Zagłuszanie
bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.
Joanne Kathleen Rowling
-Rachel!
Rachel odezwij się! – usłyszałam głos mamy zaraz po zniknięciu tarczy, ale
przez moment mnie zamurowało i nie mogłam nic powiedzieć – Rachel do cholery!
-Jestem
mamo, jestem – odezwałam się po chwili, a kobieta odetchnęła.
-Wszystko w
porządku? Gdzie jesteście? Komunikacja
padła, więc zaryzykowaliśmy i zaatakowaliśmy cony. Udało nam się zniszczyć
tarczę chroniącą ten teren. Co tam się stało?
-Tego nie da
się tak łatwo wytłumaczyć. Zacznę jednak od tego, że ta tarcza miała trzymać
nas w zamknięciu, nie wiem co zresztą, bo tylko mnie udało się wydostać i uciec
po pomoc i szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia gdzie jestem.
-Jak to
trzymać w zamknięciu? Lockdown wiedział, że ktoś przyleci? – w głosie mamy dało
się słyszeć zaniepokojenie.
-Tak,
przyleciał tylko dlatego, że chciał na nas zapolować. Ale to nie jest teraz
ważne. Musicie znaleźć resztę ja sobie poradzę – już po chwili żałowałam tych
słów. Tuż za mną znów pojawił się Starscream. Z jego oka wypływał energon, a na
jego twarzy widniał wredny uśmiech – Wiesz co mamo, odwołuję to ostatnie.
Jednak przyda mi się pomoc.
-Co masz na
myśli?
-Powiedzmy,
że zaraz będę mieć bliskie spotkanie z komandorem Decepticonów.
-Boże…
Rachel, uciekaj! Namierzyłam cię i wysyłam Ironchide’a, ale dojazd może mu
trochę zająć. A teraz biegnij!
Szybko
wykonałam polecenie mamy i zwiewałam jak najszybciej mogłam. Con się nie
śpieszył, bawił się. To w sumie dobrze. Jestem pewna, że Ironchide zjawi się
lada chwila.
Jak na
zawołanie przede mną pojawił się mój stróż. Na dzień dobry walnął Starscream’a
pięścią w twarz. Con upadł, a za nim się podniósł Ironchide podszedł do mnie.
-Nic ci nie
jest? – zapytał z niepokojem – Jesteś ranna?
-Wszystko w
porządku – w tym czasie Scream zdążył wstać. Jego pazury wydłużyły się, uśmiech
zniknął z twarzy, a pojawiła się złość.
-Durny
Autobocie! Nie wiesz kim jestem?!
-O, wiem
doskonale Starscream. Komandor Deceptów, nawet niedoszły przywódca, który jak
zwykle jest ukrywany przez swojego lidera. Nie miałem pojęcia, że służysz
Lockdownowi.
-Jest
wspaniałym liderem, ale nie lepszym od Megatrona. Dziękuję Barricade’owi, że
ściągnął mnie na tą planetę.
-Więc on też
tu jest – durny con. Wszystko wygaduje.
-Oczywiście.
Lockdown ma najlepszych wojowników.
-Nie licząc
ciebie – Starscream zacisnął zęby, a Ironchide uśmiechnął się.
-Kończmy już
tę zabawę!
-Zgadzam się
– odezwał się ktoś nad nami. Spojrzałam w górę i zobaczyłam mamę spuszczającą
się po linie z helikoptera. Miała na sobie bardzo podobny do mojego strój. Jej
nie miał kurtki, a jedynie rękawiczki bez palców sięgające ramion oraz buty do
kolan – Tęskniłeś Screamy?
-Miko… - powiedział ze złością – Nie
sądziłem, że jeszcze cię spotkam.
-Ja także.
Byłam pewna, że Predacony się z tobą rozprawiły. Jak jednak widzę oszczędziły
cię, przynajmniej w części – con znów zacisnął zęby, a mama się zaśmiała – Znów
załatwi cię najsłabsza istotka. Rachel, idź do reszty swojej drużyny – zwróciła
się do mnie mama, a ja szybko pobiegłam w stronę labiryntu.
Kiedy
dotarłam na miejsce, okazało się, że labirynt zniknął. Ziemia znów była
normalna. Nigdzie jednak nie widziałam Sama, ani w ogóle nikogo.
Niespodziewanie usłyszałam odgłosy walki. Odwróciłam się i w oddali ujrzałam
walczące Catapult i Jade. Szybko podbiegłam do nich, ale kiedy dotarłam na
miejsce nie został już ani jeden con.
-Jak widzę
mnie nie potrzebujecie – powiedziałam uśmiechając się
-Skąd że,
jesteś nam niezbędna – odpowiedziała
mistrzyni sarkazmy Jade – Ale tak na poważne, Catapult rozprawi się z resztą
conów w tym sektorze, ja idę szukać Mike’a. Zawieruszył się gdzieś po naszej
małej powodzi. Pomożesz mi?
-Jasne –
obie zaczęłyśmy iść przed siebie. Wszędzie unosił się dym, pewnie skutek bitwy,
co utrudniało widoczność – Kiedy dokładnie ci się zgubił.
-Niedługo po
twojej ucieczce. Lockdown się zbliżał i kazałam mu się schować, a potem
nadleciało wojsko.
-Nie może
być daleko – powiedziałam, a chwilę później Jade stanęła jak wryta. Patrzyła w
jeden punkt w oddali i nic nie mówiła – Jade? Co się dzieje? – dziewczyna nie
odpowiadała. Spojrzałam w stronę jej miejsca zainteresowania i teraz to ja nie
mogłam wydusić słowa. Na ziemi leżał nieruchomy Mike. Dziewczyna w końcu
obudziła się i pobiegła do brata. Po chwili i ja do niej dołączyłam.
Chłopak
leżał nieruchomo, miał zamknięte oczy i był nieprzytomny. Nie widziałam żadnych
ran, więc nie bardzo wiedziałam, co mu się stało. Jade przystawiła głowę do
jego piersi.
-Boże! On
nie oddycha! – nim zdążyłam zareagować dziewczyna już rozpoczęła resuscytację –
Nie zrobisz mi tego mały smarkaczu! Słyszysz mnie?! – trzy wdechy i na nowo.
Serce zaczęło mi bić jak szalone. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje –
Obudź się mały, no już! – Jade uderzyła brata pięścią w pierś najmocniej jak
umiała, a on momentalnie otworzył oczy i zrobił głęboki wdech – Dzięki Bogu…
?Jak mogłeś mnie tak nastraszyć?!
-Przep…ra –
próbował wydusić z siebie chłopak, ale nie dał rady.
-Nic nie mów
Mike. Zaraz wezwę pomoc, zabiorą cię do bazy – dziewczyna wstała i zadzwoniła
po helikopter, a ja zostałam z czarnowłosym.
-Kto cię tak
załatwił?
-Nie mam
pewności – mówił już normalnie – Uciekałem, a potem jakiś con o fioletowej
zbroi i twarzy jak z horroru pojawił się nie wiadomo skąd i rzucił mną o ścianę
labiryntu. Myślałem, że już po mnie – chwilę później wróciła Jade, a z nią jej
mama, która zabrała Mike’a do helikoptera.
-Jakie
rozkazy? –zapytałam.
-Jeden.
Naszym priorytetem jest Lockdown. Mamy go zabić za wszelką cenę. Obecnie
znajduję się dziesięć kilometr stąd na południe. Prime i Megatron z nim walczą.
-Więc lepiej
ruszajmy – dziewczyna uśmiechnęła się i obie zaczęłyśmy biec w stronę naszego
celu.
***
-Trzymasz
się – zapytałam w połowie drogi – Z Mikiem mogło źle się skończyć.
-Wiem. Nie
darowałabym sobie, gdyby coś mu się stało. Dlatego on nie może już brać udziału
w żadnej misji. Muszę tego dopilnować.
-Masz rację,
powinien jeszcze trochę zaczekać – Jade zatrzymała się, a ja poszłam w jej
ślady.
-Nie uważa,
że nie jest gotowy. Poradziłby sobie. To
ja nie jestem gotowa. Przez te wszystkie lata opiekowałam się nim, dbałam o
jego bezpieczeństwo. Teraz on dorasta i przestaje był moim małym braciszkiem.
Nie chcę tego stracić…
-Jade, on zawsze
będzie twoim młodszym bratem, bez względu na wiek.
-Tak wiem.
Po prostu brakuje mi lat, kiedy naszą największą przygodą było podkradanie
dodatkowych bułek ze stołówki. To był okres, kiedy było bardzo mało jedzenia.
Mike był głody, a nie mogliśmy brać dokładek, więc zakradaliśmy się nocami do
jadalni i kradliśmy choćby po jednej. Już wtedy uważaliśmy się za agentów.
-Byłaś i
jesteś wspaniałą siostrą.
-Po prostu
zrobię dla niego wszystko – uśmiechnęłyśmy się do siebie i po chwili znów
biegłyśmy.
***
Dotarłyśmy
na miejsce. Panował chaos. Optimus i Megatron walczyli z Lockodownem, boty z
conami, a żołnierze i rebelianci strzelali gdzie popadnie. I co my niby
miałyśmy zrobić? Conów było więcej, ale boty i ludzie cobie radzili. Optimus i
Megatron też dawali radę. I gdzie tu miejsce dla nas?
-Jade, co my
tu mamy robić?
-Wiesz,
przez moment pomyślałam to samo. Ale znam już odpowiedź – mówiąc to dziewczyna
uśmiechnęła się i wyciągnęła zza pleców mini blaster. Wycelowała w Lockdowna,
który w tym momencie okładał pięściami byłego lidera deceptów i trafiła go
prosto w łączenie ręki z tułowiem. Człon odpadł od ciała, a zdenerwowany con
spojrzał w naszą stronę ze zdenerwowaniem – Lepiej stąd uciekaj, chyba go
wkurzyłam.
-Jade, obie
stąd uciekajmy.
-Nie –
spojrzała na nią pytająco – Opiekuj się Mikiem. Niech nie pakuje się w kłopoty.
-Jade co ty…
Nie zdążyłam
dokończyć bo dziewczyna podbiegła zaczęła biec do Lockdowna. Wtedy zauważyłam,
że na ziemi leży jej plecak. Zajrzałam do środka i zobaczyłam jedynie detonator
do bomby. Już wiedziałam co ona planuje. Znów spojrzałam na dziewczynę, którą
dokładnie w tym momencie podnosił Lockdown. Zobaczyłam, że od wewnątrz kurtki
ma przypięte kilka bomb. Jade spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Chciałam
krzyczeć, ale wiem, że zepsułabym cały jej plan. Patrzyłam na nią, kiedy con
miażdżył ją w dłoniach. Chciała, żebym ukróciła jej cierpienie. Drżącymi
rękami, nacisnęłam czerwony przycisk na detonatorze.
W tej samej
chwili wielki wybuch bomb oślepił mnie i wyrzucił kilka metrów dalej. Czułam
żar, który nie tylko parzył moje ciało, ale i serce. Kiedy już udało mi się
pozbierać z ziemi, po Jade nic nie zostało. Zaczęłam cała się trząść, aż z bólu
upadłam na kolana. Krzyczałam. Najgłośniej jak tylko potrafiłam, żeby tylko
zagłuszyć cierpienie. Krzyczałam, póki nikt nie słyszał. Łzy spływały siurkiem
po policzkach, nie mogłam się uspokoić. W głowie miałam obraz jej spokojnej
twarzy, kiedy mówiła „Opiekuj się Mikiem”. Nie zawiodę cię Jade. Obiecuję.
OMFG!! Moja mina po przeczytaniu tego rozdziału -> O.O to było jedno wielkie "WTF?!"
OdpowiedzUsuńNie mama pojęcia skąd u mnie to wyczucie czwsu ale w chwili wybuchu włączyła mi się piosenka "Za chwilę będzie eksplozja" -.-
Biedna Jade :( chodź nie powiem śmierć dość efektowna *.*
Tak czy inaczaj rozdział wspaniały, czekam na nexta ;)
Jeju :c Nie powiem łzy poleciały i mi... Weny życzę i czekam na dalszą część. ;)) ~ Ave Cezar
OdpowiedzUsuńI poraz kolejny twoje opowiadanie doprowadza mnie do łez, masz dar dziewczyno :) Good Job!
OdpowiedzUsuń