Patrząc
na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej.
Joanne Kathleen Rowling
Oczami
Starscream’a
Zostaliśmy
zaatakowani. Ludzie pewnie sądzą, że uda im się pokonać Decepticony, zabijając
Lockdowna. Idioci. Jeśli nasz lider zginie, ja zajmę jego miejsce. Jeśli i mnie
spróbują zabić, pałeczkę przejmie Barricade. I tak w kółko. Nauczyliśmy się, że
nawet nie mając przywódcy, nie możemy się poddać.
Kiedyś
zainteresowałem się pewną ludzką organizacją, zwaną Hydra. Jej członkowie,
mieli powiedzenie: Odetnij jedną głowę, a na jej miejsce wyrosną dwie kolejne.
Tak i Decepticony powinny mówić. Kiedy
przejmę władzę, nakażę im tak mówić.
Kazałem
wszystkim Decepticonom z podziemnej części fortecy iść walczyć. Ja sam wszedłem
do naszego umierającego przywódcy. Medycy twierdzą, że przeżyje. Ja mam jednak
inne plany. Teraz, kiedy ludzie nas zaatakowali, z pewnością będą chcieli zabić
Lockdowna. Mogę więc spokojnie, wykończyć go za nich.
-Nie martw
się mój panie – powiedziałem, choć wiedziałem, że on nie może mnie usłyszeć –
Już za niedługo połączysz się z Wszechiskrą. Dopilnuję tego. Na razie,
odpoczywaj. Zostało ci jeszcze trochę czasu. Zanim cię wykończę, muszę się
upewnić, że ludzie weszli do fortecy. Wtedy, pozwolę ci odejść. Nie miej mi
tego za złe, ale nie lubię służyć komukolwiek, poza sobą. Zawsze tak miałem –
zaśmiałem się i podszedłem jeszcze bliżej Lockowna – Megatron często wracał z
martwych, ale po tym co ci zgotuję, nie dasz rady wrócić. Nie jesteś w końcu
Megatronem, naszym prawowitym liderem – westchnąłem – Szkoda, że nasz pierwszy
pan postanowił przejść na emeryturę. Pewnie sprawował by się lepiej niż ty!
Jego jednak, nie udałoby mi się wykończyć. Był za twardy. On nawet nie dałby
się oszukać małej dziewczynce, jak ty! Nie zrozum mnie źle, byłeś dobrym
przywódcą, traktowałeś mnie jak należy. Ale już dość długo czekałem na to
stanowisko i za każdym razem gdy miałem je w zasięgu ręki, ktoś mi je odbierał.
Poczekaj tu. Zaraz wrócę.
Wyszedłem z
pokoju i zacząłem iść w kierunku zbrojowni. Wziąłem z niej potrzebne mi rzeczy
i wróciłem do Lockdowna. W miedzy czasie dostałem informację, że ludzie dostali
się do środka. Wybornie.
-Gotowe mój
lordzie – powiedziałem, gdy już skończyłem pracę – Będę tęsknić panie. Chwila,
jednak nie! – zaśmiałem się i zacząłem wychodzić z pomieszczenia.
Oczami
Rachel
Choć
żołnierze odwrócili uwagę conów, to i tak kupę było ich w fortecy. Na
szczęście, nie patrzeli pod nogi więc spokojnie mogliśmy się po niej przechadzać.
Znalezienie jakiegoś komputera nie było trudne. Było ich naprawdę dużo. Sam i
Mike wspięli się po linie na ekran, a młody zaczął go hakować. Trwało to trochę
z długo. Był bardzo dobrze zabezpieczony. Dopiero po dwudziestu minutach Mike
wszedł do systemu.
-I co masz?
–zapytałam.
-Zaczekaj
chwilę, dopiero wszedłem. Tu jest zbrojownia, tu główne pomieszczenie…jest!
Lockdown znajduje się na podziemnym poziomie, w trzecim pomieszczeniu.
-No to
jazda.
Chłopaki
zeszli i od razu zaczęliśmy iść w stronę „windy”. Tam niestety narodził się
pewien problem. Ekran był bardzo wysoko, a nawet nie było gdzie zaczepić linki.
Próbowaliśmy zrobić wierzę, ale to też niewiele dało. Chcieliśmy poszukać
innego zejścia, kiedy drzwi windy się otworzyły. Wyszedł z nich dość duży con,
o fioletowo – czarnej zbroi. Miał czerwone oczy i długie szpony. Szedł powoli,
miałam złe przeczucie. Niestety ono się sprawdziło. Decept odwrócił się i
zauważył nas. Wszyscy wyjęliśmy mini blastery.
-Proszę,
proszę – powiedział przerażającym głosem – Co my tu mamy? Szpiedzy? Wy, ludzie,
jesteście strasznie naiwni. Nadal sądzicie, że uda się wam odzyskać planetę.
-Tak –
odezwałam się – Dokładnie tak sądzimy – Decepticon zaśmiał się.
-Przykro mi,
ale się mylicie. Zwłaszcza wasza czwórka, bo za chwilę, zginiecie z rąk
Barricade’a!
Decept
zamachnął się, więc zrobiliśmy szybki unik. Zaczęliśmy ostrzał, a Mike schował
się za ścianą. Niestety nasze mini blastery nawet nie drasnęły Barricade’a.
Musiał mieć bardzo wytrzymałą zbroję. Granat
odpadał, nie zdążylibyśmy uciec. Mi zostawała tylko jedna opcja. Ultra
Zbroja. Odbiegłam od pozostałych i
wyciągnęłam z plecaka zbroję. Położyłam urządzenie na ziemi i spróbowałam je
jakoś włączyć. Na próżno dotykałam różnych części na okręgu. Drużyna dostawała,
musiałam coś zrobić. Wypróbowałam więc ostatnią opcję. Powoli stanęłam na
urządzeniu. Po chwili zaczęło się ono świecić, a następnie zmieniać w zbroję. Robiłam
się coraz większa. Kiedy transformacja się skończyła, sięgałam Barricade’owi do pasa. Wszyscy patrzeli na mnie
z niedowierzaniem. Sam con cofnął się o kilka kroków.
-Ultra
Zbroja – wyszeptał decept, a ja się zaśmiałam.
-Co jest? Z
osobą tej samej rangi nie jest tak fajnie? – Barricade zacisnął zęby.
Jak
najszybciej ruszyłam na niego i zaczęłam okładać go pięściami. Zbroja była
bardzo silna. Barricade tracił równowagę. Wykorzystałam to i go podcięłam. On
upadł, ja chwyciłam go za nogę i rzuciłam nim o ścianę. Con powoli podniósł
się, ale ja nie przestawałam. Znów zaczęłam okładać go pięściami, potem
rozpędziłam się i strzeliłam mu porządnego kopniaka w brzuch. Decept odbił się
od ściany i znów upadł na podłogę. Z jego ust zaczął spływać energon. Już czas
najwyższy by go wykończyć. Podeszłam bliżej, podniosłam go i jak najmocniej
uderzyłam w klatkę piersiową. Ręka przebiła pancerz. Chwyciłam jego iskrę i
wyjęłam. Następnie dosłownie ją zmiażdżyłam. Barricade upadł. Zabiłam go.
Zespół nie
spuszczał ze mnie wzroku.
-Co to jest?
– zapytała w końcu Maddy.
-Dostałam to
od mamy. Powiedziała, że to broń, Ultra Zbroja.
-Mogłaś się
tym z nami wcześniej podzielić – Sam puścił mi ostrzegawcze spojrzenie, ale
zignorowałam je. Załatwiłam Barricade’a, a oni żyją tylko i wyłącznie dzięki
mnie. Powinni okazać trochę wdzięczności.
Nie patrząc
w dół podeszłam do windy i uruchomiłam ją. Kiedy drzwi się otworzyły całą
czwórką weszliśmy do środka. Nie zdejmowałam zbroi. Mogła się jeszcze przydać.
Zajechaliśmy na dół i wyszliśmy z windy. Co najdziwniejsze, nie było tam
żadnych conów. Wkrótce jednak zobaczyłam wychodzącego z trzeciego pokoju
Starscream’a. Zdziwił się troszkę na nasz widok. Pierw spojrzał na mnie, potem
na resztę ekipy, potem znów na mnie.
-Niech was
szlag! Cóż za ironia, że nosisz tą samą zbroję, którą twoja matka niegdyś mi
ukradła! – Scream wydłużył swoje szpony – Teraz zamierzam ją odzyskać – con
wyglądał na zdenerwowanego. Ja jednak dobrze wiedziałam, że to tchórz.
-No dalej
Scream’y. Podejdź bliżej. Zobaczymy jak poradzisz sobie z kimś twojego wzrostu
– puściłam mu wredne spojrzenie, a jego mina zrzedła.
-Mam was
gdzieś! Nie mam zamiaru znowu bić się o tą zbroję! – Starscream przybrał formę
odrzutowca i poleciał w odwrotną stronę niż do nas.
-Tchórz! –
krzyknął Mike, a ja się zaśmiałam. Jak taki ktoś może być komandorem
Decepticonów? Żenujące.
Znów
ruszyliśmy przed siebie i weszliśmy do drzwi, z których przed chwilą wyszedł
Starscream. Przed nami pojawiło się wielkie „łóżko szpitalne”, na którym leżał
nie kto inny jak Lockdown. Był mocno ranny. Większość kończyn leżało osobno.
Całość tworzył jedynie tułów, głowa i prawa noga. Był nieprzytomny, ale żywy.
Podeszłam bliżej niego. Jego iskrę podtrzymywał jakiś mechanizm. Do lorda
Decepticonów było po podłączane kilkanaście kabli. Kusiło mnie, żeby po prostu
je odpiąć i zakończyć jego żywot. W ten sposób zemściłabym się za śmierć Jade.
Postanowiłam jednak wykonać rozkaz.
-Sam, daj
znać Optimusowi. Sam? – odwróciłam się w kierunku drużyny. Zobaczyłam, że stoją
oni przy komputerach – Co jest?
-Chyba ktoś
postanowił nas uprzedzić – po tych słowach niebieskooki odsłonił kilkanaście
bomb przyczepionych do komputera – Pod łóżkiem sytuacja wygląda tak samo.
-Ile czasu
nam zostało? – zapytałam.
-Jakieś dwie
minuty – odpowiedział Mike – Kto je tu podłożył?
-Myślę, że
odpowiedź jest zbyt oczywista – dobrze wiedziałam, co Sam ma na myśli.
-Starscream.
Chce zająć miejsce Lockdowna. Kiedy rozpoczęliśmy atak, postanowił podłożyć
bomby. Wina spadłaby na nas, a on przejąłby władzę.
-Chyba mu
się to uda – Maddy zaczęła iść w stronę drzwi – Lepiej stąd chodźmy. Tych bomb
jest za dużo, zabiją nas.
-Racja.
Chodźcie – szybko wybiegłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę windy.
Prędko ją
wezwałam, ale ona nie nadjeżdżała. Czas nam się kończył. W końcu drzwi się
otworzyły. Wepchnęłam do środka drużynę i już miałam sama wejść, kiedy
zobaczyłam, że ku nam pędzi wielka fala ognia. Jak sto się stało, że nie
poczuliśmy wybuchu. Musiałam podjąć decyzję. Nacisnęłam przycisk w windzie, ale
zostałam na korytarzu. Drzwi zaczęły się zamykać, a ogień był tuż, tuż.
-Rachel,
nie! – Sam próbował mnie zatrzymać, ale było za późno. Odwróciłam się w stronę
fali ognia i czekałam aż uderzy. Gdybym wsiadła do windy, nie wyjechała by na
czas. Ultra Zbroja mnie ochroni.
Ogień
nadszedł. Rażący żywioł próbował dostać się do zbroi, ona jednak była bardzo
wytrzymała. Niestety chwilę później zobaczyłam jak szybka na hełmie zaczyna
pękać. Cybertroniańska technologia ma swoje słabe punkty. Nagle, szybka pękła.
A ostatki ognia dostały się do środka. Co jednak najdziwniejsze, nie był on
parzący. Jedyne co mi przeszkadzało, to strasznie jasne światło. Nie mogłam
zamknąć oczu, wszystko było jasne. Kiedy zimny ogień ustał, światło zniknęło, a
pojawiła się jedynie ciemność. Byłam strasznie zmęczona. Straciłam równowagę i
upadłam na ziemię. Po chwili, straciłam przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz