Te blizny wojenne wcale nie wyglądają tak, jakby zanikały. Nie wyglądają
tak, jakby kiedykolwiek miały zniknąć…
Znasz to uczucie? Kiedy po prostu czekasz. Czekasz na powrót do domu, do
swojego pokoju, aby zamknąć drzwi, położyć się w łóżku i pozwolić wszystkiemu,
co wstrzymywałaś w sobie cały dzień wyjść na zewnątrz. To uczucie jest połączeniem
desperacji i ulgi. Nic nie jest złe. Ale nic nie jest też dobre. I jesteś
zmęczona. Zmęczona wszystkim, zmęczona niczym. I po prostu chcesz, żeby ktoś
był przy tobie i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Ale wiesz, że nikt nie
przyjdzie. I wiesz, że musisz być silna, bo nikt nie zdoła cię naprawić. Ale
jesteś już zmęczona czekaniem. Zmęczona byciem osobą, która musi naprawić samą
siebie i wszystkich dookoła. Zmęczona byciem silną. I chcesz by choć raz było
łatwo. Żeby było prosto. Żeby otrzymać pomoc. Żeby zostać ocaloną. Ale wiesz,
że nie zostaniesz… Ale wciąż masz nadzieję. I wciąż o tym marzysz. I wciąż
jesteś silna i walczysz ze łzami w oczach. Wciąż walczysz…