piątek, 19 lutego 2016

Rozdział IX - Spotkanie rodzinne


Ból domaga się, byśmy go odczuwali.

John Green

Stałam jak ten słup soli i to raz patrzyłam ze zdziwieniem na Tima, to na Jacka. Jak to możliwe, że niby Jack ma drugiego syna? I dlaczego Sam mi nie powiedział, że ma brata. Niczego tutaj nie czaję.

-Jack? – zapytałam niepewnie – Tim…to twój syn?

-Ja…byłem pewien, że nie żyje… - jakoś zdołał z siebie wydusić mężczyzna.

-Ja…ja tak samo – wydukał czarnowłosy.

-Dobra, to może usiądźmy i zastanówmy się chwilę, ok? – zaproponowałam, oni pokiwali głowami, a następnie wszyscy usiedliśmy na łóżku – Pora na małe wyjaśnienia. Jak to się stało, że nie zostałam poinformowana, że masz drugiego syna?

-Od piętnastu lat byłem pewien, że nie żyje, że Decepticony go zabiły. Tima i moją żonę. Uciekaliśmy przed conami, schowaliśmy się w opuszczonym bloku mieszkalnym, ale cony go podpaliły. Ogień nas rozdzielił, a potem zobaczyłem, że sufit się wali. Musiałem zabrać Sama w bezpieczne miejsce. Kiedy już wyniosłem go z budynku, on wybuchł. Długo…bardzo długo szukałem żony i syna, ale nic nie znalazłem. Byłem pewny, że ich ciała się spaliły i dlatego nie mogłem ich znaleźć.

-Tim - zwróciłam się do chłopaka – Mama mówiła ci, jak zdołaliście się uratować – czarnowłosy pokiwał twierdząco głową.

-Gdy mama zobaczyła, że pożar się rozrasta, postanowiła wejść na wyższe piętro, a potem na schody przeciwpożarowe. Tak znaleźliśmy się na dachu, z którego przeszliśmy na blok obok. Jak mama usłyszała wybuch, była pewna, że nie przeżyliście. I uciekła…

Nastała cisza. Nie za bardzo wiedziałam co powinnam teraz zrobić. Zostali rozdzieleni, myśleli, że nie żyją, a teraz znów się spotykają. Pamiętam, jak po tak wielu latach spotkałam ojca. Nie było mi łatwo uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, ale w końcu, uwierzyłam.

-Jack, musimy powiedzieć Sam’owi. On w ogóle wie, że ma brata? – mężczyzna pokręcił przecząco głową.

-Nie. Wolałem mu nie mówić, by nie sprawiać mu jeszcze więcej smutku.

-Dobrze więc. Ty zostań tutaj, ochłoń jeszcze, a ja i Tim do niego pójdziemy i wszystko wyjaśnimy.

Chwyciłam chłopaka za rękę i wyprowadziłam go z pomieszczenia. Pokój Sama znajdował się zaraz obok, więc nie musieliśmy jakoś daleko iść. Przed wejściem zwróciłam się jeszcze do Tima.

-Posłuchaj mnie. Ja i Sam…teoretycznie ze sobą chodzimy, ale mamy ciężki okres. Jakbym palnęła coś niestosownego, upomnij mnie, dobra?

-Jasne – odparł i wziął głęboki wdech.

Bez pukania otworzyłam drzwi do pokoju, weszłam do środka i…o mało nie zemdlałam. Na łóżku leżał Sam, tylko w spodniach, a na nim Maddy bez bluzki, w staniku i krótkich spodenkach. Całowali się… Myślałam, że zaraz ich zabiję. Stałam tak, patrzyłam na nich, oni na mnie. Oddychałam wolno, starałam się uspokoić, by przypadkiem nie wybuchnąć. Dam sobie radę, nie wybuchnę… Przełknęłam ślinę i już miałam coś powiedzieć, gdy uprzedził mnie Sam.

-To nie jest tak, jak myślisz, nic między nami nie zaszło – powiedział na jednym wdechu. Dziewczyna zeszła z niego i szybko ubrała bluzkę. Nieco wystraszona cofnęła się w róg pokoju i spuściła wzrok – Ja to mogę wyjaśnić – ciągnął dalej niebieskooki, zakładając T-shirt.

-Nie ma czego wyjaśniać, Sam – mówiłam spokojnie – Muszę ci coś powiedzieć – podeszłam do chłopaka i pociągnęłam za sobą Tima – To jest Tim, twój brat – wyjaśniłam jak najprościej mogłam. Chłopak przyglądał się bratu z zaciekawieniem, zdziwieniem, może nawet zakłopotaniem. Później przeniósł wzrok na mnie – Macie ze sobą sporo do obgadania, więc lepiej zostawię was samych. Ale najpierw – Przywaliłam mojemu byłemu chłopakowi w nos, z którego momentalnie wypłynęła krew – To koniec. Z nami. Koniec.

Opuściłam pokój i trzasnęłam drzwiami najgłośniej jak umiałam. Nie mogłam wytrzymać. Łzy mimowolnie zaczęły wypływać z moich oczu. Całą się trzęsłam, nie mogłam nawet dojść do windy, by wjechać na dach. Oparłam się o ścianę, a zaraz potem zsunęłam się na ziemię i skuliłam. Łzy wciąż spływały mi po policzkach, po mimo, że ciągle je wycierałam. Ostatecznie schowałam twarz w rękach i łkałam. Czemu to musiało spotkać mnie? I czemu to musiał zrobić on, z moją najlepszą przyjaciółką. Dlaczego moje życie musi być takie popieprzone?! Dlaczego musi składać się ze złych decyzji?! Dlaczego ten świat musi być tak niesprawiedliwy…

Nagle poczułam, jak ktoś delikatnie głaska mnie po głowie. Gdy tylko zobaczyłam jego brązowe oczy, rzuciłam się mu na szyję. Był inny. Był inny niż Sam. Przyszedł mnie pocieszyć, choć nie musiał. Wtuliłam się w niego, a on dalej głaskał moją głowę. Tak, jakby chciał powiedzieć „Wybacz za mojego durnego brata”.

-Dziękuję ci, Tim – wydukałam przez płacz.

-Za co? – zdziwił się.

-Za to, że jesteś…

***

Cała nasza czwórka stała przed mostem ziemnym. Ja, Tim, Jack i Sam. Kierowaliśmy się od Nowego Yorku. Już nadszedł czas na pojednanie rodzinne.

Znaleźliśmy się po drugiej stronie. Podążając za Timem i uważając, by nie wpaść na cony kierowaliśmy się na obrzeża miasta. Dokładnie tam, gdzie niegdyś był mój dom. Z naszego małego osiedla prawie nic nie zostało. Tylko kilka domów stało jeszcze na pustym terenie. Chłopak delikatnie otworzył drzwi do jednego z budynków i wszedł do środka, a my za nim. Środek domu nie różnił się niczym od naszego poprzedniego. Stary, zniszczony, okropny i śmierdzący.

-Mamo! – zawołał Tim, a po chwili z pokoju obok wyszła zaspana kobieta.

Nie była wysoka, za to bardzo szczupła (kto w tych czasach nie jest). Jej cera była jasna, oczy jasnozielone, a brązowe włosy nawet nie sięgały ramion. Miała na  sobie czarną, obcisłą koszulkę, trampki i brązowe jeansy.

Kobieta przetarła po raz kolejny oczy, a następnie spojrzała na nas, pierw z zaskoczeniem, potem zdziwieniem, a na samym końcu przerażeniem.

-Jack? To…to naprawdę ty? Ale…

-Kim? Mieszkasz razem z nimi? Gdzie Sierra? – dobra, znów nic nie kapuję.

-Ja…to…to jest…skomplikowane…

-Mamo, o co chodzi? – zapytał również nieco pogubiony w tej sytuacji Tim. Nastała chwila ciszy.

-Ja… - zaczęła Kim – Ja cię okłamałam, Tim – powiedziała drżącym głosem – Nie jestem twoją mamą…

-Co?

-Ja…jestem twoją ciocią, siostrą twojej mamy. Sierra przyszła do mnie, cała poparzona, ledwo żywa. Z tobą… Wiedziała, że nie uda jej się przeżyć, a ty musisz mieć matkę. Dlatego…dlatego cię okłamałam. Prosiła mnie o to. Chciała, byś miał rodzinę. A ja byłam ostatnią z twojej rodziny, a przynajmniej tak myślałam.

-Czyli…moja mama nie żyje…

-Tim- Jack położył mu dłoń na ramieniu – Przykro mi.

-A mi nie – powiedział pod nosem Sam, ale i tak go usłyszeliśmy.

-Coś ty powiedział? – zmierzyłam go wzrokiem.

-To, co słyszałaś! NIE JEST MI PRZYKRO! Przywykłem do życia bez matki, ale wy musieliście mi zrobić nadzieję! I co teraz?! To wszystko, to jedno wielkie kłamstwo!

-Sam! Dziś dowiedziałeś się, że masz brata! Nie cieszy cię to?!

-Nie! I on nie jest i nigdy nie będzie moim bratem! – Sam wydarł się chyba na całe miasto i zaraz potem wyszedł z domu. Byłam na niego tak wściekła! To, jak się zachował! Odwróciłam się napięcie i pognałam za nim.

-Zatrzymaj się! – wołałam za nim – Sam, do cholery zatrzymaj się! – chłopak stanął, ale się do mnie nie odwrócił – Co się z tobą dzieje?! Dlaczego zachowujesz się jak skończony dupek! To twoja rodzina!

-Zejdź ze mnie! – odwrócił się i zaczął iść w moją stronę – Życie, to pierdolona walka i można ją wygrać tylko jednym sposobem. Trzeba zapomnieć o emocjach, odepchnąć od siebie bliskich, bo kiedy ich stracisz, w sercu zostanie ci tylko pustka, a wtedy przegrasz.

-To nie jest dobry sposób! Nie możesz się tak od wszystkich odgradzać!

-Masz rację. Odgradzam się tylko od tych, którzy dla mnie coś znaczą.

-Mam się czuć zaszczycona? To dlatego całowałeś się z Maddy? Żeby mnie odepchnąć?

-Wreszcie to zrozumiałaś idiotko.

Tego było już za wiele. Rzuciłam się na Sama, powalając go przy tym na ziemię. Okładałam go pięściami, aż chłopak nie pociągnął mnie za włosy i przywalił w zęby. Poczułam, jak z moich ust wypływa krew. Podnieśliśmy się, ale to nie był koniec walki. Zaczęliśmy pojedynek wręcz, ale zbyt dobrze znaliśmy nasze ruchy i byliśmy w stanie odeprzeć każdy atak. W końcu jednak udało mi się kopnąć go z półobrotu i wyprowadzić z rytmu. Szybko przeskoczyłam nad nim, złapałam go za bluzkę, przerzuciłam przez ramię, a on mocno grzmotnął w ziemię. Uklękłam i ponownie okładałam go pięściami, ale tym razem nawet się nie bronił.

-Dlaczego…musisz…mnie…tak…ranić!?

Zatrzymałam zakrwawioną pięść i jak poparzona odskoczyłam od chłopaka. Starałam się uspokoić oddech, na próżno. Sam miał twarz całą w siniakach, a z nosa i ust wypływała krew. Poniosło mnie, cholera, poniosło mnie! Złapałam się za głowę i odwróciłam od chłopaka. Uspokój się, uspokój się… To nie jesteś ty…

***

Po jakimś czasie z domu wyszli Jack, Tim i Kim. Sam zdołał się do tego czasu pozbierać, a ja opanować. Pan Darby zabiera resztę swojej rodziny do bazy. To najrozsądniejsze wyjście. Wszyscy razem przeszliśmy przez most, ale ja od razu pobiegłam na salę treningową, gdzie spędziłam resztę dnia wyżywając się na worku treningowym. To jedyny sposób, bym się uspokoiła. Nie chciałam rozmawiać z nikim, ani nawet na nikogo potrzeć. To był ten czas, gdy chciałam po prostu pobyć sama.

11 komentarzy:

  1. Dobra, jestem dziwny bo jestem otaku, ale czy tylko mi Sam w tym rozdziale przypomina trochę Sasuke?

    Ps. CZADOWY ROZDZIAŁ ~ Sebastian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trochę tylko bardzo i witam kolejnego otaku xD
      ~ Angel

      Usuń
    2. Hej Seba, a ty co tu robisz? O.o
      Myślałam, że Transformers to nie twoja bajka XD

      Usuń
    3. Będę cię teraz nawiedzał Neko-senpai. Bo nie było rozdziału na Wattpad XD
      Chyba się przekonam do TFP, taki lol
      ~seba

      Usuń
  2. Nie jesteś sam, stary XD Uchiha jak znalazł. Tylko jeszcze brakuje, żeby chciał brata zamordować XD
    ~ SOMA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jooo XD nie powiem, ciekawie by było XD
      ~ Sebastian

      Usuń
    2. Wy to byście chcieli żeby się odrazu wszyscy pozabijali -.-
      Co wy kutfa, od kiedy popieracie działania SasUKE?

      Usuń
    3. Głupio Yaoistka XD
      I tak cię lubię :3
      Spadaj na Wattpad mendo moja xD
      ~ SOMA

      Usuń
    4. Zamknij się bo robisz Nikoli spama w komentarzach. I ten spam mija się z tematem. Zapraszam na Watta, tam sobie popiszemy

      Usuń
  3. Narutardy i otaku są wszędzie.
    Sasuke Uchiha jest wszędzie.
    Neko-san też jest wszędzie, nawet na Wattpad i ja jestem wszędzie.
    A rozdział jest czadowy i to nie podlega dyskusji XD
    ~ Lilianna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nee... Lila, wcale nie ma mnie wszędzie. Na blogerze już nie działam, ale Seba kazał mi tu zajrzeć.

      Usuń