Ból domaga się, byśmy go odczuwali.
John Green
Stałam jak
ten słup soli i to raz patrzyłam ze zdziwieniem na Tima, to na Jacka. Jak to
możliwe, że niby Jack ma drugiego syna? I dlaczego Sam mi nie powiedział, że ma
brata. Niczego tutaj nie czaję.
-Jack? –
zapytałam niepewnie – Tim…to twój syn?
-Ja…byłem
pewien, że nie żyje… - jakoś zdołał z siebie wydusić mężczyzna.
-Ja…ja tak
samo – wydukał czarnowłosy.
-Dobra, to
może usiądźmy i zastanówmy się chwilę, ok? – zaproponowałam, oni pokiwali
głowami, a następnie wszyscy usiedliśmy na łóżku – Pora na małe wyjaśnienia.
Jak to się stało, że nie zostałam poinformowana, że masz drugiego syna?
-Od
piętnastu lat byłem pewien, że nie żyje, że Decepticony go zabiły. Tima i moją
żonę. Uciekaliśmy przed conami, schowaliśmy się w opuszczonym bloku
mieszkalnym, ale cony go podpaliły. Ogień nas rozdzielił, a potem zobaczyłem,
że sufit się wali. Musiałem zabrać Sama w bezpieczne miejsce. Kiedy już
wyniosłem go z budynku, on wybuchł. Długo…bardzo długo szukałem żony i syna,
ale nic nie znalazłem. Byłem pewny, że ich ciała się spaliły i dlatego nie
mogłem ich znaleźć.
-Tim -
zwróciłam się do chłopaka – Mama mówiła ci, jak zdołaliście się uratować –
czarnowłosy pokiwał twierdząco głową.
-Gdy mama
zobaczyła, że pożar się rozrasta, postanowiła wejść na wyższe piętro, a potem
na schody przeciwpożarowe. Tak znaleźliśmy się na dachu, z którego przeszliśmy
na blok obok. Jak mama usłyszała wybuch, była pewna, że nie przeżyliście. I
uciekła…
Nastała
cisza. Nie za bardzo wiedziałam co powinnam teraz zrobić. Zostali rozdzieleni,
myśleli, że nie żyją, a teraz znów się spotykają. Pamiętam, jak po tak wielu
latach spotkałam ojca. Nie było mi łatwo uwierzyć, że to się dzieje naprawdę,
ale w końcu, uwierzyłam.
-Jack, musimy
powiedzieć Sam’owi. On w ogóle wie, że ma brata? – mężczyzna pokręcił przecząco
głową.
-Nie.
Wolałem mu nie mówić, by nie sprawiać mu jeszcze więcej smutku.
-Dobrze
więc. Ty zostań tutaj, ochłoń jeszcze, a ja i Tim do niego pójdziemy i wszystko
wyjaśnimy.
Chwyciłam
chłopaka za rękę i wyprowadziłam go z pomieszczenia. Pokój Sama znajdował się
zaraz obok, więc nie musieliśmy jakoś daleko iść. Przed wejściem zwróciłam się
jeszcze do Tima.
-Posłuchaj
mnie. Ja i Sam…teoretycznie ze sobą chodzimy, ale mamy ciężki okres. Jakbym
palnęła coś niestosownego, upomnij mnie, dobra?
-Jasne –
odparł i wziął głęboki wdech.
Bez pukania
otworzyłam drzwi do pokoju, weszłam do środka i…o mało nie zemdlałam. Na łóżku
leżał Sam, tylko w spodniach, a na nim Maddy bez bluzki, w staniku i krótkich
spodenkach. Całowali się… Myślałam, że zaraz ich zabiję. Stałam tak, patrzyłam
na nich, oni na mnie. Oddychałam wolno, starałam się uspokoić, by przypadkiem
nie wybuchnąć. Dam sobie radę, nie wybuchnę… Przełknęłam ślinę i już miałam coś
powiedzieć, gdy uprzedził mnie Sam.
-To nie jest
tak, jak myślisz, nic między nami nie zaszło – powiedział na jednym wdechu.
Dziewczyna zeszła z niego i szybko ubrała bluzkę. Nieco wystraszona cofnęła się
w róg pokoju i spuściła wzrok – Ja to mogę wyjaśnić – ciągnął dalej
niebieskooki, zakładając T-shirt.
-Nie ma
czego wyjaśniać, Sam – mówiłam spokojnie – Muszę ci coś powiedzieć – podeszłam
do chłopaka i pociągnęłam za sobą Tima – To jest Tim, twój brat – wyjaśniłam
jak najprościej mogłam. Chłopak przyglądał się bratu z zaciekawieniem,
zdziwieniem, może nawet zakłopotaniem. Później przeniósł wzrok na mnie – Macie
ze sobą sporo do obgadania, więc lepiej zostawię was samych. Ale najpierw –
Przywaliłam mojemu byłemu chłopakowi w nos, z którego momentalnie wypłynęła
krew – To koniec. Z nami. Koniec.
Opuściłam
pokój i trzasnęłam drzwiami najgłośniej jak umiałam. Nie mogłam wytrzymać. Łzy
mimowolnie zaczęły wypływać z moich oczu. Całą się trzęsłam, nie mogłam nawet
dojść do windy, by wjechać na dach. Oparłam się o ścianę, a zaraz potem
zsunęłam się na ziemię i skuliłam. Łzy wciąż spływały mi po policzkach, po
mimo, że ciągle je wycierałam. Ostatecznie schowałam twarz w rękach i łkałam.
Czemu to musiało spotkać mnie? I czemu to musiał zrobić on, z moją najlepszą
przyjaciółką. Dlaczego moje życie musi być takie popieprzone?! Dlaczego musi
składać się ze złych decyzji?! Dlaczego ten świat musi być tak niesprawiedliwy…
Nagle
poczułam, jak ktoś delikatnie głaska mnie po głowie. Gdy tylko zobaczyłam jego
brązowe oczy, rzuciłam się mu na szyję. Był inny. Był inny niż Sam. Przyszedł
mnie pocieszyć, choć nie musiał. Wtuliłam się w niego, a on dalej głaskał moją
głowę. Tak, jakby chciał powiedzieć „Wybacz za mojego durnego brata”.
-Dziękuję
ci, Tim – wydukałam przez płacz.
-Za co? –
zdziwił się.
-Za to, że
jesteś…
***
Cała nasza
czwórka stała przed mostem ziemnym. Ja, Tim, Jack i Sam. Kierowaliśmy się od
Nowego Yorku. Już nadszedł czas na pojednanie rodzinne.
Znaleźliśmy
się po drugiej stronie. Podążając za Timem i uważając, by nie wpaść na cony
kierowaliśmy się na obrzeża miasta. Dokładnie tam, gdzie niegdyś był mój dom. Z
naszego małego osiedla prawie nic nie zostało. Tylko kilka domów stało jeszcze
na pustym terenie. Chłopak delikatnie otworzył drzwi do jednego z budynków i
wszedł do środka, a my za nim. Środek domu nie różnił się niczym od naszego
poprzedniego. Stary, zniszczony, okropny i śmierdzący.
-Mamo!
– zawołał Tim, a po chwili z pokoju obok wyszła zaspana kobieta.
Nie
była wysoka, za to bardzo szczupła (kto w tych czasach nie jest). Jej cera była
jasna, oczy jasnozielone, a brązowe włosy nawet nie sięgały ramion. Miała
na sobie czarną, obcisłą koszulkę,
trampki i brązowe jeansy.
Kobieta
przetarła po raz kolejny oczy, a następnie spojrzała na nas, pierw z
zaskoczeniem, potem zdziwieniem, a na samym końcu przerażeniem.
-Jack?
To…to naprawdę ty? Ale…
-Kim?
Mieszkasz razem z nimi? Gdzie Sierra? – dobra, znów nic nie kapuję.
-Ja…to…to
jest…skomplikowane…
-Mamo,
o co chodzi? – zapytał również nieco pogubiony w tej sytuacji Tim. Nastała
chwila ciszy.
-Ja…
- zaczęła Kim – Ja cię okłamałam, Tim – powiedziała drżącym głosem – Nie jestem
twoją mamą…
-Co?
-Ja…jestem
twoją ciocią, siostrą twojej mamy. Sierra przyszła do mnie, cała poparzona,
ledwo żywa. Z tobą… Wiedziała, że nie uda jej się przeżyć, a ty musisz mieć
matkę. Dlatego…dlatego cię okłamałam. Prosiła mnie o to. Chciała, byś miał
rodzinę. A ja byłam ostatnią z twojej rodziny, a przynajmniej tak myślałam.
-Czyli…moja
mama nie żyje…
-Tim-
Jack położył mu dłoń na ramieniu – Przykro mi.
-A
mi nie – powiedział pod nosem Sam, ale i tak go usłyszeliśmy.
-Coś
ty powiedział? – zmierzyłam go wzrokiem.
-To,
co słyszałaś! NIE JEST MI PRZYKRO! Przywykłem do życia bez matki, ale wy
musieliście mi zrobić nadzieję! I co teraz?! To wszystko, to jedno wielkie
kłamstwo!
-Sam!
Dziś dowiedziałeś się, że masz brata! Nie cieszy cię to?!
-Nie!
I on nie jest i nigdy nie będzie moim bratem! – Sam wydarł się chyba na całe
miasto i zaraz potem wyszedł z domu. Byłam na niego tak wściekła! To, jak się
zachował! Odwróciłam się napięcie i pognałam za nim.
-Zatrzymaj
się! – wołałam za nim – Sam, do cholery zatrzymaj się! – chłopak stanął, ale
się do mnie nie odwrócił – Co się z tobą dzieje?! Dlaczego zachowujesz się jak
skończony dupek! To twoja rodzina!
-Zejdź
ze mnie! – odwrócił się i zaczął iść w moją stronę – Życie, to pierdolona walka
i można ją wygrać tylko jednym sposobem. Trzeba zapomnieć o emocjach, odepchnąć
od siebie bliskich, bo kiedy ich stracisz, w sercu zostanie ci tylko pustka, a
wtedy przegrasz.
-To
nie jest dobry sposób! Nie możesz się tak od wszystkich odgradzać!
-Masz
rację. Odgradzam się tylko od tych, którzy dla mnie coś znaczą.
-Mam
się czuć zaszczycona? To dlatego całowałeś się z Maddy? Żeby mnie odepchnąć?
-Wreszcie
to zrozumiałaś idiotko.
Tego
było już za wiele. Rzuciłam się na Sama, powalając go przy tym na ziemię.
Okładałam go pięściami, aż chłopak nie pociągnął mnie za włosy i przywalił w
zęby. Poczułam, jak z moich ust wypływa krew. Podnieśliśmy się, ale to nie był
koniec walki. Zaczęliśmy pojedynek wręcz, ale zbyt dobrze znaliśmy nasze ruchy
i byliśmy w stanie odeprzeć każdy atak. W końcu jednak udało mi się kopnąć go z
półobrotu i wyprowadzić z rytmu. Szybko przeskoczyłam nad nim, złapałam go za
bluzkę, przerzuciłam przez ramię, a on mocno grzmotnął w ziemię. Uklękłam i
ponownie okładałam go pięściami, ale tym razem nawet się nie bronił.
-Dlaczego…musisz…mnie…tak…ranić!?
Zatrzymałam
zakrwawioną pięść i jak poparzona odskoczyłam od chłopaka. Starałam się
uspokoić oddech, na próżno. Sam miał twarz całą w siniakach, a z nosa i ust
wypływała krew. Poniosło mnie, cholera, poniosło mnie! Złapałam się za głowę i
odwróciłam od chłopaka. Uspokój się, uspokój się… To nie jesteś ty…
***
Po
jakimś czasie z domu wyszli Jack, Tim i Kim. Sam zdołał się do tego czasu
pozbierać, a ja opanować. Pan Darby zabiera resztę swojej rodziny do bazy. To
najrozsądniejsze wyjście. Wszyscy razem przeszliśmy przez most, ale ja od razu
pobiegłam na salę treningową, gdzie spędziłam resztę dnia wyżywając się na
worku treningowym. To jedyny sposób, bym się uspokoiła. Nie chciałam rozmawiać
z nikim, ani nawet na nikogo potrzeć. To był ten czas, gdy chciałam po prostu
pobyć sama.
Dobra, jestem dziwny bo jestem otaku, ale czy tylko mi Sam w tym rozdziale przypomina trochę Sasuke?
OdpowiedzUsuńPs. CZADOWY ROZDZIAŁ ~ Sebastian
Nie trochę tylko bardzo i witam kolejnego otaku xD
Usuń~ Angel
Hej Seba, a ty co tu robisz? O.o
UsuńMyślałam, że Transformers to nie twoja bajka XD
Będę cię teraz nawiedzał Neko-senpai. Bo nie było rozdziału na Wattpad XD
UsuńChyba się przekonam do TFP, taki lol
~seba
Nie jesteś sam, stary XD Uchiha jak znalazł. Tylko jeszcze brakuje, żeby chciał brata zamordować XD
OdpowiedzUsuń~ SOMA
Jooo XD nie powiem, ciekawie by było XD
Usuń~ Sebastian
Wy to byście chcieli żeby się odrazu wszyscy pozabijali -.-
UsuńCo wy kutfa, od kiedy popieracie działania SasUKE?
Głupio Yaoistka XD
UsuńI tak cię lubię :3
Spadaj na Wattpad mendo moja xD
~ SOMA
Zamknij się bo robisz Nikoli spama w komentarzach. I ten spam mija się z tematem. Zapraszam na Watta, tam sobie popiszemy
UsuńNarutardy i otaku są wszędzie.
OdpowiedzUsuńSasuke Uchiha jest wszędzie.
Neko-san też jest wszędzie, nawet na Wattpad i ja jestem wszędzie.
A rozdział jest czadowy i to nie podlega dyskusji XD
~ Lilianna
Nee... Lila, wcale nie ma mnie wszędzie. Na blogerze już nie działam, ale Seba kazał mi tu zajrzeć.
Usuń