środa, 29 lipca 2015

Ogłoszenie parafialne

Witam was. Chcę oznajmić, że zbliżamy się do końca "tej części" bloga. Tak, napisałam tej części poniewaź będzie kolejna część Transformers Prime Zagłada. Niestety to dopiero po rozpoczęciu roku szkolnego w okolicach października. Wszystko zależy od mojej kapryśnej weny. Dlatego znów skorzystam z waszych rad. Zrobię kolejną ankietę, w której mam nadzieję weźmiecie udział. W poprzednich ankietach wzięło udział wiele osób, z czego bardzo się cieszę. Miła jest świadomość, że komuś podobają się moje blogi. Ankieta pewnie pojawi się pod koniec wakacji, kiedy już wróće do domu na normalny internet. A tak przy okazji. Ma ktoś z was telefon z Orange na kartę i zakupił sobie "mega szybki internet" na te wakacje? Ja zakupiłam i nie jak najbardziej nie jestem z niego zadowolona. Chodzi jak pluskwa i wyłącza się kiey ma ochotę! I jak tu dodać posta?
Tak czy siak, rozdział pojawi się oczywiście w sobotę, tak samo do Blackstar, a do Angel w niedzielę. I tam będę powoli kończyć historię na dobre. No ale jak to ja na miejsce zakończonego bloga pojawi się nowy. Mam w zanadrzu trzy. Pierwszy z nich pojoawi się na pewno. Będzie to opowiadanie o Batmanie i jego nowej pomonicy. Kolejny blog będzie blogiem miłosnym. Nie będzie to tylko jedno opowiadanie. Będą jakieś trzy i za każdym razem kiedy skończę jedno i zacznę drugię, zmienię nazwę bloga. Potem powiecie, które opowiadanie było najlepsze. Na ostatnie opowiadanie wpadłam kilka dni temu. Tu pojawia się moje pyanie, czy lubicie Strażników Galaktyki? Bo właśnie o nich będzie kolejny blog. A dokładniej o córce Star Lorda. Napiszcie, czy bylibyście zainteresowani ;-)
Kończę :D Pozdrawiam i miłego dnia ;-)
***Niki***

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział XIV - Szalony Plan


Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami.

Cassandra Clare

Minął już tydzień od śmierci Jade. Ciężko jest nam pogodzić się z jej odejściem. Mike udaje twardego, ale ja wiem, że cierpi najbardziej.  Jej rodzice też muszą być w szoku. Stracili pierworodną córkę.

Większość żołnierzy i ruchu oporu cieszyła się z wygranej. Niestety, szczęście nie trwało długo. Podsłuchaliśmy przez komunikator deceptów, że Lockdown przeżył wybuch, ale jest w ciężkim stanie. Śmierć Jade poszła na marne. Ja tak przynajmniej twierdzę, choć wiele osób sądzi, że teraz należy zaatakować Lockdowna. Skończymy bawić się w kotka i myszkę, zaatakujemy go wszystkim co mamy i odzyskamy Ziemię. Przynajmniej na taki przebieg zdarzeń mamy nadzieję.

Teraz mieszkam w pokoju z Maddy. Dziewczyna stara się przyzwyczaić do nowego miejsca zamieszkania i nowego życia. W wojsku jest zupełnie inaczej niż w Ruchu Oporu, więc będzie się musiała wiele nauczyć. Jak na razie, nie może się przyzwyczaić do tak wysokich standardów, jak prawdziwe łóżka. To nawet nieco zabawne.

***

Siedziałam w hangarze Autobotów i rozmawiałam z Ironchidem. Staraliśmy się obmyślić plan zabicia lorda Decepticonów. Cony pewnie będą miały obstawione wszystkie wejścia i wyjścia do jego twierdzy, nie mówiąc już o samym pokoju, gdzie leży. Wymy tylko tyle, że jego siedziba znajduje się w Waszyngtonie.

-Ciężko będzie się tam dostać, nawet bardzo ciężko – stwierdziłam – Gdybyśmy znali dokładną lokalizację pomieszczenia, gdzie znajduje się Lockdown, moglibyśmy otworzyć most tam i po prostu go zabić. Nie pokonał by Optimusa i Megatrona w takim stanie.

-To dobry pomysł, ale żaden bot nie prześlizgnie się niezauważony do jego pokoju.

-Bot może i nie, ale człowiek…

-Nawet o tym nie myśl! – zaprotestował Autobot – Już raz ryzykowaliście swoje życia! Jedno z was nawet… - urwał.

-Wszyscy ciągle mówią, że śmierć Jade nie poszła na marne, że postąpiłam właściwie! Nie próbuj mi teraz wmawiać, że nie warto ryzykować. Jeśli więc istnieje, choć maleńka, najmniejsza z najmniejszych szansa, że uda nam się dostać do Lockdowna, ja ją wykorzystam – Ironchide westchnął i zaczął chodzić w tę i z powrotem.

-Najpierw musiałabyś przekonać Jacka i swoich rodziców, a to nie będzie łatwe.

-Warto spróbować – zadowolona z sukcesu zaczęłam iść w stronę gabinetu taty Sama.

Droga nie była długa i już po trzech minutach byłam na miejscu. Zapukałam do drzwi, a po pozwoleniu weszłam do środka. Pokój był normalny. Ściany jasne, podłoga szara. W pomieszczeniu stało jedynie białe biurko, krzesło, a za nimi ogromny regał z dokumentami. Na ścianie wisiała też broń. Przy biurku siedział Jack. Pewnym krokiem podeszłam do niego i zaczęłam rozmowę.

-Mam plan, panie Darby.

-Boję się zapytać. Jaki?

-Wiemy, że Lockdown jest w Waszyngtonie, w siedzibie Decepticonów, tak? – Jack pokiwał głową – Gdyby wysłał tam pan mnie, Sama i Maddy, moglibyśmy podać dokładną lokalizację Lockdowna, a wy otworzylibyście most ziemny. Wtedy Optimus i Megatron pokonaliby Lockdowna.

-Rachel, to nie jest plan, a jedynie jego namiastka. Poza tym myślisz, że znów wysłałbym dzieci, w tym mojego syna na misję samobójczą.

-To nie misja samobójcza, jeśli się uda – Jack zaśmiał się.

-Jesteś dokładnie taka jak matka, wiesz? Ona uwielbiała pakować się w kłopoty. Niedługo po naszym zapoznaniu się z Autobotami, Miko postanowiła wybrać się z Bulkheadem na misję ratowniczą wprost na statek conów. Ja i Raf oczywiście za nią pobiegliśmy. Potem mieliśmy na głowie całą armię deceptów. Najlepsze jest to, że ona nawet się nie przejmowała niebezpieczeństwem, jakie jej grozi. A takie akcje zdarzały się dość często.

-Mama lubiła zaszaleć.

-Dokładnie tak jak ty.

-No ale nic jej się nie stało! – ojciec Sama złapał się za głowę.

-To były inne czasy Rachel. Może i mógłbym wysłać was do Waszyngtonu, ale co potem? Siedziba conów jest ogromna. Przeszukiwanie jej zajęłoby wam tygodnie – Jack miał trochę racji. My jednak mamy asa w dziedzinie robotyki.

-Dlatego zabralibyśmy ze sobą Mike’a. On włamałby się do ich komputera i znalazł Lockdowna – mężczyzna westchnął.

-Jesteś bardzo przekonująca Rachel. Umówmy się tak. Ja pomówię z waszymi rodzicami, a ty w ogóle zapytaj się przyjaciół, czy wyruszą z tobą na tą misję.

-Oczywiście sir – salutowałam Jackowi i wyszłam z pomieszczenia.

Zadałam sobie sprawę, że jest pora obiadowa i wszyscy są na jadalni. Przyśpieszonym krokiem zaczęłam iść w jej kierunku i po kilku minutach byłam na miejscu. Kiedy dotarłam na stołówkę, od razu zabrałam się za poszukiwania. W końcu udało mi się wypatrzeć Sama, siedzącego przy czteroosobowym stoliku. Podbiegłam do niego i usiadłam na stołku.

-Jest już Mike i Maddy?

-Nakładają sobie jedzenie, a coś się stało?

-Mam plan, a wy musicie mi pomóc – nim chłopak zdążył coś powiedzieć, Mike i Maddy jak na zawołanie pojawili się przy stoliku – Jesteście! – oboje usiedli przy stole, a ja zaczęłam im wszystko wyjaśniać. Kiedy już skończyłam, Sam zabrał głos.

-Mój ojciec się zgodził?

-Trochę mi to zajęło, ale tak. Rozmawia jeszcze z naszymi rodzicami – ręką pokazałam na Mike’a i Maddy – Jeśli oni się zgodzą, razem obmyślimy resztę planu.

-W takim razie, wchodzę – powiedziała Maddy – Już najwyższy czas skopać conom tyłki.

-Ja też - dodał Sam.

-I ja – zakończył Mike – Mam w końcu najważniejsze zadanie – wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a następnie przeszliśmy do posiłku. Nabrałam sobie trochę jedzenia i dołączyłam do reszty.

***

Po obiedzie Jack wezwał nas na naradę. To by oznaczało, że rodzice się zgodzili. Jak najszybciej przeszliśmy do głównej Sali. Oprócz nas byli tam rodzice, Autoboty i część żołnierzy. Stanęliśmy jak najbliżej Jacka, a po chwili mężczyzna zaczął.

-Dziś pewna młoda dama, zaproponowała mi plan. Pierw okazał się dość szalony, ale później logiczny. Owa młoda dama powiedziała mi, bym wysłał ją i trzech innych agentów do Waszyngtonu. Oni weszliby do siedziby Decepticonów, znaleźli Lockdowna, a my otworzylibyśmy most i wpuścili do środka Prime’a i Megatrona. Szalone, nie? – żołnierze zaśmiali się – Postanowiłem więc dopracować ten plan. Najpierw wyślemy grupy, które odwrócą uwagę conów. Zaatakują twierdzę z czterech stron, Rachel , Sam, Maddy i Mike dostaną się do środka. Otworzymy im most przy tylnym wejściu, prawie nie strzeżonym. Zdejmą strażników z pomocą któregoś z botów i wejdą do środka. Później owy Autobot wróci do wojska i razem z resztą drużyny botów pomoże nam walczyć. Będziemy się jak najdłużej starać utrzymać dzieci w tajemnicy. Mike podłączy się do ich komputera i znajdzie Lockdowna. Zespół dostanie się do niego i poda nam informacje o swoim położeniu. Otworzymy most, Optimus i Megatron wejdą do środka i zabiją lorda Decepticonów. Wygramy, odzyskamy Ziemię. Ten plan nie może się nie udać – wszyscy wymieniali ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, a chwilę później zaczęli głośno krzyczeć, dając tym znak, że dadzą radę.

***

Powoli szykowaliśmy się na misję. Przebrałam się już w kostium i zaczęłam wybierać broń. Przypięłam sobie dwa mini blastery, pięć małych noży, a do plecaka wsadziłam kilka granatów, wodę, latarkę i linę. Komunikator od razu przypięłam do ucha. Już miałam wyjść, kiedy do pokoju weszła mama. Miała w rękach jakieś dziwne urządzenie. Był dość durze, srebrne, o owalnym kształcie w wypustkami. Musiało być też trochę ciężkie, bo mama niosła nie z trudnością, ale może to wina wielkości. Bez słowa wsadziła je do mojego plecaka.

-Mamo, co to jest?

-Broń. Bardzo potężna. Nazywa się „Ultra Zbroja”. Założysz ją, a będziesz niezwyciężona.

-Ale jak mam ją założyć, to koło? – kobieta zaśmiała się.

-Będziesz wiedziała. Ale użyj ją w ostateczności. Od lat ją ukrywam. Najpierw przed wojskiem, potem przed Decepticonami.

-Dlaczego?

-To Cybertroniańska broń. Chcieliby ją opatentować, że tak to ujmę. Ale tak potężna broń w nieodpowiednich rękach, byłaby niebezpieczna. Jeśli teraz się o niej dowiedzą, będziemy mieć nie lada kłopoty. 

-Zapamiętam – uśmiechnęłam się do mamy, a ona mnie przytulia.

-Uważaj tam na siebie. Wejdziesz w samą paszczę lwa. Będzie tam cała armia conów.

-Ty sobie dawałaś radę. Ja też sobie poradzę – Miko zaśmiała się i wypuściła mnie z objęć – Będę uważać, obiecuję.

***

Żołnierze już zaczęli atak. I my przygotowywaliśmy się do przejścia przez portal. Razem z Catapult staliśmy przed mostem ziemnym i czekaliśmy na jego uruchomienie. Trochę się bałam, ale strach przezwyciężała chęć zabicia Lockdowna i odzyskania Ziemi. Takie jest nasze zadanie. W końcu most został otwarty i spokojnym krokiem przeszliśmy przez portal.

Znaleźliśmy się obok tylnego wejścia, było ono dokładnie za rogiem. Ja i Catapult wychyliłyśmy się lekko. Dwa cony, jeden za drugim. Rozmawiały ze sobą. Fembotka uśmiechnęła się, uruchomiła blaster i wystrzeliła nim prosto w głowę pierwszego. Pocisk przeleciał przez nią i trafił również drugiego cona. Wszyscy podeszliśmy do wejścia. Catapult coś wklikała i drzwi się otworzyły. 

-Powodzenia dzieciaki. Uważajcie tam na siebie – nie zdążyliśmy nic odpowiedzieć, bo fembotka zmieniła się w motocykl i pojechała do reszty. Bez słowa weszliśmy do środka i zaczęliśmy poszukiwania Lockdowna.

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział XIII - Strata


Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać.

Suzanne Collins

Moje kolana opierały się o mokrą ziemię, w zdrętwiałej dłoni nadal trzymałam detonator, którym ją zabiłam… Czy postąpiłam właściwie? To pytanie będzie mnie dręczyć przez resztę życia. Kolejne łzy spłynęły po policzkach. Czy śmierć Lockdowna była warta jej poświęcenia?

-Rachel! – usłyszałam głos mamy.

-Skarbie! – dołączył głos taty. Nie mogłam jednak wydusić ani słowa. Nadal widziałam jej twarz, słyszałam jej głos – Rachel, tu jesteś – powiedział Scott i przytulił mnie – Tak się o ciebie martwiłem. Co spowodowało wybuch? Nie mieliśmy przecież żadnych bomb – nadal nic nie mówiłam. Zresztą, co niby miałam powiedzieć. Że Jade kazała mi odpalić bomby?

-Rachel – powiedziała dużo spokojniejsza mama i pogładziła mnie po głowie. Nawet nie mogłam na nią spojrzeć – Gdzie jest Jade? – właśnie tego pytania obawiałam się najbardziej. Mimowolnie upuściłam z dłoni detonator i rzuciłam się jej na szyję. Mama przytuliła mnie, a z moich oczu zaczęło wypływać jeszcze więcej łez.

-Chciałam uciec…chciałam żebyśmy obie uciekły…ale ona…. – mówiłam przez płacz – Ona dała się złapać. Zostawiła detonator. Chciała żebym to zrobiła… Ja nie chciałam…

-Wiem kochanie, wiem. Już dobrze. Wszystko będzie dobrze.

***

Siedziałam w pustym pokoju. Było ciszej niż zazwyczaj. Wydawało mi się, że słyszę płacz Mike’a, ale to raczej niemożliwe. Jego pokój jest za daleko. Ja staram się ukrywać łzy. Przy mamie mogę być sobą, ale nie przy wszystkich. Nie przy Mike’u…

Spojrzałam na łóżko naprzeciwko mnie. Idealnie poskładana pościel, książka pod poduszką, pistolet na stoliku. Dokładnie tak, jak Jade zawsze układała. Była perfekcyjna, bezbłędna. Oddała życie za brata. Zabiła Lockdowna dla Ziemi. Teraz wszystko się naprawi. Taką przynajmniej mam nadzieję. Nasz świat zasługuje na coś więcej.

Jeszcze raz spojrzałam na książkę pod poduszką. Wiem, że nie powinnam, ale ciekawość jak zawsze wzięła górę. Wstałam z łóżka i wyjęłam książkę. Ku mojemu zdziwieniu, nie była to żadna powieść czy coś w tym stylu, a jedynie dziennik. Przez cały ten czas myślałam, że ona po prostu czyta, a ona zapisywała dni wojny. Niepewnie otworzyłam na losowej stronie.

Znów to samo. Rachel znów marzy o niemożliwym. Nie mam pojęcia, jak ona to robi. Cały czas ma nadzieję, że ta wojna jest możliwa do wygrania, że Autoboty nas uratują. Przecież to nie ma sensu. To przez nie całe to cholerstwo! Ale jednak, muszę przyznać, nie pogardziłabym armią botów po naszej stronie. A Optimus Prime to było by już spełnienie marzeń. Tylko on może nas uratować. Uratować Mike’a…

Nie wiarygodne. Ona naprawdę podziwiała moją nadzieję… A to ja podziwiałam ją. Przeszłam na ostatnią zapisaną stronę.

To jest to. Nasza pierwsza, poważna misja. Rachel się spisała. Przekonała Jacka, a to się nie zdarza. Teraz tylko musimy wykończyć Lockdowna. A ja mam na to sposób… Nie skończy się to pewnie dobrze, ale nie mam wyboru. Robię to dla Mike’a. Muszę mu zapewnić normalną przyszłość. Dlatego jeśli nie wrócę Mike, musisz wiedzieć jedno. Kocham cię bardziej niż kogokolwiek. Jesteś całym moim światem i moją nadzieją na lepsze jutro. Nigdy nie trać nadziei, ani wiary w swoje siły. Dasz radę, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Zawsze znajdziesz wyjście z opresji. Jestem tego pewna. Jeszcze raz kocham cię i jestem z ciebie dumna. Żegnaj. Twoja Jade.

Łzy znów leciały mi siurkiem. Nie mogłam uwierzyć, że ona odeszła, a do tego przeze mnie. Poświęciła się, ale przecież nie musiała. Optimus i Megatron pokonaliby Lockdowna tak czy siak, wiem to. Ale ona chciała uratować brata za wszelką cenę. A teraz jej nie ma… Boże, jak Mike się będzie czuł, kiedy dowie się, że to przeze mnie zginęła? I jak mu to powiedzieć? A może już wie? Jeśli nie, to ja muszę być osobą, która mu to powie.

***

Niepewnie zapukałam do drzwi. Po odpowiedzi weszłam do środka. Mike leżał na łóżku i dłubał przy jakimś dziwnym małym pudełeczku. Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego. Chłopak podniósł się i spojrzał na mnie z uśmiechem.

-No i wygraliśmy, nie? – powiedział wesoły, a mi znów zachciało się płakać. Więc jednak nie wie…

-Tak Mike, wygraliśmy.

-Słyszałem, że ty i Jade zrobiłyście z Lockdowna stertę nic nie wartego metalu. To musiało być super uczucie, zabić lidera Decepticonów.

-W sumie…to Jade go zabiła. Ja tam tylko stałam – i uruchomiłam detonator, który ją zabił – To przy czym tak dłubiesz? – zmieniłam temat żeby się nie rozpłakać. Chłopak odwrócił pudełko i podał mi je. Była to świąteczna pozytywka z wesołą rodziną, która jeździ saniami wokół wielkiej choinki.

-Jade dostała ją od rodziców na piąte urodziny, ale podczas jednego z ataków deceptów zepsuła się. Ma za niedługo urodziny, więc chcę ją dla niej naprawić. Na pewno się ucieszy – no nie. Nawet zmiana tematu sprowadziła nas do Jade. Muszę mu powiedzieć, już, teraz.

-Mike – powiedziałam drżącym głosem, a chłopak odwrócił się w moją stronę -  Muszę powiedzieć ci, jak Jade zabiła Lockdowna.

-Jasne, chętnie wysłucham tej historii – raczej w to wątpię.

-Widzisz, Optimus i Megatron walczyli z Lockdownem, ale przegrywali. Jade postanowiła, że im trochę…bardzo pomoże. Pierw udało jej się odstrzelić mu rękę. Decept nieźle się wkurzył i zaczął iść w naszym kierunku. Miałyśmy uciec razem, ale Jade została. Lockdown podniósł ją i chciał zabić. Wtedy zobaczyłam, że na ziemi leży jej plecak, a w środku detonator od bomby – z każdym kolejnym słowem, mina Mike’a robiła się coraz smutniejsza, a z moich oczu mimowolnie leciały łzy – Miała do siebie przyczepione kilka bardzo potężnych bomb, a ja miałam detonator. Chciała… żebym…to…zrobiła.

-Ale...ona nie…ona nie może…

-Przepraszam cię Mike. Powinnam była ją powstrzymać. A ja zamiast tego odpaliłam ładunki… - nie mogłam już dłużej wytrzymać. Łzy znów leciały siurkiem, ale kamień  spadł z mojego serca, kiedy powiedziałam mu prawdę. Spojrzałam na Mike’a, który był nadzwyczajnie poważny. Nie płakał, ale patrzył na mnie ze smutkiem.

-Wiem, że to nie twoja wina. Jade zawsze chciała ocalić świat i właśnie to zrobiła – chłopak przysunął się bliżej mnie, a potem przytulił. Był taki odważny…taki wytrwały. Ja nie mogłam przestać płakać, więc wtuliłam się w jego bluzę, a łzy dalej spływały.

 

Narracja trzecio osobowa

Srebrny Transformer chodził po gruzowisku. Szukał. Szukał ciała swojego pana. Z jednej strony miał nadzieję, że on nie żyje. Mógł by wtedy zająć jego miejsce i dowodzić Decepticonami. Z drugiej jednak strony, zawsze miał szczęście do bardzo wytrzymałych i powracających z martwych panów. Musiał się więc upewnić, że Lockdown rzeczywiście nie żyje.

W końcu dotarł na miejsce wybuchu. Nie musiał długo szukać, bo od razu zauważył swojego pana. Był rozerwany na kilka części. Jedyną spójną całość tworzył tułów, głowa i prawa noga. Reszta kończyn była porozrzucana gdzieś na gruzach.  Podszedł bliżej i sprawdził stan iskry swego pana. Ku jego zaskoczeni, nadal był aktywny, nadal żył.

-Starscream – niespodziewanie odezwał się ledwo słyszalnym głosem i otworzył oczy – Pomóż…mi…

-Oczywiście mój panie. Grupa medyków już leci. Nakazałem im patrolować gruzy i szukać ciebie, a los chciał, że to ja cię znalazłem.

-Dlaczego…dlaczego nie mogę się ruszyć.

-Mocno oberwałeś panie. To ludzkie dziecko miało bomby, które niemal cię zgasiły.

-Wiec to przez tą dziewczynkę?

-Owszem, ale ona na szczęście nie przeżyła wybuchu – Starscream uśmiechnął się wrednie – Kiedy już dojdziesz do siebie, zemścimy się na reszcie tych nic nie wartych ssaków. Damy im porządną i ostatnią lekcję, że z Decepticonami, się nie zadziera.

sobota, 11 lipca 2015

Rozdział XII - Bitwa


Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.

Joanne Kathleen Rowling

-Rachel! Rachel odezwij się! – usłyszałam głos mamy zaraz po zniknięciu tarczy, ale przez moment mnie zamurowało i nie mogłam nic powiedzieć – Rachel do cholery!

-Jestem mamo, jestem – odezwałam się po chwili, a kobieta odetchnęła.

-Wszystko w porządku?  Gdzie jesteście? Komunikacja padła, więc zaryzykowaliśmy i zaatakowaliśmy cony. Udało nam się zniszczyć tarczę chroniącą ten teren. Co tam się stało?

-Tego nie da się tak łatwo wytłumaczyć. Zacznę jednak od tego, że ta tarcza miała trzymać nas w zamknięciu, nie wiem co zresztą, bo tylko mnie udało się wydostać i uciec po pomoc i szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia gdzie jestem.

-Jak to trzymać w zamknięciu? Lockdown wiedział, że ktoś przyleci? – w głosie mamy dało się słyszeć zaniepokojenie.

-Tak, przyleciał tylko dlatego, że chciał na nas zapolować. Ale to nie jest teraz ważne. Musicie znaleźć resztę ja sobie poradzę – już po chwili żałowałam tych słów. Tuż za mną znów pojawił się Starscream. Z jego oka wypływał energon, a na jego twarzy widniał wredny uśmiech – Wiesz co mamo, odwołuję to ostatnie. Jednak przyda mi się pomoc.

-Co masz na myśli?

-Powiedzmy, że zaraz będę mieć bliskie spotkanie z komandorem Decepticonów.

-Boże… Rachel, uciekaj! Namierzyłam cię i wysyłam Ironchide’a, ale dojazd może mu trochę zająć. A teraz biegnij!

Szybko wykonałam polecenie mamy i zwiewałam jak najszybciej mogłam. Con się nie śpieszył, bawił się. To w sumie dobrze. Jestem pewna, że Ironchide zjawi się lada chwila.

Jak na zawołanie przede mną pojawił się mój stróż. Na dzień dobry walnął Starscream’a pięścią w twarz. Con upadł, a za nim się podniósł Ironchide podszedł do mnie.

-Nic ci nie jest? – zapytał z niepokojem – Jesteś ranna?

-Wszystko w porządku – w tym czasie Scream zdążył wstać. Jego pazury wydłużyły się, uśmiech zniknął z twarzy, a pojawiła się złość.

-Durny Autobocie! Nie wiesz kim jestem?!

-O, wiem doskonale Starscream. Komandor Deceptów, nawet niedoszły przywódca, który jak zwykle jest ukrywany przez swojego lidera. Nie miałem pojęcia, że służysz Lockdownowi.

-Jest wspaniałym liderem, ale nie lepszym od Megatrona. Dziękuję Barricade’owi, że ściągnął mnie na tą planetę.

-Więc on też tu jest – durny con. Wszystko wygaduje.

-Oczywiście. Lockdown ma najlepszych wojowników.

-Nie licząc ciebie – Starscream zacisnął zęby, a Ironchide uśmiechnął się.

-Kończmy już tę zabawę!

-Zgadzam się – odezwał się ktoś nad nami. Spojrzałam w górę i zobaczyłam mamę spuszczającą się po linie z helikoptera. Miała na sobie bardzo podobny do mojego strój. Jej nie miał kurtki, a jedynie rękawiczki bez palców sięgające ramion oraz buty do kolan – Tęskniłeś Screamy?

 -Miko… - powiedział ze złością – Nie sądziłem,  że jeszcze cię spotkam.

-Ja także. Byłam pewna, że Predacony się z tobą rozprawiły. Jak jednak widzę oszczędziły cię, przynajmniej w części – con znów zacisnął zęby, a mama się zaśmiała – Znów załatwi cię najsłabsza istotka. Rachel, idź do reszty swojej drużyny – zwróciła się do mnie mama, a ja szybko pobiegłam w stronę labiryntu.

Kiedy dotarłam na miejsce, okazało się, że labirynt zniknął. Ziemia znów była normalna. Nigdzie jednak nie widziałam Sama, ani w ogóle nikogo. Niespodziewanie usłyszałam odgłosy walki. Odwróciłam się i w oddali ujrzałam walczące Catapult i Jade. Szybko podbiegłam do nich, ale kiedy dotarłam na miejsce nie został już ani jeden con.

-Jak widzę mnie nie potrzebujecie – powiedziałam uśmiechając się

-Skąd że, jesteś nam  niezbędna – odpowiedziała mistrzyni sarkazmy Jade – Ale tak na poważne, Catapult rozprawi się z resztą conów w tym sektorze, ja idę szukać Mike’a. Zawieruszył się gdzieś po naszej małej powodzi. Pomożesz mi?

-Jasne – obie zaczęłyśmy iść przed siebie. Wszędzie unosił się dym, pewnie skutek bitwy, co utrudniało widoczność – Kiedy dokładnie ci się zgubił.

-Niedługo po twojej ucieczce. Lockdown się zbliżał i kazałam mu się schować, a potem nadleciało wojsko.

-Nie może być daleko – powiedziałam, a chwilę później Jade stanęła jak wryta. Patrzyła w jeden punkt w oddali i nic nie mówiła – Jade? Co się dzieje? – dziewczyna nie odpowiadała. Spojrzałam w stronę jej miejsca zainteresowania i teraz to ja nie mogłam wydusić słowa. Na ziemi leżał nieruchomy Mike. Dziewczyna w końcu obudziła się i pobiegła do brata. Po chwili i ja do niej dołączyłam.

Chłopak leżał nieruchomo, miał zamknięte oczy i był nieprzytomny. Nie widziałam żadnych ran, więc nie bardzo wiedziałam, co mu się stało. Jade przystawiła głowę do jego piersi.

-Boże! On nie oddycha! – nim zdążyłam zareagować dziewczyna już rozpoczęła resuscytację – Nie zrobisz mi tego mały smarkaczu! Słyszysz mnie?! – trzy wdechy i na nowo. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje – Obudź się mały, no już! – Jade uderzyła brata pięścią w pierś najmocniej jak umiała, a on momentalnie otworzył oczy i zrobił głęboki wdech – Dzięki Bogu… ?Jak mogłeś mnie tak nastraszyć?!

-Przep…ra – próbował wydusić z siebie chłopak, ale nie dał rady.

-Nic nie mów Mike. Zaraz wezwę pomoc, zabiorą cię do bazy – dziewczyna wstała i zadzwoniła po helikopter, a ja zostałam z czarnowłosym.

-Kto cię tak załatwił?

-Nie mam pewności – mówił już normalnie – Uciekałem, a potem jakiś con o fioletowej zbroi i twarzy jak z horroru pojawił się nie wiadomo skąd i rzucił mną o ścianę labiryntu. Myślałem, że już po mnie – chwilę później wróciła Jade, a z nią jej mama, która zabrała Mike’a do helikoptera.

-Jakie rozkazy? –zapytałam.

-Jeden. Naszym priorytetem jest Lockdown. Mamy go zabić za wszelką cenę. Obecnie znajduję się dziesięć kilometr stąd na południe. Prime i Megatron z nim walczą.

-Więc lepiej ruszajmy – dziewczyna uśmiechnęła się i obie zaczęłyśmy biec w stronę naszego celu.

***

-Trzymasz się – zapytałam w połowie drogi – Z Mikiem mogło źle się skończyć.

-Wiem. Nie darowałabym sobie, gdyby coś mu się stało. Dlatego on nie może już brać udziału w żadnej misji. Muszę tego dopilnować.

-Masz rację, powinien jeszcze trochę zaczekać – Jade zatrzymała się, a ja poszłam w jej ślady.

-Nie uważa, że nie jest gotowy. Poradziłby  sobie. To ja nie jestem gotowa. Przez te wszystkie lata opiekowałam się nim, dbałam o jego bezpieczeństwo. Teraz on dorasta i przestaje był moim małym braciszkiem. Nie chcę tego stracić…

-Jade, on zawsze będzie twoim młodszym bratem, bez względu na wiek.

-Tak wiem. Po prostu brakuje mi lat, kiedy naszą największą przygodą było podkradanie dodatkowych bułek ze stołówki. To był okres, kiedy było bardzo mało jedzenia. Mike był głody, a nie mogliśmy brać dokładek, więc zakradaliśmy się nocami do jadalni i kradliśmy choćby po jednej. Już wtedy uważaliśmy się za agentów.

-Byłaś i jesteś wspaniałą siostrą.

-Po prostu zrobię dla niego wszystko – uśmiechnęłyśmy się do siebie i po chwili znów biegłyśmy.

***

Dotarłyśmy na miejsce. Panował chaos. Optimus i Megatron walczyli z Lockodownem, boty z conami, a żołnierze i rebelianci strzelali gdzie popadnie. I co my niby miałyśmy zrobić? Conów było więcej, ale boty i ludzie cobie radzili. Optimus i Megatron też dawali radę. I gdzie tu miejsce dla nas?

-Jade, co my tu mamy robić?

-Wiesz, przez moment pomyślałam to samo. Ale znam już odpowiedź – mówiąc to dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła zza pleców mini blaster. Wycelowała w Lockdowna, który w tym momencie okładał pięściami byłego lidera deceptów i trafiła go prosto w łączenie ręki z tułowiem. Człon odpadł od ciała, a zdenerwowany con spojrzał w naszą stronę ze zdenerwowaniem – Lepiej stąd uciekaj, chyba go wkurzyłam.

-Jade, obie stąd uciekajmy.

-Nie – spojrzała na nią pytająco – Opiekuj się Mikiem. Niech nie pakuje się w kłopoty.

-Jade co ty…

Nie zdążyłam dokończyć bo dziewczyna podbiegła zaczęła biec do Lockdowna. Wtedy zauważyłam, że na ziemi leży jej plecak. Zajrzałam do środka i zobaczyłam jedynie detonator do bomby. Już wiedziałam co ona planuje. Znów spojrzałam na dziewczynę, którą dokładnie w tym momencie podnosił Lockdown. Zobaczyłam, że od wewnątrz kurtki ma przypięte kilka bomb. Jade spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Chciałam krzyczeć, ale wiem, że zepsułabym cały jej plan. Patrzyłam na nią, kiedy con miażdżył ją w dłoniach. Chciała, żebym ukróciła jej cierpienie. Drżącymi rękami, nacisnęłam czerwony przycisk na detonatorze.

W tej samej chwili wielki wybuch bomb oślepił mnie i wyrzucił kilka metrów dalej. Czułam żar, który nie tylko parzył moje ciało, ale i serce. Kiedy już udało mi się pozbierać z ziemi, po Jade nic nie zostało. Zaczęłam cała się trząść, aż z bólu upadłam na kolana. Krzyczałam. Najgłośniej jak tylko potrafiłam, żeby tylko zagłuszyć cierpienie. Krzyczałam, póki nikt nie słyszał. Łzy spływały siurkiem po policzkach, nie mogłam się uspokoić. W głowie miałam obraz jej spokojnej twarzy, kiedy mówiła „Opiekuj się Mikiem”. Nie zawiodę cię Jade. Obiecuję.