środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział IX - Druga szansa


Kto szuka, ten najczęściej coś znajduje, niestety czasem zgoła nie to, czego mu potrzeba.

John Ronald Reuel Tolkien

Siedzieliśmy w Domu i jedliśmy kolację. Postanowiliśmy, że zostaniemy tu do rana. W dzień bezpieczniej się lata. Poza tym, tata myśli nad złączeniem sił buntowników i wojska, a przy tym przeprowadzką do naszej nowej bazy. Mam nadzieję, że zamieszka z nami i że już nigdy nas nie opuści. Chyba nie przeżyłabym takiej rozłąki.

Po wspólnej kolacji wybrałam się z mamą na trening. Obiecałam sobie, że będę starać się z całych sił i osiągnę swój cel. Zostanę agentką armii. Mama jest świetną nauczycielką, więc mam nadzieję, że dość szybko osiągnę ten cel.

***

Nastał ranek i wszyscy zaczęli powoli się zbierać. Jedynie Mike nie chciał wyjeżdżać. Widać było, że spodobała mu się Maddie i nie chce jej zostawiać. Zrozumiałe jest, że dziewczyna nie opuści ojca i nie pojedzie z nim do wojskowej bazy. Mimo to, Mike nadal nie odpuszczał i starał się ją namówić do przeprowadzki. Patrząc na nią, zakłopotaną całą tą sytuacją, postanowiłam coś zaradzić. Znienacka chwyciłam ją za ramię i pociągnęłam do drzwi, na zewnątrz. Mike nie zdążyła nas zatrzymać i spokojnie wydostałyśmy się na dwór.

-Dzięki – powiedziała Maddy – Mike to fajny chłopak, ale nie potrafi odpuścić.

-Ty wiesz, że mu się podobasz?

-Raczej trudno tego nie zauważyć, ale ja nic do niego nie czuję. Nie chcę dawać mu nadziei.

-Dobrze robisz – tym razem Maddy chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.

-Chodź, przejdźmy się – szłyśmy w nieznanym kierunku przyglądając się słońcu. To było nieco dziwne. Przez tyle lat wieczne chmury zastawiały mi coś tak pięknego i niezwykłego. Teraz, mogę oglądać słońce każdego dnia.

-Powiedz, jak się żyje w wielkim mieście?

-Szczerze, tutaj żyje się dużo lepiej. Tu jest czysto i pięknie, a nad dachem twojego „domu” nie latają statki conów. Masz duże szczęście, że mieszkasz tutaj.

-Wiesz, czasami ciągnie mnie w nieznane. Chcę wsiąść do auta, odpalić silnik i pojechać w siną dal. Męczy mnie ciągłe ukrywanie i walka – niespodziewanie zatrzymałyśmy się. Maddy odwróciła wzrok, a ja nie wiedziałam co się stało.

-Maddy? Co się dzieje?

-Korci mnie z wami jechać. Wiem, że tu jest mój Dom, mój ojciec, a jednak chcę lecieć z wami.

-Może w krótce nie będziesz musiała wybierać. Mój ojciec chce połączyć siły z wojskiem. Możliwe, że będziemy mieli wspólną bazę – dziewczyna uśmiechnęła się, ale po chwili uśmiech zniknął z jej twarzy, a pojawił się lęk. Czerwono włosa patrzyła w jakiś punkt w oddali. Odwróciłam się w kierunku, gdzie padał jej wzrok i od razu zrozumiałam niepokój dziewczyny. W oddali było widać pędzące samochody i lecące samoloty. Nie było ani chwili do stracenia. Złapałam dziewczynę i pociągnęłam za sobą. Pobiegłyśmy jak najszybciej mogłyśmy, ale samoloty zbliżały się zbyt szybko. Raptem tuż przed nami samoloty zmieniły się w cony. Otoczyły nas. Nie miałyśmy żadnej drogi ucieczki.

-Elita! – wykrzyknęła po pomoc Maddy, ale wiedziałam, że nikt nas nie usłyszy. Zaszłyśmy zbyt daleko. Strasznie żałowałam, że nie zabrałam ze sobą broni. Wiedziałam, że decepty raczej nas nie oszczędzą – Elita! – zawołała ponownie, ale nikt nie przybył. Było widać, że się boi. Jeszcze nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. W sytuacji, bez wyjścia.

Niespodziewanie przez jednego z conów przeleciał pocisk. Robot padł, a drugi, nieco zdezorientowany zaczął rozglądać się poszukiwaniu napastnika. Ja zauważyłam go już po chwili. Stał kilka metrów za nim. Był wielkim botem o szarej zbroi. Jego oczy były czerwone, a na klatce piersiowej widniał fioletowy, nieznany mi znak. Jego hełm i zbroja były ostro zakończone. Nim drugi decept zdążył zaatakować, nieznajomy uruchomił swoje ostrze i przebił nim cona. Niestety w między czasie zdążyły do nas dojechać inne Decepticony. Było ich dość sporo, ale nieznajomy bot ruszył do walki. Chwilę później, z powietrza nadleciał bot, o dobrze znanych mi kolorach. Był mniej więcej wielkości czerwonookiego, a jego zbroja była czerwono – niebieska. Z pleców wystawał mu wielki jetpack.  Na jego ramieniu widniał znak Autobotów. Dobrze widziałam kim jest ten bot.

-Optimus – szepnęłam, a zdziwiona Maddy spojrzała na mnie. Nie zwracała na nią uwagi, tylko z niedowierzaniem przyglądałam się Prime’owi. Na jego widok decepty o mało nie zemdlały. Optimus uruchomił swoje blastery i zaczął strzelać w decepty. W tym czasie nieznajomy niepostrzeżenie odcinał głowy wrogom. Już po minucie, nie został ani jeden con. Optimus wylądował przed nami, a po chwili dołączył i nieznajomy – Optimus Prime. Nie wierzę, to naprawdę ty.

-Witaj Rachel. Miło cię w końcu poznać.

-Skąd znasz moje imię?

-Przez długi czas ja i Trzynastu Prime’ów przyglądaliśmy się Ziemi. Ostatecznie dostałem misję wyzwolenia jej z rąk Lockdowna. Zaimponowały mi twoje czyny. Walczyłaś w imię swojego świata z dużo potężniejszymi od ciebie Decepticonami.

-Robiłam co do mnie należy – Prime uśmiechnął się, a ja postanowiłam przedstawić mu Maddy – Optimusie, to jest Maddy, moja przyjaciółka i członkini rebeliantów. Ona, jak i wiele innych walczy z deceptami.

-To nic takiego – chyba ją zawstydziłam – Staram się jak mogę.

-Jak na twój wiek, robisz bardzo wiele.

-Optimusie – odezwał się nieznajomy – Ciężko mi to przyznać, ale kiedy to ja dowodziłem Decepticonami, nie udało mi się pokonać Ziemi – o czym on mówi? – Lockdown nie jest łatwym przeciwnikiem.

-Gdyby nim był Megatronie, nie prosiłbym cię o pomoc.

-Megatron?! – cofnęłam się o kilka kroków od robota – Byłam pewna, że nie żyjesz. Optimusie, co on tutaj robi?! To przecież zdrajca!

-Nie musisz się obawiać Rachel – Optimus podszedł do mnie i przykucnął – Megatron popełnił wiele błędów, ale zmienił się. Pomoże nam wygrać tę wojnę.

-Nie rozumiem, jak możesz mu ufać. Po tym co zrobił – spuściłam wzrok. Nie rozumiałam Optimusa. Przecież Megatron zniszczył ich dom.

-Każdy zasługuje na drugą szansę. Nie zapominaj o tym – westchnęłam i ponownie spojrzałam na Optimusa – Zabierzmy was do rodziców – chwilę potem Prime zmienił się jakiś dziwny wojskowy samochód. Megatron natomiast zamienił się w jakiś nieznany mi odrzutowiec. Razem z Maddy wsiadłyśmy do Optimusa i wszyscy wróciliśmy do Domu.

Przed wejściem czekali już na mnie rodzice. Wyraz twarzy mamy, kiedy Optimus przybrał formę robota był co najmniej zaskakujący. Przyglądał mu się z lekko uchylonymi ustami. Nic nie mówiła. Ona zwykle się tak nie zachowywała. Zareagowała dopiero, kiedy Megatron wylądował i zmienił się w robota. Na jego widok otrząsła się i wyciągnęła broń. Już miała strzelać, kiedy Optimus ją zatrzymał.   

-Jest po naszej stronie. Nic wam nie zrobi – mama powoli opuściła broń, ale nie spuszczała Megatrona z oczu. Widać było, że mu nie ufała.

-Optimusie, jak to możliwe, że tutaj jesteś? Przecież połączyłeś się z Wszechiskrą.

-Owszem, a ja i Trzynastu Prime’ów ustaliliśmy, że trzeba odbić Ziemię. Dlatego zostałem tu wysłany na pewien czas.

-Pewien czas?

-Nie mogę zostać na zawsze. Wypełnię swoją misję i wrócę.

-Rozumiem – mama zaśmiała się – Autoboty nie uwierzą jak im powiem – raptem z bazy wyjechała Elita i przybrała formę robota. Z niedowierzaniem patrzała na Optimusa.

-Więc jednak – powiedziała szeptem – Jednak żyjesz.

-Elita? Czy to naprawdę ty? – również z niedowierzaniem powiedział Prime. Optimus zbliżył się do niej, ale ona zmieniła się w samochód i odjechała. Bez wahania bot ruszył za nią.

-O co jej chodzi? – zapytałam.

-Kiedyś czuli coś do siebie – odpowiedział Megatron.

-Nie ciebie pytam – rzuciłam robotowi wrogie spojrzenie, a on odwrócił wzrok.

-No nic, nie ma co tu tak stać – mama złapała mnie za rękę – Chodźmy do domu – i wszyscy weszliśmy do bazy.

Oczami Optimusa

Złapałem ją niedaleko. Nadal nie mogłem uwierzyć, że naprawdę tu jest. Przybraliśmy formy botów i stanęliśmy naprzeciwko siebie. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Nie widzieliśmy się od połowy wojny.

-Myślałem, że cię straciłem – zacząłem w końcu.

-Znam to uczucie – odpowiedziała. Za każdym razem kiedy słyszę jej głos, moja iskra zaczyna jaśniej świecić.

-Gdzie się podziewałaś?

-Przez większość czasu latałam po nieznanych częściach kosmosu. Szukałam deceptów, których mogłabym załatwić. W końcu rozbiłam się na Ziemi.

-Na szczęście. Inaczej nigdy byśmy się nie spotkali.

-Być może masz rację – nie mogłam wytrzymać. Przyciągnąłem Elitę bliżej i pocałowałem ją. Na początku fembotka się opierała, ale po chwili przestała. Zarzuciła rękę na moją szyję, a ja przytuliłem ją.

-Tęskniłem za tobą Elita.

-Ja za tobą też Optimusie. I to bardzo.

Oczami Rachel

Wszyscy siedzieliśmy w garażu. Nikt nie spuszczał wzroku z Megatrona, który najwyraźniej był nieco zdenerwowany całą tą sytuacją. Po kilkunastu minutach wstał, a mama od razu wycelowała w niego broń.

-Nie skrzywdzę was.

-Mam powody by myśleć inaczej – mama posłała robotowi wrogie spojrzenie. Niespodziewanie tata zabrał jej broń i pociągnął za rękę.

-Daj spokój Miko. Jeżeli Prime mu zaufał, to musiał mieć powód.

-Czyli to jednak ty Miko – ponownie odezwał się Megatron – Tak podejrzewałem. Jesteś teraz silną i piękną kobietą. Masz też wspaniałą córkę – bot spojrzał na mnie – Zapomnijmy o naszych…konfliktach z przeszłości. Liczy się co jest teraz.

-Zamknij się. Nie da się zapomnieć tego, co zrobiłeś.

-Naprawdę jest mi przykro – po tych słowach Megatron wyszedł na zewnątrz. Trochę zaczynałam mu współczuć, ale tylko trochę. Kiedy bot opuścił bazę, rodzice poszli do biura taty. Nie chciałam siedzieć z Jade i Samem, którzy również ciągne rozmawiali o tym, że Megatron jest zagrożeniem, ani z Mikiem, który ciągle zarywał do Maddy. Postanowiłam, że również wyjdę na zewnątrz.

Na zewnątrz spotkałam Megatrona. Siedział przed Domem i wpatrywał się w niebo. Niepewnie podeszłam i usiadłam obok niego.

-Popełniłem wiele okropnych błędów – odezwał się znienacka – Już chyba nikt mi nigdy nie zaufa.

-Optimus ci zaufał – Megatron odwrócił wzrok – I ja powoli zaczynam ci ufać – znów spojrzał na mnie – Widzę, że najchętniej cofnął byś czas i odczynił wszystkie swoje grzechy. Rozumiem to. Rozumiem też, że pragniesz odkupienia , a przede wszystkim zrozumienia.

-Jesteś bardzo mądrą dziewczynką Rachel.

-Dziękuję – trochę niepewnie położyłam rękę na leżącej obok dłoni Megatrona. Bot uśmiechnął się lekko, a ja odwzajemniłam uśmiech. Już dużo pewniej przysunęłam się bliżej i przytuliłam do niego. Optimus miał rację. Każdy zasługuje na drugą szansę.

2 komentarze:

  1. Uśmiecham się do monitora gdy czytam :3 Idzie Ci świetnie i życzę jak najwięcej weny! :))

    OdpowiedzUsuń