że jesteś we mnie zakochany''

Synu, mówię ci to dlatego,
że życie potrafi robić straszne rzeczy.
Mayday Parade – Terrible Things

Powoli zaczęłam się budzić, albo tak mi się wydawało. Słyszałam głosy. Głosy rodziców, przyjaciół, botów. Nie widziałam jednak nikogo, ani niczego. Chciałam się podnieść, ale byłam strasznie zmęczona i obolała.

-Czekajcie, chyba się obudziła – wyraźnie usłyszałam głos mamy. Stukanie jej  butów wydawało się bardzo głośne. Dużo głośniejsze niż dawniej. Czułam, że nade mną stoi – Jak się czujesz skarbie?

-Średnio. Co się stało?

-Mocno oberwałaś – odezwał się tata – Masz szczęście, że w ogóle żyjesz. Ultra Zbroja uratowała ci życie.

-Ale szybka…pękła. A ogień był…

-Zimny – to chyba powiedziała Arcee – To w pewnym sensie zaleta Decepticońskich bomb. Kiedy wybuchają wypuszczają gorąco, ale z czasem ogień…

-Staje się zimny – dokończył Bumblebee.

-Rachel – tym razem odezwał się Ironchide, a ja usłyszałam bardzo głośne kroki – Nie wyszłaś jednak z tego bez szwanku – tak myślałam – Chodzi o…twoje oczy.

-Jasne światło wybuchu spowodowało… - powiedział tata – spowodowało całkowitą ślepotę – po tych słowach chciałam się rozpłakać, ale nie mogłam uronić ani jednej łzy.

-Nie martw się – odezwała się mama i chwyciła mnie za rękę – Lily i Knock Out, medyk z Cybertronu już rozwiązują ten problem. Dostaniesz specjalne soczewki, dzięki którym będziesz mogła normalnie widzieć. To jednak może trochę potrwać – pokiwałam porozumiewawczo głową.

-A co z wojną? Wygraliśmy? – cisza.

-Nie – usłyszałam głos Jacka – Decepticony mają nowego przywódcę, Starscream’a. Cony się nie wycofały, jak mieliśmy nadzieję, że się stanie – westchnęłam. Starscream osiągnął swój cel.

-A co z resztą drużyny?

-Jesteśmy cali – odezwał się Sam – Dzięki tobie.

-Wyszliśmy z winny, a chwilę później po prostu spadła – dodał Mike.

-Uratowałaś nam życie – zakończyła Maddy. Tak się cieszyłam, że nic im nie jest. Mogło być dużo gorzej.

-Może dajmy odetchnąć Rachel – zaproponował Raf – Zasługuje na to – ktoś, najpewniej mama pocałowała mnie w policzek, a potem usłyszałam niezliczoną ilość kroków. Wszyscy wyszli. Słuch pewnie mi się poprawił, z powodu tej ślepoty. Muszę się do niej na jakiś czas przyzwyczaić. Dobrze, że jednak odzyskam wzrok. Inaczej, byłoby mi ciężko.

***

Mijały tygodnie. Każdy mnie pocieszał, gratulował odwagi. Ironchide opowiadał mi jak rozprawiał się conami, a ja powiedział mu jak załatwiłam Barricade’a. Optimus i Elita lecą na Cybertron, by zebrać wystarczającą armię na pokonanie Decepticonów. Skoro Ultra Magnus nie chce nam pomóc, Prime musi wziąć sprawy w swoje ręce. Oczywiście nasi partnerzy zostają. Catapult zadecydowała, że zostanie partnerką Maddy. Dziewczyna, jak i jej ojciec zostają z nami. Wojsko i buntownicy łączą siły.

Po trzech miesiącach nadszedł ten dzień. Mama Mike’a kazał mi szeroko otworzyć oczy. Założyła mi soczewki, a już po chwili pojawiła się jasność. Najpierw widziałam tylko kontury, potem zamazane obrazy, a w końcu całkiem normalne przedmioty i ludzi. Odzyskałam wzrok.

-Wszystkiego najlepszego skarbie – powiedziała mama przytulając mnie przy tym.

-Dzięki mamo.

-Nie wierzę, że masz już piętnaście lat. Jestem z ciebie taka dumna – kobieta w końcu wypuściła mnie z uścisku – Masz teraz brązowe oczy.

-Naprawdę? – ciekawe – No to już się od siebie nie różnimy – zaśmiałyśmy się.

-Sam chciał się z tobą spotkać. Czeka w pokoju.

-To już do niego lecę.

Wybiegłam z Sali gdzie spędziłam ostatnie trzy miesiące. Byłam taka szczęśliwa. Pokoje nie były daleko i na miejscu byłam po trzech minutach. Zapukałam do drzwi, a po pozwoleniu weszłam do środka. Sam siedział na łóżku, ale kiedy mnie zobaczył, wstał. Chłopak podszedł do mnie i przytulił z całych sił.

-Wszystkiego najlepszego.

-Dzięki Sam.

-Usiądźmy – razem z chłopakiem usiedliśmy na łóżku. Sam trzymał w ręce moją dłoń – Jak się czujesz?

-Dobrze. Widzę już normalnie.

-Masz inny kolor oczu.

-Tak, to chyba wina soczewek.

-Pięknie ci w nim – zarumieniłam się – Chciałem ci jeszcze raz podziękować za uratowanie nam życia.

-Zrobiłam, co uważałam za słuszne. Nie musisz mi dziękować. 

-Wręcz przeciwnie. Gdyby nie ty, zginęlibyśmy. Poświęciłaś swoje życie dla nas. Dziękuję ci – uśmiechnęłam się – Mam też dla ciebie prezent urodzinowy – Sam zbliżył się do mnie, objął mnie w tali i złożył na ustach namiętny pocałunek. To było  niespodziewane, ale miłe. Bardzo miłe. Zarzuciłam mu ręce na szyi nie przerywając pocałunku – Za długo na to czekałem – powiedział po skończeniu pocałunku.

-Stanowczo – uśmiechnęliśmy się do siebie i znów pocałowaliśmy. Wreszcie czułam się szczęśliwa.

***

Siedziałam z Samem na dachu naszej bazy. Trzymaliśmy się za ręce i przyglądaliśmy jasnemu i pełnemu księżycowi. Był piękny. Położyłam chłopakowi głowę na ramieniu, a on swoją ręką objął mnie w tali.

-Myślisz, że wygramy w końcu tą wojnę? – zapytałam

-Na pewno. Musimy w to tylko uwierzyć – tak. Bo wiara, czyni cuda. A cuda, zdarzają się codziennie.

 
Dla mojego Świętej Pamięci wujka Pawła Urbańczyka

niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział XV - Ostatni bój


Patrząc na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej.

Joanne Kathleen Rowling
 

Oczami Starscream’a

Zostaliśmy zaatakowani. Ludzie pewnie sądzą, że uda im się pokonać Decepticony, zabijając Lockdowna. Idioci. Jeśli nasz lider zginie, ja zajmę jego miejsce. Jeśli i mnie spróbują zabić, pałeczkę przejmie Barricade. I tak w kółko. Nauczyliśmy się, że nawet nie mając przywódcy, nie możemy się poddać.

Kiedyś zainteresowałem się pewną ludzką organizacją, zwaną Hydra. Jej członkowie, mieli powiedzenie: Odetnij jedną głowę, a na jej miejsce wyrosną dwie kolejne. Tak i  Decepticony powinny mówić. Kiedy przejmę władzę, nakażę im tak mówić.

Kazałem wszystkim Decepticonom z podziemnej części fortecy iść walczyć. Ja sam wszedłem do naszego umierającego przywódcy. Medycy twierdzą, że przeżyje. Ja mam jednak inne plany. Teraz, kiedy ludzie nas zaatakowali, z pewnością będą chcieli zabić Lockdowna. Mogę więc spokojnie, wykończyć go za nich.

-Nie martw się mój panie – powiedziałem, choć wiedziałem, że on nie może mnie usłyszeć – Już za niedługo połączysz się z Wszechiskrą. Dopilnuję tego. Na razie, odpoczywaj. Zostało ci jeszcze trochę czasu. Zanim cię wykończę, muszę się upewnić, że ludzie weszli do fortecy. Wtedy, pozwolę ci odejść. Nie miej mi tego za złe, ale nie lubię służyć komukolwiek, poza sobą. Zawsze tak miałem – zaśmiałem się i podszedłem jeszcze bliżej Lockowna – Megatron często wracał z martwych, ale po tym co ci zgotuję, nie dasz rady wrócić. Nie jesteś w końcu Megatronem, naszym prawowitym liderem – westchnąłem – Szkoda, że nasz pierwszy pan postanowił przejść na emeryturę. Pewnie sprawował by się lepiej niż ty! Jego jednak, nie udałoby mi się wykończyć. Był za twardy. On nawet nie dałby się oszukać małej dziewczynce, jak ty! Nie zrozum mnie źle, byłeś dobrym przywódcą, traktowałeś mnie jak należy. Ale już dość długo czekałem na to stanowisko i za każdym razem gdy miałem je w zasięgu ręki, ktoś mi je odbierał. Poczekaj tu. Zaraz wrócę.

Wyszedłem z pokoju i zacząłem iść w kierunku zbrojowni. Wziąłem z niej potrzebne mi rzeczy i wróciłem do Lockdowna. W miedzy czasie dostałem informację, że ludzie dostali się do środka. Wybornie.

-Gotowe mój lordzie – powiedziałem, gdy już skończyłem pracę – Będę tęsknić panie. Chwila, jednak nie! – zaśmiałem się i zacząłem wychodzić z pomieszczenia.

 

Oczami Rachel

 

Choć żołnierze odwrócili uwagę conów, to i tak kupę było ich w fortecy. Na szczęście, nie patrzeli pod nogi więc spokojnie mogliśmy się po niej przechadzać. Znalezienie jakiegoś komputera nie było trudne. Było ich naprawdę dużo. Sam i Mike wspięli się po linie na ekran, a młody zaczął go hakować. Trwało to trochę z długo. Był bardzo dobrze zabezpieczony. Dopiero po dwudziestu minutach Mike wszedł do systemu.

-I co masz? –zapytałam.

-Zaczekaj chwilę, dopiero wszedłem. Tu jest zbrojownia, tu główne pomieszczenie…jest! Lockdown znajduje się na podziemnym poziomie, w trzecim pomieszczeniu.

-No to jazda.

Chłopaki zeszli i od razu zaczęliśmy iść w stronę „windy”. Tam niestety narodził się pewien problem. Ekran był bardzo wysoko, a nawet nie było gdzie zaczepić linki. Próbowaliśmy zrobić wierzę, ale to też niewiele dało. Chcieliśmy poszukać innego zejścia, kiedy drzwi windy się otworzyły. Wyszedł z nich dość duży con, o fioletowo – czarnej zbroi. Miał czerwone oczy i długie szpony. Szedł powoli, miałam złe przeczucie. Niestety ono się sprawdziło. Decept odwrócił się i zauważył nas. Wszyscy wyjęliśmy mini blastery.

-Proszę, proszę – powiedział przerażającym głosem – Co my tu mamy? Szpiedzy? Wy, ludzie, jesteście strasznie naiwni. Nadal sądzicie, że uda się wam odzyskać planetę.

-Tak – odezwałam się – Dokładnie tak sądzimy – Decepticon zaśmiał się.

-Przykro mi, ale się mylicie. Zwłaszcza wasza czwórka, bo za chwilę, zginiecie z rąk Barricade’a!

Decept zamachnął się, więc zrobiliśmy szybki unik. Zaczęliśmy ostrzał, a Mike schował się za ścianą. Niestety nasze mini blastery nawet nie drasnęły Barricade’a. Musiał mieć bardzo wytrzymałą zbroję.  Granat odpadał, nie zdążylibyśmy uciec. Mi zostawała tylko jedna opcja. Ultra Zbroja.  Odbiegłam od pozostałych i wyciągnęłam z plecaka zbroję. Położyłam urządzenie na ziemi i spróbowałam je jakoś włączyć. Na próżno dotykałam różnych części na okręgu. Drużyna dostawała, musiałam coś zrobić. Wypróbowałam więc ostatnią opcję. Powoli stanęłam na urządzeniu. Po chwili zaczęło się ono świecić, a następnie zmieniać w zbroję. Robiłam się coraz większa. Kiedy transformacja się skończyła, sięgałam  Barricade’owi do pasa. Wszyscy patrzeli na mnie z niedowierzaniem. Sam con cofnął się o kilka kroków.

-Ultra Zbroja – wyszeptał decept, a ja się zaśmiałam.

-Co jest? Z osobą tej samej rangi nie jest tak fajnie? – Barricade zacisnął zęby.

Jak najszybciej ruszyłam na niego i zaczęłam okładać go pięściami. Zbroja była bardzo silna. Barricade tracił równowagę. Wykorzystałam to i go podcięłam. On upadł, ja chwyciłam go za nogę i rzuciłam nim o ścianę. Con powoli podniósł się, ale ja nie przestawałam. Znów zaczęłam okładać go pięściami, potem rozpędziłam się i strzeliłam mu porządnego kopniaka w brzuch. Decept odbił się od ściany i znów upadł na podłogę. Z jego ust zaczął spływać energon. Już czas najwyższy by go wykończyć. Podeszłam bliżej, podniosłam go i jak najmocniej uderzyłam w klatkę piersiową. Ręka przebiła pancerz. Chwyciłam jego iskrę i wyjęłam. Następnie dosłownie ją zmiażdżyłam. Barricade upadł. Zabiłam go.

Zespół nie spuszczał ze mnie wzroku.

-Co to jest? – zapytała w końcu Maddy.

-Dostałam to od mamy. Powiedziała, że to broń, Ultra Zbroja.

-Mogłaś się tym z nami wcześniej podzielić – Sam puścił mi ostrzegawcze spojrzenie, ale zignorowałam je. Załatwiłam Barricade’a, a oni żyją tylko i wyłącznie dzięki mnie. Powinni okazać trochę wdzięczności.

Nie patrząc w dół podeszłam do windy i uruchomiłam ją. Kiedy drzwi się otworzyły całą czwórką weszliśmy do środka. Nie zdejmowałam zbroi. Mogła się jeszcze przydać. Zajechaliśmy na dół i wyszliśmy z windy. Co najdziwniejsze, nie było tam żadnych conów. Wkrótce jednak zobaczyłam wychodzącego z trzeciego pokoju Starscream’a. Zdziwił się troszkę na nasz widok. Pierw spojrzał na mnie, potem na resztę ekipy, potem znów na mnie.

-Niech was szlag! Cóż za ironia, że nosisz tą samą zbroję, którą twoja matka niegdyś mi ukradła! – Scream wydłużył swoje szpony – Teraz zamierzam ją odzyskać – con wyglądał na zdenerwowanego. Ja jednak dobrze wiedziałam, że to tchórz.

-No dalej Scream’y. Podejdź bliżej. Zobaczymy jak poradzisz sobie z kimś twojego wzrostu – puściłam mu wredne spojrzenie, a jego mina zrzedła. 

-Mam was gdzieś! Nie mam zamiaru znowu bić się o tą zbroję! – Starscream przybrał formę odrzutowca i poleciał w odwrotną stronę niż do nas.

-Tchórz! – krzyknął Mike, a ja się zaśmiałam. Jak taki ktoś może być komandorem Decepticonów? Żenujące.

Znów ruszyliśmy przed siebie i weszliśmy do drzwi, z których przed chwilą wyszedł Starscream. Przed nami pojawiło się wielkie „łóżko szpitalne”, na którym leżał nie kto inny jak Lockdown. Był mocno ranny. Większość kończyn leżało osobno. Całość tworzył jedynie tułów, głowa i prawa noga. Był nieprzytomny, ale żywy. Podeszłam bliżej niego. Jego iskrę podtrzymywał jakiś mechanizm. Do lorda Decepticonów było po podłączane kilkanaście kabli. Kusiło mnie, żeby po prostu je odpiąć i zakończyć jego żywot. W ten sposób zemściłabym się za śmierć Jade. Postanowiłam jednak wykonać rozkaz.

-Sam, daj znać Optimusowi. Sam? – odwróciłam się w kierunku drużyny. Zobaczyłam, że stoją oni przy komputerach – Co jest? 

-Chyba ktoś postanowił nas uprzedzić – po tych słowach niebieskooki odsłonił kilkanaście bomb przyczepionych do komputera – Pod łóżkiem sytuacja wygląda tak samo.

-Ile czasu nam zostało? – zapytałam.

-Jakieś dwie minuty – odpowiedział Mike – Kto je tu podłożył?

-Myślę, że odpowiedź jest zbyt oczywista – dobrze wiedziałam, co Sam ma na myśli.

-Starscream. Chce zająć miejsce Lockdowna. Kiedy rozpoczęliśmy atak, postanowił podłożyć bomby. Wina spadłaby na nas, a on przejąłby władzę.

-Chyba mu się to uda – Maddy zaczęła iść w stronę drzwi – Lepiej stąd chodźmy. Tych bomb jest za dużo, zabiją nas.

-Racja. Chodźcie – szybko wybiegłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę windy.

Prędko ją wezwałam, ale ona nie nadjeżdżała. Czas nam się kończył. W końcu drzwi się otworzyły. Wepchnęłam do środka drużynę i już miałam sama wejść, kiedy zobaczyłam, że ku nam pędzi wielka fala ognia. Jak sto się stało, że nie poczuliśmy wybuchu. Musiałam podjąć decyzję. Nacisnęłam przycisk w windzie, ale zostałam na korytarzu. Drzwi zaczęły się zamykać, a ogień był tuż, tuż. 

-Rachel, nie! – Sam próbował mnie zatrzymać, ale było za późno. Odwróciłam się w stronę fali ognia i czekałam aż uderzy. Gdybym wsiadła do windy, nie wyjechała by na czas. Ultra Zbroja mnie ochroni. 

Ogień nadszedł. Rażący żywioł próbował dostać się do zbroi, ona jednak była bardzo wytrzymała. Niestety chwilę później zobaczyłam jak szybka na hełmie zaczyna pękać. Cybertroniańska technologia ma swoje słabe punkty. Nagle, szybka pękła. A ostatki ognia dostały się do środka. Co jednak najdziwniejsze, nie był on parzący. Jedyne co mi przeszkadzało, to strasznie jasne światło. Nie mogłam zamknąć oczu, wszystko było jasne. Kiedy zimny ogień ustał, światło zniknęło, a pojawiła się jedynie ciemność. Byłam strasznie zmęczona. Straciłam równowagę i upadłam na ziemię. Po chwili, straciłam przytomność.

 

środa, 29 lipca 2015

Ogłoszenie parafialne

Witam was. Chcę oznajmić, że zbliżamy się do końca "tej części" bloga. Tak, napisałam tej części poniewaź będzie kolejna część Transformers Prime Zagłada. Niestety to dopiero po rozpoczęciu roku szkolnego w okolicach października. Wszystko zależy od mojej kapryśnej weny. Dlatego znów skorzystam z waszych rad. Zrobię kolejną ankietę, w której mam nadzieję weźmiecie udział. W poprzednich ankietach wzięło udział wiele osób, z czego bardzo się cieszę. Miła jest świadomość, że komuś podobają się moje blogi. Ankieta pewnie pojawi się pod koniec wakacji, kiedy już wróće do domu na normalny internet. A tak przy okazji. Ma ktoś z was telefon z Orange na kartę i zakupił sobie "mega szybki internet" na te wakacje? Ja zakupiłam i nie jak najbardziej nie jestem z niego zadowolona. Chodzi jak pluskwa i wyłącza się kiey ma ochotę! I jak tu dodać posta?
Tak czy siak, rozdział pojawi się oczywiście w sobotę, tak samo do Blackstar, a do Angel w niedzielę. I tam będę powoli kończyć historię na dobre. No ale jak to ja na miejsce zakończonego bloga pojawi się nowy. Mam w zanadrzu trzy. Pierwszy z nich pojoawi się na pewno. Będzie to opowiadanie o Batmanie i jego nowej pomonicy. Kolejny blog będzie blogiem miłosnym. Nie będzie to tylko jedno opowiadanie. Będą jakieś trzy i za każdym razem kiedy skończę jedno i zacznę drugię, zmienię nazwę bloga. Potem powiecie, które opowiadanie było najlepsze. Na ostatnie opowiadanie wpadłam kilka dni temu. Tu pojawia się moje pyanie, czy lubicie Strażników Galaktyki? Bo właśnie o nich będzie kolejny blog. A dokładniej o córce Star Lorda. Napiszcie, czy bylibyście zainteresowani ;-)
Kończę :D Pozdrawiam i miłego dnia ;-)
***Niki***

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział XIV - Szalony Plan


Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami.

Cassandra Clare

Minął już tydzień od śmierci Jade. Ciężko jest nam pogodzić się z jej odejściem. Mike udaje twardego, ale ja wiem, że cierpi najbardziej.  Jej rodzice też muszą być w szoku. Stracili pierworodną córkę.

Większość żołnierzy i ruchu oporu cieszyła się z wygranej. Niestety, szczęście nie trwało długo. Podsłuchaliśmy przez komunikator deceptów, że Lockdown przeżył wybuch, ale jest w ciężkim stanie. Śmierć Jade poszła na marne. Ja tak przynajmniej twierdzę, choć wiele osób sądzi, że teraz należy zaatakować Lockdowna. Skończymy bawić się w kotka i myszkę, zaatakujemy go wszystkim co mamy i odzyskamy Ziemię. Przynajmniej na taki przebieg zdarzeń mamy nadzieję.

Teraz mieszkam w pokoju z Maddy. Dziewczyna stara się przyzwyczaić do nowego miejsca zamieszkania i nowego życia. W wojsku jest zupełnie inaczej niż w Ruchu Oporu, więc będzie się musiała wiele nauczyć. Jak na razie, nie może się przyzwyczaić do tak wysokich standardów, jak prawdziwe łóżka. To nawet nieco zabawne.

***

Siedziałam w hangarze Autobotów i rozmawiałam z Ironchidem. Staraliśmy się obmyślić plan zabicia lorda Decepticonów. Cony pewnie będą miały obstawione wszystkie wejścia i wyjścia do jego twierdzy, nie mówiąc już o samym pokoju, gdzie leży. Wymy tylko tyle, że jego siedziba znajduje się w Waszyngtonie.

-Ciężko będzie się tam dostać, nawet bardzo ciężko – stwierdziłam – Gdybyśmy znali dokładną lokalizację pomieszczenia, gdzie znajduje się Lockdown, moglibyśmy otworzyć most tam i po prostu go zabić. Nie pokonał by Optimusa i Megatrona w takim stanie.

-To dobry pomysł, ale żaden bot nie prześlizgnie się niezauważony do jego pokoju.

-Bot może i nie, ale człowiek…

-Nawet o tym nie myśl! – zaprotestował Autobot – Już raz ryzykowaliście swoje życia! Jedno z was nawet… - urwał.

-Wszyscy ciągle mówią, że śmierć Jade nie poszła na marne, że postąpiłam właściwie! Nie próbuj mi teraz wmawiać, że nie warto ryzykować. Jeśli więc istnieje, choć maleńka, najmniejsza z najmniejszych szansa, że uda nam się dostać do Lockdowna, ja ją wykorzystam – Ironchide westchnął i zaczął chodzić w tę i z powrotem.

-Najpierw musiałabyś przekonać Jacka i swoich rodziców, a to nie będzie łatwe.

-Warto spróbować – zadowolona z sukcesu zaczęłam iść w stronę gabinetu taty Sama.

Droga nie była długa i już po trzech minutach byłam na miejscu. Zapukałam do drzwi, a po pozwoleniu weszłam do środka. Pokój był normalny. Ściany jasne, podłoga szara. W pomieszczeniu stało jedynie białe biurko, krzesło, a za nimi ogromny regał z dokumentami. Na ścianie wisiała też broń. Przy biurku siedział Jack. Pewnym krokiem podeszłam do niego i zaczęłam rozmowę.

-Mam plan, panie Darby.

-Boję się zapytać. Jaki?

-Wiemy, że Lockdown jest w Waszyngtonie, w siedzibie Decepticonów, tak? – Jack pokiwał głową – Gdyby wysłał tam pan mnie, Sama i Maddy, moglibyśmy podać dokładną lokalizację Lockdowna, a wy otworzylibyście most ziemny. Wtedy Optimus i Megatron pokonaliby Lockdowna.

-Rachel, to nie jest plan, a jedynie jego namiastka. Poza tym myślisz, że znów wysłałbym dzieci, w tym mojego syna na misję samobójczą.

-To nie misja samobójcza, jeśli się uda – Jack zaśmiał się.

-Jesteś dokładnie taka jak matka, wiesz? Ona uwielbiała pakować się w kłopoty. Niedługo po naszym zapoznaniu się z Autobotami, Miko postanowiła wybrać się z Bulkheadem na misję ratowniczą wprost na statek conów. Ja i Raf oczywiście za nią pobiegliśmy. Potem mieliśmy na głowie całą armię deceptów. Najlepsze jest to, że ona nawet się nie przejmowała niebezpieczeństwem, jakie jej grozi. A takie akcje zdarzały się dość często.

-Mama lubiła zaszaleć.

-Dokładnie tak jak ty.

-No ale nic jej się nie stało! – ojciec Sama złapał się za głowę.

-To były inne czasy Rachel. Może i mógłbym wysłać was do Waszyngtonu, ale co potem? Siedziba conów jest ogromna. Przeszukiwanie jej zajęłoby wam tygodnie – Jack miał trochę racji. My jednak mamy asa w dziedzinie robotyki.

-Dlatego zabralibyśmy ze sobą Mike’a. On włamałby się do ich komputera i znalazł Lockdowna – mężczyzna westchnął.

-Jesteś bardzo przekonująca Rachel. Umówmy się tak. Ja pomówię z waszymi rodzicami, a ty w ogóle zapytaj się przyjaciół, czy wyruszą z tobą na tą misję.

-Oczywiście sir – salutowałam Jackowi i wyszłam z pomieszczenia.

Zadałam sobie sprawę, że jest pora obiadowa i wszyscy są na jadalni. Przyśpieszonym krokiem zaczęłam iść w jej kierunku i po kilku minutach byłam na miejscu. Kiedy dotarłam na stołówkę, od razu zabrałam się za poszukiwania. W końcu udało mi się wypatrzeć Sama, siedzącego przy czteroosobowym stoliku. Podbiegłam do niego i usiadłam na stołku.

-Jest już Mike i Maddy?

-Nakładają sobie jedzenie, a coś się stało?

-Mam plan, a wy musicie mi pomóc – nim chłopak zdążył coś powiedzieć, Mike i Maddy jak na zawołanie pojawili się przy stoliku – Jesteście! – oboje usiedli przy stole, a ja zaczęłam im wszystko wyjaśniać. Kiedy już skończyłam, Sam zabrał głos.

-Mój ojciec się zgodził?

-Trochę mi to zajęło, ale tak. Rozmawia jeszcze z naszymi rodzicami – ręką pokazałam na Mike’a i Maddy – Jeśli oni się zgodzą, razem obmyślimy resztę planu.

-W takim razie, wchodzę – powiedziała Maddy – Już najwyższy czas skopać conom tyłki.

-Ja też - dodał Sam.

-I ja – zakończył Mike – Mam w końcu najważniejsze zadanie – wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a następnie przeszliśmy do posiłku. Nabrałam sobie trochę jedzenia i dołączyłam do reszty.

***

Po obiedzie Jack wezwał nas na naradę. To by oznaczało, że rodzice się zgodzili. Jak najszybciej przeszliśmy do głównej Sali. Oprócz nas byli tam rodzice, Autoboty i część żołnierzy. Stanęliśmy jak najbliżej Jacka, a po chwili mężczyzna zaczął.

-Dziś pewna młoda dama, zaproponowała mi plan. Pierw okazał się dość szalony, ale później logiczny. Owa młoda dama powiedziała mi, bym wysłał ją i trzech innych agentów do Waszyngtonu. Oni weszliby do siedziby Decepticonów, znaleźli Lockdowna, a my otworzylibyśmy most i wpuścili do środka Prime’a i Megatrona. Szalone, nie? – żołnierze zaśmiali się – Postanowiłem więc dopracować ten plan. Najpierw wyślemy grupy, które odwrócą uwagę conów. Zaatakują twierdzę z czterech stron, Rachel , Sam, Maddy i Mike dostaną się do środka. Otworzymy im most przy tylnym wejściu, prawie nie strzeżonym. Zdejmą strażników z pomocą któregoś z botów i wejdą do środka. Później owy Autobot wróci do wojska i razem z resztą drużyny botów pomoże nam walczyć. Będziemy się jak najdłużej starać utrzymać dzieci w tajemnicy. Mike podłączy się do ich komputera i znajdzie Lockdowna. Zespół dostanie się do niego i poda nam informacje o swoim położeniu. Otworzymy most, Optimus i Megatron wejdą do środka i zabiją lorda Decepticonów. Wygramy, odzyskamy Ziemię. Ten plan nie może się nie udać – wszyscy wymieniali ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, a chwilę później zaczęli głośno krzyczeć, dając tym znak, że dadzą radę.

***

Powoli szykowaliśmy się na misję. Przebrałam się już w kostium i zaczęłam wybierać broń. Przypięłam sobie dwa mini blastery, pięć małych noży, a do plecaka wsadziłam kilka granatów, wodę, latarkę i linę. Komunikator od razu przypięłam do ucha. Już miałam wyjść, kiedy do pokoju weszła mama. Miała w rękach jakieś dziwne urządzenie. Był dość durze, srebrne, o owalnym kształcie w wypustkami. Musiało być też trochę ciężkie, bo mama niosła nie z trudnością, ale może to wina wielkości. Bez słowa wsadziła je do mojego plecaka.

-Mamo, co to jest?

-Broń. Bardzo potężna. Nazywa się „Ultra Zbroja”. Założysz ją, a będziesz niezwyciężona.

-Ale jak mam ją założyć, to koło? – kobieta zaśmiała się.

-Będziesz wiedziała. Ale użyj ją w ostateczności. Od lat ją ukrywam. Najpierw przed wojskiem, potem przed Decepticonami.

-Dlaczego?

-To Cybertroniańska broń. Chcieliby ją opatentować, że tak to ujmę. Ale tak potężna broń w nieodpowiednich rękach, byłaby niebezpieczna. Jeśli teraz się o niej dowiedzą, będziemy mieć nie lada kłopoty. 

-Zapamiętam – uśmiechnęłam się do mamy, a ona mnie przytulia.

-Uważaj tam na siebie. Wejdziesz w samą paszczę lwa. Będzie tam cała armia conów.

-Ty sobie dawałaś radę. Ja też sobie poradzę – Miko zaśmiała się i wypuściła mnie z objęć – Będę uważać, obiecuję.

***

Żołnierze już zaczęli atak. I my przygotowywaliśmy się do przejścia przez portal. Razem z Catapult staliśmy przed mostem ziemnym i czekaliśmy na jego uruchomienie. Trochę się bałam, ale strach przezwyciężała chęć zabicia Lockdowna i odzyskania Ziemi. Takie jest nasze zadanie. W końcu most został otwarty i spokojnym krokiem przeszliśmy przez portal.

Znaleźliśmy się obok tylnego wejścia, było ono dokładnie za rogiem. Ja i Catapult wychyliłyśmy się lekko. Dwa cony, jeden za drugim. Rozmawiały ze sobą. Fembotka uśmiechnęła się, uruchomiła blaster i wystrzeliła nim prosto w głowę pierwszego. Pocisk przeleciał przez nią i trafił również drugiego cona. Wszyscy podeszliśmy do wejścia. Catapult coś wklikała i drzwi się otworzyły. 

-Powodzenia dzieciaki. Uważajcie tam na siebie – nie zdążyliśmy nic odpowiedzieć, bo fembotka zmieniła się w motocykl i pojechała do reszty. Bez słowa weszliśmy do środka i zaczęliśmy poszukiwania Lockdowna.

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział XIII - Strata


Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać.

Suzanne Collins

Moje kolana opierały się o mokrą ziemię, w zdrętwiałej dłoni nadal trzymałam detonator, którym ją zabiłam… Czy postąpiłam właściwie? To pytanie będzie mnie dręczyć przez resztę życia. Kolejne łzy spłynęły po policzkach. Czy śmierć Lockdowna była warta jej poświęcenia?

-Rachel! – usłyszałam głos mamy.

-Skarbie! – dołączył głos taty. Nie mogłam jednak wydusić ani słowa. Nadal widziałam jej twarz, słyszałam jej głos – Rachel, tu jesteś – powiedział Scott i przytulił mnie – Tak się o ciebie martwiłem. Co spowodowało wybuch? Nie mieliśmy przecież żadnych bomb – nadal nic nie mówiłam. Zresztą, co niby miałam powiedzieć. Że Jade kazała mi odpalić bomby?

-Rachel – powiedziała dużo spokojniejsza mama i pogładziła mnie po głowie. Nawet nie mogłam na nią spojrzeć – Gdzie jest Jade? – właśnie tego pytania obawiałam się najbardziej. Mimowolnie upuściłam z dłoni detonator i rzuciłam się jej na szyję. Mama przytuliła mnie, a z moich oczu zaczęło wypływać jeszcze więcej łez.

-Chciałam uciec…chciałam żebyśmy obie uciekły…ale ona…. – mówiłam przez płacz – Ona dała się złapać. Zostawiła detonator. Chciała żebym to zrobiła… Ja nie chciałam…

-Wiem kochanie, wiem. Już dobrze. Wszystko będzie dobrze.

***

Siedziałam w pustym pokoju. Było ciszej niż zazwyczaj. Wydawało mi się, że słyszę płacz Mike’a, ale to raczej niemożliwe. Jego pokój jest za daleko. Ja staram się ukrywać łzy. Przy mamie mogę być sobą, ale nie przy wszystkich. Nie przy Mike’u…

Spojrzałam na łóżko naprzeciwko mnie. Idealnie poskładana pościel, książka pod poduszką, pistolet na stoliku. Dokładnie tak, jak Jade zawsze układała. Była perfekcyjna, bezbłędna. Oddała życie za brata. Zabiła Lockdowna dla Ziemi. Teraz wszystko się naprawi. Taką przynajmniej mam nadzieję. Nasz świat zasługuje na coś więcej.

Jeszcze raz spojrzałam na książkę pod poduszką. Wiem, że nie powinnam, ale ciekawość jak zawsze wzięła górę. Wstałam z łóżka i wyjęłam książkę. Ku mojemu zdziwieniu, nie była to żadna powieść czy coś w tym stylu, a jedynie dziennik. Przez cały ten czas myślałam, że ona po prostu czyta, a ona zapisywała dni wojny. Niepewnie otworzyłam na losowej stronie.

Znów to samo. Rachel znów marzy o niemożliwym. Nie mam pojęcia, jak ona to robi. Cały czas ma nadzieję, że ta wojna jest możliwa do wygrania, że Autoboty nas uratują. Przecież to nie ma sensu. To przez nie całe to cholerstwo! Ale jednak, muszę przyznać, nie pogardziłabym armią botów po naszej stronie. A Optimus Prime to było by już spełnienie marzeń. Tylko on może nas uratować. Uratować Mike’a…

Nie wiarygodne. Ona naprawdę podziwiała moją nadzieję… A to ja podziwiałam ją. Przeszłam na ostatnią zapisaną stronę.

To jest to. Nasza pierwsza, poważna misja. Rachel się spisała. Przekonała Jacka, a to się nie zdarza. Teraz tylko musimy wykończyć Lockdowna. A ja mam na to sposób… Nie skończy się to pewnie dobrze, ale nie mam wyboru. Robię to dla Mike’a. Muszę mu zapewnić normalną przyszłość. Dlatego jeśli nie wrócę Mike, musisz wiedzieć jedno. Kocham cię bardziej niż kogokolwiek. Jesteś całym moim światem i moją nadzieją na lepsze jutro. Nigdy nie trać nadziei, ani wiary w swoje siły. Dasz radę, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Zawsze znajdziesz wyjście z opresji. Jestem tego pewna. Jeszcze raz kocham cię i jestem z ciebie dumna. Żegnaj. Twoja Jade.

Łzy znów leciały mi siurkiem. Nie mogłam uwierzyć, że ona odeszła, a do tego przeze mnie. Poświęciła się, ale przecież nie musiała. Optimus i Megatron pokonaliby Lockdowna tak czy siak, wiem to. Ale ona chciała uratować brata za wszelką cenę. A teraz jej nie ma… Boże, jak Mike się będzie czuł, kiedy dowie się, że to przeze mnie zginęła? I jak mu to powiedzieć? A może już wie? Jeśli nie, to ja muszę być osobą, która mu to powie.

***

Niepewnie zapukałam do drzwi. Po odpowiedzi weszłam do środka. Mike leżał na łóżku i dłubał przy jakimś dziwnym małym pudełeczku. Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego. Chłopak podniósł się i spojrzał na mnie z uśmiechem.

-No i wygraliśmy, nie? – powiedział wesoły, a mi znów zachciało się płakać. Więc jednak nie wie…

-Tak Mike, wygraliśmy.

-Słyszałem, że ty i Jade zrobiłyście z Lockdowna stertę nic nie wartego metalu. To musiało być super uczucie, zabić lidera Decepticonów.

-W sumie…to Jade go zabiła. Ja tam tylko stałam – i uruchomiłam detonator, który ją zabił – To przy czym tak dłubiesz? – zmieniłam temat żeby się nie rozpłakać. Chłopak odwrócił pudełko i podał mi je. Była to świąteczna pozytywka z wesołą rodziną, która jeździ saniami wokół wielkiej choinki.

-Jade dostała ją od rodziców na piąte urodziny, ale podczas jednego z ataków deceptów zepsuła się. Ma za niedługo urodziny, więc chcę ją dla niej naprawić. Na pewno się ucieszy – no nie. Nawet zmiana tematu sprowadziła nas do Jade. Muszę mu powiedzieć, już, teraz.

-Mike – powiedziałam drżącym głosem, a chłopak odwrócił się w moją stronę -  Muszę powiedzieć ci, jak Jade zabiła Lockdowna.

-Jasne, chętnie wysłucham tej historii – raczej w to wątpię.

-Widzisz, Optimus i Megatron walczyli z Lockdownem, ale przegrywali. Jade postanowiła, że im trochę…bardzo pomoże. Pierw udało jej się odstrzelić mu rękę. Decept nieźle się wkurzył i zaczął iść w naszym kierunku. Miałyśmy uciec razem, ale Jade została. Lockdown podniósł ją i chciał zabić. Wtedy zobaczyłam, że na ziemi leży jej plecak, a w środku detonator od bomby – z każdym kolejnym słowem, mina Mike’a robiła się coraz smutniejsza, a z moich oczu mimowolnie leciały łzy – Miała do siebie przyczepione kilka bardzo potężnych bomb, a ja miałam detonator. Chciała… żebym…to…zrobiła.

-Ale...ona nie…ona nie może…

-Przepraszam cię Mike. Powinnam była ją powstrzymać. A ja zamiast tego odpaliłam ładunki… - nie mogłam już dłużej wytrzymać. Łzy znów leciały siurkiem, ale kamień  spadł z mojego serca, kiedy powiedziałam mu prawdę. Spojrzałam na Mike’a, który był nadzwyczajnie poważny. Nie płakał, ale patrzył na mnie ze smutkiem.

-Wiem, że to nie twoja wina. Jade zawsze chciała ocalić świat i właśnie to zrobiła – chłopak przysunął się bliżej mnie, a potem przytulił. Był taki odważny…taki wytrwały. Ja nie mogłam przestać płakać, więc wtuliłam się w jego bluzę, a łzy dalej spływały.

 

Narracja trzecio osobowa

Srebrny Transformer chodził po gruzowisku. Szukał. Szukał ciała swojego pana. Z jednej strony miał nadzieję, że on nie żyje. Mógł by wtedy zająć jego miejsce i dowodzić Decepticonami. Z drugiej jednak strony, zawsze miał szczęście do bardzo wytrzymałych i powracających z martwych panów. Musiał się więc upewnić, że Lockdown rzeczywiście nie żyje.

W końcu dotarł na miejsce wybuchu. Nie musiał długo szukać, bo od razu zauważył swojego pana. Był rozerwany na kilka części. Jedyną spójną całość tworzył tułów, głowa i prawa noga. Reszta kończyn była porozrzucana gdzieś na gruzach.  Podszedł bliżej i sprawdził stan iskry swego pana. Ku jego zaskoczeni, nadal był aktywny, nadal żył.

-Starscream – niespodziewanie odezwał się ledwo słyszalnym głosem i otworzył oczy – Pomóż…mi…

-Oczywiście mój panie. Grupa medyków już leci. Nakazałem im patrolować gruzy i szukać ciebie, a los chciał, że to ja cię znalazłem.

-Dlaczego…dlaczego nie mogę się ruszyć.

-Mocno oberwałeś panie. To ludzkie dziecko miało bomby, które niemal cię zgasiły.

-Wiec to przez tą dziewczynkę?

-Owszem, ale ona na szczęście nie przeżyła wybuchu – Starscream uśmiechnął się wrednie – Kiedy już dojdziesz do siebie, zemścimy się na reszcie tych nic nie wartych ssaków. Damy im porządną i ostatnią lekcję, że z Decepticonami, się nie zadziera.

sobota, 11 lipca 2015

Rozdział XII - Bitwa


Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.

Joanne Kathleen Rowling

-Rachel! Rachel odezwij się! – usłyszałam głos mamy zaraz po zniknięciu tarczy, ale przez moment mnie zamurowało i nie mogłam nic powiedzieć – Rachel do cholery!

-Jestem mamo, jestem – odezwałam się po chwili, a kobieta odetchnęła.

-Wszystko w porządku?  Gdzie jesteście? Komunikacja padła, więc zaryzykowaliśmy i zaatakowaliśmy cony. Udało nam się zniszczyć tarczę chroniącą ten teren. Co tam się stało?

-Tego nie da się tak łatwo wytłumaczyć. Zacznę jednak od tego, że ta tarcza miała trzymać nas w zamknięciu, nie wiem co zresztą, bo tylko mnie udało się wydostać i uciec po pomoc i szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia gdzie jestem.

-Jak to trzymać w zamknięciu? Lockdown wiedział, że ktoś przyleci? – w głosie mamy dało się słyszeć zaniepokojenie.

-Tak, przyleciał tylko dlatego, że chciał na nas zapolować. Ale to nie jest teraz ważne. Musicie znaleźć resztę ja sobie poradzę – już po chwili żałowałam tych słów. Tuż za mną znów pojawił się Starscream. Z jego oka wypływał energon, a na jego twarzy widniał wredny uśmiech – Wiesz co mamo, odwołuję to ostatnie. Jednak przyda mi się pomoc.

-Co masz na myśli?

-Powiedzmy, że zaraz będę mieć bliskie spotkanie z komandorem Decepticonów.

-Boże… Rachel, uciekaj! Namierzyłam cię i wysyłam Ironchide’a, ale dojazd może mu trochę zająć. A teraz biegnij!

Szybko wykonałam polecenie mamy i zwiewałam jak najszybciej mogłam. Con się nie śpieszył, bawił się. To w sumie dobrze. Jestem pewna, że Ironchide zjawi się lada chwila.

Jak na zawołanie przede mną pojawił się mój stróż. Na dzień dobry walnął Starscream’a pięścią w twarz. Con upadł, a za nim się podniósł Ironchide podszedł do mnie.

-Nic ci nie jest? – zapytał z niepokojem – Jesteś ranna?

-Wszystko w porządku – w tym czasie Scream zdążył wstać. Jego pazury wydłużyły się, uśmiech zniknął z twarzy, a pojawiła się złość.

-Durny Autobocie! Nie wiesz kim jestem?!

-O, wiem doskonale Starscream. Komandor Deceptów, nawet niedoszły przywódca, który jak zwykle jest ukrywany przez swojego lidera. Nie miałem pojęcia, że służysz Lockdownowi.

-Jest wspaniałym liderem, ale nie lepszym od Megatrona. Dziękuję Barricade’owi, że ściągnął mnie na tą planetę.

-Więc on też tu jest – durny con. Wszystko wygaduje.

-Oczywiście. Lockdown ma najlepszych wojowników.

-Nie licząc ciebie – Starscream zacisnął zęby, a Ironchide uśmiechnął się.

-Kończmy już tę zabawę!

-Zgadzam się – odezwał się ktoś nad nami. Spojrzałam w górę i zobaczyłam mamę spuszczającą się po linie z helikoptera. Miała na sobie bardzo podobny do mojego strój. Jej nie miał kurtki, a jedynie rękawiczki bez palców sięgające ramion oraz buty do kolan – Tęskniłeś Screamy?

 -Miko… - powiedział ze złością – Nie sądziłem,  że jeszcze cię spotkam.

-Ja także. Byłam pewna, że Predacony się z tobą rozprawiły. Jak jednak widzę oszczędziły cię, przynajmniej w części – con znów zacisnął zęby, a mama się zaśmiała – Znów załatwi cię najsłabsza istotka. Rachel, idź do reszty swojej drużyny – zwróciła się do mnie mama, a ja szybko pobiegłam w stronę labiryntu.

Kiedy dotarłam na miejsce, okazało się, że labirynt zniknął. Ziemia znów była normalna. Nigdzie jednak nie widziałam Sama, ani w ogóle nikogo. Niespodziewanie usłyszałam odgłosy walki. Odwróciłam się i w oddali ujrzałam walczące Catapult i Jade. Szybko podbiegłam do nich, ale kiedy dotarłam na miejsce nie został już ani jeden con.

-Jak widzę mnie nie potrzebujecie – powiedziałam uśmiechając się

-Skąd że, jesteś nam  niezbędna – odpowiedziała mistrzyni sarkazmy Jade – Ale tak na poważne, Catapult rozprawi się z resztą conów w tym sektorze, ja idę szukać Mike’a. Zawieruszył się gdzieś po naszej małej powodzi. Pomożesz mi?

-Jasne – obie zaczęłyśmy iść przed siebie. Wszędzie unosił się dym, pewnie skutek bitwy, co utrudniało widoczność – Kiedy dokładnie ci się zgubił.

-Niedługo po twojej ucieczce. Lockdown się zbliżał i kazałam mu się schować, a potem nadleciało wojsko.

-Nie może być daleko – powiedziałam, a chwilę później Jade stanęła jak wryta. Patrzyła w jeden punkt w oddali i nic nie mówiła – Jade? Co się dzieje? – dziewczyna nie odpowiadała. Spojrzałam w stronę jej miejsca zainteresowania i teraz to ja nie mogłam wydusić słowa. Na ziemi leżał nieruchomy Mike. Dziewczyna w końcu obudziła się i pobiegła do brata. Po chwili i ja do niej dołączyłam.

Chłopak leżał nieruchomo, miał zamknięte oczy i był nieprzytomny. Nie widziałam żadnych ran, więc nie bardzo wiedziałam, co mu się stało. Jade przystawiła głowę do jego piersi.

-Boże! On nie oddycha! – nim zdążyłam zareagować dziewczyna już rozpoczęła resuscytację – Nie zrobisz mi tego mały smarkaczu! Słyszysz mnie?! – trzy wdechy i na nowo. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje – Obudź się mały, no już! – Jade uderzyła brata pięścią w pierś najmocniej jak umiała, a on momentalnie otworzył oczy i zrobił głęboki wdech – Dzięki Bogu… ?Jak mogłeś mnie tak nastraszyć?!

-Przep…ra – próbował wydusić z siebie chłopak, ale nie dał rady.

-Nic nie mów Mike. Zaraz wezwę pomoc, zabiorą cię do bazy – dziewczyna wstała i zadzwoniła po helikopter, a ja zostałam z czarnowłosym.

-Kto cię tak załatwił?

-Nie mam pewności – mówił już normalnie – Uciekałem, a potem jakiś con o fioletowej zbroi i twarzy jak z horroru pojawił się nie wiadomo skąd i rzucił mną o ścianę labiryntu. Myślałem, że już po mnie – chwilę później wróciła Jade, a z nią jej mama, która zabrała Mike’a do helikoptera.

-Jakie rozkazy? –zapytałam.

-Jeden. Naszym priorytetem jest Lockdown. Mamy go zabić za wszelką cenę. Obecnie znajduję się dziesięć kilometr stąd na południe. Prime i Megatron z nim walczą.

-Więc lepiej ruszajmy – dziewczyna uśmiechnęła się i obie zaczęłyśmy biec w stronę naszego celu.

***

-Trzymasz się – zapytałam w połowie drogi – Z Mikiem mogło źle się skończyć.

-Wiem. Nie darowałabym sobie, gdyby coś mu się stało. Dlatego on nie może już brać udziału w żadnej misji. Muszę tego dopilnować.

-Masz rację, powinien jeszcze trochę zaczekać – Jade zatrzymała się, a ja poszłam w jej ślady.

-Nie uważa, że nie jest gotowy. Poradziłby  sobie. To ja nie jestem gotowa. Przez te wszystkie lata opiekowałam się nim, dbałam o jego bezpieczeństwo. Teraz on dorasta i przestaje był moim małym braciszkiem. Nie chcę tego stracić…

-Jade, on zawsze będzie twoim młodszym bratem, bez względu na wiek.

-Tak wiem. Po prostu brakuje mi lat, kiedy naszą największą przygodą było podkradanie dodatkowych bułek ze stołówki. To był okres, kiedy było bardzo mało jedzenia. Mike był głody, a nie mogliśmy brać dokładek, więc zakradaliśmy się nocami do jadalni i kradliśmy choćby po jednej. Już wtedy uważaliśmy się za agentów.

-Byłaś i jesteś wspaniałą siostrą.

-Po prostu zrobię dla niego wszystko – uśmiechnęłyśmy się do siebie i po chwili znów biegłyśmy.

***

Dotarłyśmy na miejsce. Panował chaos. Optimus i Megatron walczyli z Lockodownem, boty z conami, a żołnierze i rebelianci strzelali gdzie popadnie. I co my niby miałyśmy zrobić? Conów było więcej, ale boty i ludzie cobie radzili. Optimus i Megatron też dawali radę. I gdzie tu miejsce dla nas?

-Jade, co my tu mamy robić?

-Wiesz, przez moment pomyślałam to samo. Ale znam już odpowiedź – mówiąc to dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła zza pleców mini blaster. Wycelowała w Lockdowna, który w tym momencie okładał pięściami byłego lidera deceptów i trafiła go prosto w łączenie ręki z tułowiem. Człon odpadł od ciała, a zdenerwowany con spojrzał w naszą stronę ze zdenerwowaniem – Lepiej stąd uciekaj, chyba go wkurzyłam.

-Jade, obie stąd uciekajmy.

-Nie – spojrzała na nią pytająco – Opiekuj się Mikiem. Niech nie pakuje się w kłopoty.

-Jade co ty…

Nie zdążyłam dokończyć bo dziewczyna podbiegła zaczęła biec do Lockdowna. Wtedy zauważyłam, że na ziemi leży jej plecak. Zajrzałam do środka i zobaczyłam jedynie detonator do bomby. Już wiedziałam co ona planuje. Znów spojrzałam na dziewczynę, którą dokładnie w tym momencie podnosił Lockdown. Zobaczyłam, że od wewnątrz kurtki ma przypięte kilka bomb. Jade spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Chciałam krzyczeć, ale wiem, że zepsułabym cały jej plan. Patrzyłam na nią, kiedy con miażdżył ją w dłoniach. Chciała, żebym ukróciła jej cierpienie. Drżącymi rękami, nacisnęłam czerwony przycisk na detonatorze.

W tej samej chwili wielki wybuch bomb oślepił mnie i wyrzucił kilka metrów dalej. Czułam żar, który nie tylko parzył moje ciało, ale i serce. Kiedy już udało mi się pozbierać z ziemi, po Jade nic nie zostało. Zaczęłam cała się trząść, aż z bólu upadłam na kolana. Krzyczałam. Najgłośniej jak tylko potrafiłam, żeby tylko zagłuszyć cierpienie. Krzyczałam, póki nikt nie słyszał. Łzy spływały siurkiem po policzkach, nie mogłam się uspokoić. W głowie miałam obraz jej spokojnej twarzy, kiedy mówiła „Opiekuj się Mikiem”. Nie zawiodę cię Jade. Obiecuję.