Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę; daj mi
cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę, i daj mi mądrość, abym
odróżnił jedno od drugiego.
John Green
Byłam
gotowa. Stałam przed pokojem botów, miałam wszystko powiedzieć Optimusowi,
wyjaśnić co się dzieje, a tu dowiaduję się, że wyjechał. Postanowił odwiedzić
Cybertron, poprosić kilku dobrych naukowców o radę w mojej sprawie. Cholera!
Mogłam pójść do niego już wczoraj. Jak zawsze musiałam wszystko spartolić.
Pociesza mnie jeden fakt. Mamy nową misję. Trochę szaloną, niezrozumiałą, może
nawet walniętą, ale nadal misję. Jack wszystko nam objaśnił w sali odpraw.
-Ta misja
nie jest niebezpieczna ze względu na Decepticony. Wręcz przeciwnie, nie
powinniście spotkać na swojej drodze zbyt wielu. Ta misja stanowi problem,
ponieważ udacie się w miejsce, skąd nie jest tak łatwo wrócić. Raf, może ty to
lepiej wyjaśnisz – Rafael pokiwał głową.
-Naszym
celem jest ratunek pewnego transformera ze „strefy cienia”.
-Czego? –
zapytała Maddy.
-„Strefa
cienia”, to inny wymiar, po części spójny z naszym. Osoby, które znajdą się w
tym winiarze są niewidoczne dla wszystkich innych. Wyślemy was tam za pomącą
dwóch mostów ziemnych. Otworzymy je naprzeciw siebie, a wy znajdziecie się
pomiędzy nimi. Zostaniecie wciągnięci do środka i tym samym sposobem was
wyciągniemy.
-Kogo mamy
odbić? – dopytał Sam, a głos przejęła mama.
-Nazywa się
Soundwave. To Decepticon, a dokładnie as wywiadu. Jest wierny jedynie
Megatronowi, dlatego mamy pewność, że się do nas przyłączy. Ze względów
bezpieczeństwa, na misję wyruszycie bez nas – wskazała na siebie, Jakca i
reszty dorosłych – Za to w towarzystwie Megatrona i Jazza.
-Mielibyście
niby stanowić jakieś zagrożenie, czy co? – zdziwiłam się.
-Nie do
końca o to mi chodziło. To my wpakowaliśmy Soundwave’a do „strefy cienia”, więc
raczej by się na nasz widok nie ucieszył – pokiwałam porozumiewawczo głową.
Głos ponownie przejął Jack.
-Mosty
otworzymy w przybliżonym położeniu „zniknięcia” naszego nowego sprzymierzeńca,
choć i tak nie będzie to łatwe bo znajdowaliśmy się w kosmosie, na statku conów.
-A w tym
wymiarze można normalnie się przemieszczać – dodał Raf – Tak więc Soundwave
może być wszędzie. Być może Megatron zdoła go wykryć, lub on zdoła wykryć
Megatrona, ale nie jest to pewne. Musicie więc być przygotowani na każdą
ewentualność.
-Cóż mogę
dodać – zakończył pan Darby – Życzę wam powodzenia. Rozejść się.
Każdy z nas
musiał iść się szykować, ale ja najpierw postanowiłam wstąpić do laboratorium
po moje nowe „łyżwy”. W środku czekała na mnie Lily i to dosłownie, czekała bo
w rękach trzymała swój wynalazek.
-Wiedziałam,
że po nie przyjdziesz.
-Dziękuję –
kobieta podała mi je, ale sięgnęła jeszcze po coś, kartonowe pudełko – Co to?
-To jest
twój nowy strój. Jest aerodynamiczny, będzie ci łatwiej podróżować. Zawiera też
coś specjalnego. Teraz lepiej idź się przebrać, bo wylecą bez ciebie.
-Nie ma
takiej opcji – uśmiechnęłam się do czarnowłosej i szybkim krokiem skierowałam
się do mojego pokoju.
Nowy strój
składał się z czarnego, luźnego kombinezonu z golfem i krótkim rękawem,
podkolanówek w tym samym kolorze, szarych i masywnych rękawic oraz kasku. Z
boku posiadał przycisk, który aktywował przednią szybkę. Jedna rzecz mi nie
pasowała. Nie miał pasa, czyli nie miałam gdzie dać blastera czy noża. Wtedy
zauważyłam, że na rękawicach posiada jakieś dziwne, metalowe okręgi. Miałam
szczerą nadzieję, ze to jakaś broń.
Zabrałam
plecak, do którego wpakowałam wodę, trochę jedzenia, lornetkę i latarkę, a
także kilka noży i mini blaster. Zaczęłam iść stronę mostu, którym mieliśmy się
przedostać w miejsce „przeniesienia”. Czekała tam już na mnie reszta ekipy. Sam
miał na sobie ten obcisły kombinezon, który ukazywał jego mięśnie… Stop!
Ogarnij się Rachel! Jesteś na misji. Do pasa miał przyczepione mini blastery
oraz nóż. Maddy była natomiast ubrana w ciemny kombinezon bez rękawów z golfem,
wysokie buty na płaskim obcasie, rękawiczki bez palców i kurtkę. Do pasa miała
zawieszony sportowy łuk, a na plecach kołczan. Mike nie jechał, nie musiał się
niepotrzebnie narażać. Megatron także już czekał.
Raf otworzył
nam most, którym przenieśliśmy się na ostatnie znane nam położenie Soundwave’a,
tylko tysiące kilometrów pod nim. Znaleźliśmy się w jednej wielkiej dziurze i
mówię to dosłownie. Siedzieliśmy w zagłębieniu, na jakimś ogromnym terenie. To
musiało być wyschnięte morze. Nim zdążyliśmy się obejrzeć, drugi most został
otwarty, a my staliśmy dokładnie między nimi. Miałam wrażenie, że coś rozrywa
mnie w pół, jakby każdy portal starał się przyciągnąć mnie do siebie.
Instynktownie złapałam za rękę Sama. Nasze dłonie mocniej się zacisnęły.
Zamknęłam oczy, bo nie miałam już sił. W momencie jednak wszystko ustało.
Podniosłam powieki i moim oczom ukazała się ta sama dziura, tylko może bardziej
szara.
-Udało się?
– zapytała Maddy.
-Nie wiem –
odparłam – Chyba tak.
-Na pewno –
dodał Sam – Zdołałeś namierzyć Saundwave’a? – zapytał Megatrona.
-Nie jestem
pewien – odparł nieco zamyślony – Wyczuwam aż dwa sygnały Trensformerów, ale
jeden słabszy.
-Powiedz
proszę, że są przynajmniej obok siebie – powiedziałam błagalnym tonem, ale on
tylko pokiwał głową.
-Jeden na
północ, drugi na południe. Słabszy sygnał jest bliżej.
-Nie możemy
się rozdzielić – Sam zaczął obmyślać plan – Soundwave zaufa jedynie
Megatronowi, więc musimy być razem. Pierw sprawdzimy bliższy sygnał.
-Ile
pomieścisz osób Meguś? – zapytała Maddy.
-Dwie.
Rachel musi iść na piechotę.
-Nie do
końca iść – poprawiłam go. Lepiej ruszajmy.
I
skierowaliśmy się na południe, w kierunku pierwszego sygnału. Prędkość, jaką
byłam w stanie osiągnąć na tych „łyżwach”
była niesamowita. Byłam prawie tak szybka jak Megatron. Dzięki hełmowi
wiatr mi nie przeszkadzał, a i ubranie nie stawiało oporu.
Zbliżaliśmy
się do naszego celu. Megatron wylądował i transformował się. Od tej chwili
szliśmy powoli, by nic nas nie zaskoczyło. Znaleźliśmy się na jakieś dziwnej,
kamiennej pustyni. Przechodziliśmy przez kaniony, dużo wyższe niż Meg. Przez
to, że zasłaniały słońce było jeszcze ciemniej. Nagle usłyszałam głos mamy w komunikatorze.
-Rachel,
meldujcie.
-Megatron
wykrył dwa sygnały i właśnie zbliżamy się do pierwszego z nich.
-Nie możemy
was namierzyć. Wiesz, gdzie jesteście? – pokręciłam przecząco głową.
-Nie, ale to
jakiś kanion. Twarde podłoże, jakby stwardniały piasek, albo inaczej, żółto –
czerwony głaz.
-Kanion? Rachel, to nie Soundwave! To Skyquake!
-Kto? –
zdziwiłam się.
-Myślisz, że
on nadal tu jest? – Megatron nie mógł dowierzyć słowom Miko – Przecież minęły
lata!
-Zapomniałeś,
to zombiak! – i teraz to mama przypomina dziecko.
Szybko
jednak zrozumiałam, o co jej chodziło. W momencie, przed nami stanął wielki,
zielony transformer z jedną ręką. Wydawał się nieobecny. Szedł w naszym
kierunku, strasznie wolno. Strasznie mnie korciło, żeby sprawdzić co mogę
zrobić tymi rękawicami. Wyjechałam przed resztę i skierowałam je w pierś
robota. Poczułam, jak kumuluje się w nich jakaś energia, a potem wystrzelił z
nich plazmowy pocisk. Trafił go, ale nawet nie zadrapał.
-Dobra, jest
twój – zwróciłam się do Megatrona, który jednym zamachem oderwał mu głowę – I
po kłopocie. Chodźcie, trzeba sprawdzić drugi sygnał.
Zadowolona
zaczęłam iść na północ, aż nie usłyszałam dziwnego skrzypnięcia. Ponownie się
odwróciłam i zobaczyłam, że Skyquake znów idzie w naszym kierunku.
-Niech to
szlag! – przeklęła Maddy – Wyrwij temu czemuś iskrę!
Megatron jak
na zawołanie wbił swoją pięść w robota, ale ten walnął go brzuch i zmusił do
cofnięcia się.
-Na otchłań
Kaonu! To trzeba poćwiartować – Meg znów zaczął zachowywać się jak con.
Uruchomił swoje ostrze i pociął go na maleńkie kawałeczki – To powinno załatwić
sprawę.
-Tak na
wszelki wypadek – dodała Maddy pokazując nam granat. Odeszliśmy na odpowiednią
odległość, dziewczyna odbezpieczyła go, rzuciła, a on wybuchając zniszczył
resztki Transformera.
Ponownie musiałam
się wysilić i na nogach pognać do drugiego sygnału. Nie chciałam jechać w
ciszy, więc połączyłam się z Samem.
-Ciągle
jesteśmy pokłóceni?
-A w ogóle
byliśmy? – chłopak jak zwykle chciała zapomnieć o sprawie, ale w tym przypadku
miałam zamiar się z nim zgodzić.
-Nie, coś mi
się pomyliło – uśmiechnęłam się sama do siebie.
-No właśnie
– nie chcieliśmy dużo rozmawiać, bo wszystko słyszała Maddy i Megatron, ale
miałam wielką ochotę dać mu całusa. I to było w tym momencie niemożliwe, więc
zadowoliłam się dwoma magicznymi słowami.
-Kocham cię
– szepnęłam, ale nie usłyszałam odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz