niedziela, 22 marca 2015

Rozdział IV - Ostra jazda


Wspomnienia, ich nie wyrzucisz z pamięci…

Upragniona godzina śniadania przyszła bardzo szybko. Razem z Jade wyszłyśmy z pokoju i ruszyłyśmy w stronę szarych podwójnych drzwi, które prowadziły do jadani. Pomieszczenie było pomalowane na szaro. Wszędzie stały stoły i krzesła, a przy ścianach stoiska z jedzeniem. Byłyśmy jednymi z pierwszych osób na sali. Pierw poszłyśmy do składowiska naczyń. Następnie  powoli podeszłyśmy do stołu z chlebem i wzięłyśmy na tacę po kilku kromkach. Potem przeszłyśmy do stoiska  z wędlinami, warzywami, masłem i dżemami. Może oszalałam, ale wzięłam po jednym ze wszystkiego. Jade patrzała się na mnie jak na wariata, ale nie obchodziło mnie to. Byłam głodna, a jedzenie jakie tu mają to istny rarytas. Jade poszła jeszcze po herbaty dla nas, a ja zajęłam stół. Od razu zaczęłam robić sobie kanapki. Kiedy dołączyła do mnie Jade z herbatami, stali z nią Sam i jakiś nieznajomy chłopak. Był średniego wzrostu, miał jasną cerę, czarne włosy i brązowe oczy. Miał na sobie brązowe spodnie za kolana, czerwoną bluzkę z robotem, granatową bluzę i jasnobrązowe trampki. 

-Rachel, to jest mój brat, Mike – wskazała na chłopka Jade. Ten puścił mi oczko, a potem ukłonił się, chwycił i pocałował moją dłoń.

-Bardzo miło cię poznać Rachel.

-Daruj sobie Mike – powiedziała dziewczyna i walnęła brata w plecy. Chłopak aż się ugiął. Zrobił groźną minę i spróbował uderzyć Jade, ale ta złapała go za rękę i prawie ją wykręciła. Mike zawył, a dziewczyna po chwili go puściła – Za słaby jesteś dla mnie braciszku.

-Nie, to ty jesteś za silna, jak na dziewczynę.

Wszyscy usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Atmosfera była bardzo wesoła i miła. Rozmawialiśmy i żartowaliśmy ze sobą. Czułam się jakby tam, na górze świat był szczęśliwy i piękny, tak jak kiedyś. 

-To co mi o sobie opowiesz Rachel? – zapytał przypatrujący mi się Mike

-Nie mam za dużo do opowiadania. Dzieciństwo spędziłam w Nowym Yorku z mamą. Ona nauczyła mnie jak zadbać o siebie.

-I chyba mi się udało, co? – odezwała się mam, która stała za mną. Widać było, że też się umyła. Miała rozpuszczone włosy i była ubrana w szare dresy i niebieską bluzkę. Obok niej stali tata Sama oraz ojciec Mika’ea i Jade. Stała tam też nieznajoma kobieta. Miała śniadą karnację, długie czarne włosy i brązowe oczy. Była ubrana w uniform pielęgniarki.

-Tak mamo, dzięki tobie jestem twarda jak głaz – mama uśmiechnęła się.

-Rachel – odezwała się Jade – To jest nasza mama, Lily.

-Bardzo miło mi panią poznać – mówiąc to wstałam od stołu i podałam kobiecie rękę

-I wzajemnie Rachel.

-To my znajdziemy sobie stolik – powiedział tata Sama, pociągnął mamę za rękę i cała czwórka odeszła.

-Macie fajną mamę – powiedziałam gdy straciłam ich pola wzroku

-Miałem powiedzieć to samo – odpowiedział wpatrzony we mnie Mike

-Mike – tyrpnęła brata Jade – Rachel powiedziała, że mamy fajną mamę! Nie, że jesteś fajny – Sam i ja zaśmialiśmy się

-Bardzo zabawne. Po prostu ubawiłem się jak nigdy.

Przez całe śniadanie Mike opowiadał mi o jego nowych projektach robotów. Normalnie by mnie to ciekawiło, ale teraz mam już zupełnie dość. Na szczęście Jade trochę rozbawiła sytuację. Gdy tylko jej brat się odwracał, ta dosypywała mu trochę pieprzu. Z trudem powstrzymywałam śmiech, ale i tak byłam lepsza od Sama. On musiał co chwila po coś chodzić i wtedy śmiał się niczym hiena. 

Kiedy Mike w końcu skończył opowiadać, sięgnął po szklankę z herbatą.  Całą nasza trójka wstrzymała oddech czekając na reakcję chłopaka. Tan wziął łyk, po czym odstawił szklankę. Przez chwilę wydawało się, że nic nie poczuł. Po chwili jednak chłopak zaczął krzyczeć i latać po całej sali. Kilka stolików wybuchło śmiechem, w tym stolik naszych rodziców. Sam śmiał się bez pohamowania, tak samo ja, ale Jade tylko chichotała pod nosem. Kiedy w końcu chłopak znalazł stół z wodą, wziął butelkę i wypił całą.  Następnie podszedł do nas i wrogo spojrzał na siostrę.

-Wybacz Mike. Myślałam, że lubisz jak jest ostro.

-Chcesz zobaczyć ostra jazdę? To masz! – mówiąc to chłopak skoczył na Jade i powalił ją na podłogę.

Oczywiście dziewczyna łatwo uwolniła się z uścisku brata, a następnie kopnęła go w brzuch. Chłopak cofnął się o kilka kroków, ale się nie poddał. Spróbował uderzyć siostrę w twarz, ale ta złapała go za rękę i pociągnęła do siebie i mocno walnęła w nos.

-Masz szczęście, że nie złamałam ci nosa łamago.

-Nie znoszę cię.

-Wiem – zaśmiałam się po cichu i na szczęście Mike tego nie usłyszał.

***

Po południu postanowiłam, że odwiedzę nasze Autoboty. Chciałam je bliżej poznać i dowiedzieć się czegoś o ich świecie. Boty mieszkały na niższym poziomie. Po cichu przeszłam obok strażników i weszłam do ich pokoju. Na pierwszy rzut oka sala wydawała się pusta, ale po chwili zobaczyłam, że zza rogu wychodzi Ironhide.

 -Cześć – przywitałam się – Jestem Rachel

-Witaj Rachel. Jestem Ironhide.

-Wiem – uśmiechnęłam się

-Powiedz, czy strażnicy wiedzą, że tu jesteś?

-Taa, można powiedzieć, że nie zostali o tym poinformowani.

-Rozumiem.

-Ale nie powiesz im – bot zaśmiał się

-Oczywiście, że nie. Dawno nikt nie odwiedził nas z własnej woli.

-A właśnie, gdzie Catapult?

-Poszła poćwiczyć – podeszłam bliżej bota i usiadłam na podłodze

-Długo się znacie?

-No, już spory kawał czasu. Poznaliśmy się jakieś dwadzieścia ziemskich lat temu.

-To rzeczywiście długo.

-Wiesz, to bardzo ciekawa historia. Poznaliśmy się tutaj, na ziemi. Przyleciałem tu, bo nie wiedziałem, że Cybertron żyje i miałem nadzieję znaleźć tu schronienie. Niestety kiedy tu przyjechałem, powitała mnie mały odział ludzi zwanych M.E.C.H. Nie byli przyjaźnie nastawieni. Strzelali ich ziemską bronią, ale na mnie oczywiście nie robiło to większego wrażenia. Wtedy ona się zjawiła. Zmieniła się z motocyklu w bota i powaliła mnie na ziemię. Była silniejsza, niż wyglądała – zaśmiałam się – Złapała mnie ręką za szyję i wyszeptała do ucha: „Nie popsuj mi tej misji kołku.” Od razu załapałem, że jest po mojej stronie, więc poddałem się. M.E.C.H. zabrał mnie do ich bazy, a tam Catapult wyjaśniła, że jest tu z polecenia Ultra Magnusa i że ma rozpracować M.E.C.H. Przez jakiś czas badali mnie, ale kiedy do bazy dotarł ich przywódca, Catapult mnie uwolniła i razem rozwaliliśmy tych skurczybyków!

-Jej. To naprawdę ciekawa historia.

-Tak, ciekawa. Catapult była wtedy najszczęśliwszym botem na świecie.  Ona uwielbia wygrywać. Nie mówię, że ja nie, ale ona bardziej – przez chwilę milczeliśmy – A ty co mi powiesz o sobie?

-Moja historia nie jest jakoś bardzo ciekawa. Dorastałam z mamą, starałam się pomagać krajowi. W zasadzie to tyle.

-Jestem pewny, że teraz będzie ciekawiej – uśmiechnęliśmy się do siebie

-No, ja muszę się zbierać. Zobaczymy się niedługo?

-Nie wątpię – z uśmiechem opuściłam salę i zaczęłam iść w stronę pokoju. Ironhide był miły i podobny do mnie. Dzięki tej jednej, krótkiej rozmowie, udało mi się zyskać nowego przyjaciela. 

Kiedy wróciłam do pokoju, zastałam w nim Jade. Dziewczyna była oczywiście zaczytana w nieznanej mi książce. Padłam na łóżko i zaczęłam wpatrywać się w sufit.

-Nad czym rozmyślasz? – zapytała niespodziewanie dziewczyna

-Nad niczym. Tak tylko – po chwili jednak przyszło mi coś do głowy. Jade świetnie walczy, a ja? Wręcz przeciwnie. Może mogłaby mnie nauczyć kilku ciosów – Jade?

-Hm?

-Tak sobie myślałam, może mogłabyś mnie poduczyć kilku ciosów?

-Ciebie? – zapytała i spojrzała na mnie ze zdziwieniem – Myślisz, że dałabyś radę? Trening ze mną nie jest łatwy.

-Oczywiście, że dam radę.

-W takim razie jutro zaczynamy.

1 komentarz:

  1. Nie wierze.... Mike w 100% przypomina mi mojego młodszego brata! ♡♡♡
    Z wyjątkiem różnicy wieku, to są identyczni a szczególnie pod względem zachowania :D
    A rozdział był super ♥♥♥♥♥♥ Czekam na następny no i oczywiście na Powrót Galvatrona
    Pozdrawiam ★★☆☆

    OdpowiedzUsuń