piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział VI - Misja ratunkowa


Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę; daj mi cierpliwość, abym zniósł to, czego zmienić nie mogę, i daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego.

John Green 

Byłam gotowa. Stałam przed pokojem botów, miałam wszystko powiedzieć Optimusowi, wyjaśnić co się dzieje, a tu dowiaduję się, że wyjechał. Postanowił odwiedzić Cybertron, poprosić kilku dobrych naukowców o radę w mojej sprawie. Cholera! Mogłam pójść do niego już wczoraj. Jak zawsze musiałam wszystko spartolić. Pociesza mnie jeden fakt. Mamy nową misję. Trochę szaloną, niezrozumiałą, może nawet walniętą, ale nadal misję. Jack wszystko nam objaśnił w sali odpraw.

-Ta misja nie jest niebezpieczna ze względu na Decepticony. Wręcz przeciwnie, nie powinniście spotkać na swojej drodze zbyt wielu. Ta misja stanowi problem, ponieważ udacie się w miejsce, skąd nie jest tak łatwo wrócić. Raf, może ty to lepiej wyjaśnisz – Rafael pokiwał głową.

-Naszym celem jest ratunek pewnego transformera ze „strefy cienia”.

-Czego? – zapytała Maddy.

-„Strefa cienia”, to inny wymiar, po części spójny z naszym. Osoby, które znajdą się w tym winiarze są niewidoczne dla wszystkich innych. Wyślemy was tam za pomącą dwóch mostów ziemnych. Otworzymy je naprzeciw siebie, a wy znajdziecie się pomiędzy nimi. Zostaniecie wciągnięci do środka i tym samym sposobem was wyciągniemy.

-Kogo mamy odbić? – dopytał Sam, a głos przejęła mama.

-Nazywa się Soundwave. To Decepticon, a dokładnie as wywiadu. Jest wierny jedynie Megatronowi, dlatego mamy pewność, że się do nas przyłączy. Ze względów bezpieczeństwa, na misję wyruszycie bez nas – wskazała na siebie, Jakca i reszty dorosłych – Za to w towarzystwie Megatrona i Jazza.

-Mielibyście niby stanowić jakieś zagrożenie, czy co? – zdziwiłam się.

-Nie do końca o to mi chodziło. To my wpakowaliśmy Soundwave’a do „strefy cienia”, więc raczej by się na nasz widok nie ucieszył – pokiwałam porozumiewawczo głową. Głos ponownie przejął Jack.

-Mosty otworzymy w przybliżonym położeniu „zniknięcia” naszego nowego sprzymierzeńca, choć i tak nie będzie to łatwe bo znajdowaliśmy się w kosmosie, na statku conów.

-A w tym wymiarze można normalnie się przemieszczać – dodał Raf – Tak więc Soundwave może być wszędzie. Być może Megatron zdoła go wykryć, lub on zdoła wykryć Megatrona, ale nie jest to pewne. Musicie więc być przygotowani na każdą ewentualność.

-Cóż mogę dodać – zakończył pan Darby – Życzę wam powodzenia. Rozejść się.

Każdy z nas musiał iść się szykować, ale ja najpierw postanowiłam wstąpić do laboratorium po moje nowe „łyżwy”. W środku czekała na mnie Lily i to dosłownie, czekała bo w rękach trzymała swój wynalazek.

-Wiedziałam, że po nie przyjdziesz.

-Dziękuję – kobieta podała mi je, ale sięgnęła jeszcze po coś, kartonowe pudełko – Co to?

-To jest twój nowy strój. Jest aerodynamiczny, będzie ci łatwiej podróżować. Zawiera też coś specjalnego. Teraz lepiej idź się przebrać, bo wylecą bez ciebie.

-Nie ma takiej opcji – uśmiechnęłam się do czarnowłosej i szybkim krokiem skierowałam się do mojego pokoju.

Nowy strój składał się z czarnego, luźnego kombinezonu z golfem i krótkim rękawem, podkolanówek w tym samym kolorze, szarych i masywnych rękawic oraz kasku. Z boku posiadał przycisk, który aktywował przednią szybkę. Jedna rzecz mi nie pasowała. Nie miał pasa, czyli nie miałam gdzie dać blastera czy noża. Wtedy zauważyłam, że na rękawicach posiada jakieś dziwne, metalowe okręgi. Miałam szczerą nadzieję, ze to jakaś broń.

Zabrałam plecak, do którego wpakowałam wodę, trochę jedzenia, lornetkę i latarkę, a także kilka noży i mini blaster. Zaczęłam iść stronę mostu, którym mieliśmy się przedostać w miejsce „przeniesienia”. Czekała tam już na mnie reszta ekipy. Sam miał na sobie ten obcisły kombinezon, który ukazywał jego mięśnie… Stop! Ogarnij się Rachel! Jesteś na misji. Do pasa miał przyczepione mini blastery oraz nóż. Maddy była natomiast ubrana w ciemny kombinezon bez rękawów z golfem, wysokie buty na płaskim obcasie, rękawiczki bez palców i kurtkę. Do pasa miała zawieszony sportowy łuk, a na plecach kołczan. Mike nie jechał, nie musiał się niepotrzebnie narażać. Megatron także już czekał.

Raf otworzył nam most, którym przenieśliśmy się na ostatnie znane nam położenie Soundwave’a, tylko tysiące kilometrów pod nim. Znaleźliśmy się w jednej wielkiej dziurze i mówię to dosłownie. Siedzieliśmy w zagłębieniu, na jakimś ogromnym terenie. To musiało być wyschnięte morze. Nim zdążyliśmy się obejrzeć, drugi most został otwarty, a my staliśmy dokładnie między nimi. Miałam wrażenie, że coś rozrywa mnie w pół, jakby każdy portal starał się przyciągnąć mnie do siebie. Instynktownie złapałam za rękę Sama. Nasze dłonie mocniej się zacisnęły. Zamknęłam oczy, bo nie miałam już sił. W momencie jednak wszystko ustało. Podniosłam powieki i moim oczom ukazała się ta sama dziura, tylko może bardziej szara.

-Udało się? – zapytała Maddy.

-Nie wiem – odparłam – Chyba tak.

-Na pewno – dodał Sam – Zdołałeś namierzyć Saundwave’a? – zapytał Megatrona.

-Nie jestem pewien – odparł nieco zamyślony – Wyczuwam aż dwa sygnały Trensformerów, ale jeden słabszy.

-Powiedz proszę, że są przynajmniej obok siebie – powiedziałam błagalnym tonem, ale on tylko pokiwał głową.

-Jeden na północ, drugi na południe. Słabszy sygnał jest bliżej.

-Nie możemy się rozdzielić – Sam zaczął obmyślać plan – Soundwave zaufa jedynie Megatronowi, więc musimy być razem. Pierw sprawdzimy bliższy sygnał.

-Ile pomieścisz osób Meguś? – zapytała Maddy.

-Dwie. Rachel musi iść na piechotę.

-Nie do końca iść – poprawiłam go. Lepiej ruszajmy.

I skierowaliśmy się na południe, w kierunku pierwszego sygnału. Prędkość, jaką byłam w stanie osiągnąć na tych „łyżwach”  była niesamowita. Byłam prawie tak szybka jak Megatron. Dzięki hełmowi wiatr mi nie przeszkadzał, a i ubranie nie stawiało oporu.

Zbliżaliśmy się do naszego celu. Megatron wylądował i transformował się. Od tej chwili szliśmy powoli, by nic nas nie zaskoczyło. Znaleźliśmy się na jakieś dziwnej, kamiennej pustyni. Przechodziliśmy przez kaniony, dużo wyższe niż Meg. Przez to, że zasłaniały słońce było jeszcze ciemniej. Nagle usłyszałam głos mamy  w komunikatorze.

-Rachel, meldujcie.

-Megatron wykrył dwa sygnały i właśnie zbliżamy się do pierwszego z nich.

-Nie możemy was namierzyć. Wiesz, gdzie jesteście? – pokręciłam przecząco głową.

-Nie, ale to jakiś kanion. Twarde podłoże, jakby stwardniały piasek, albo inaczej, żółto – czerwony głaz.

-Kanion? Rachel, to nie Soundwave! To Skyquake!

-Kto? – zdziwiłam się.

-Myślisz, że on nadal tu jest? – Megatron nie mógł dowierzyć słowom Miko – Przecież minęły lata!

-Zapomniałeś, to zombiak! – i teraz to mama przypomina dziecko.

Szybko jednak zrozumiałam, o co jej chodziło. W momencie, przed nami stanął wielki, zielony transformer z jedną ręką. Wydawał się nieobecny. Szedł w naszym kierunku, strasznie wolno. Strasznie mnie korciło, żeby sprawdzić co mogę zrobić tymi rękawicami. Wyjechałam przed resztę i skierowałam je w pierś robota. Poczułam, jak kumuluje się w nich jakaś energia, a potem wystrzelił z nich plazmowy pocisk. Trafił go, ale nawet nie zadrapał.

-Dobra, jest twój – zwróciłam się do Megatrona, który jednym zamachem oderwał mu głowę – I po kłopocie. Chodźcie, trzeba sprawdzić drugi sygnał.

Zadowolona zaczęłam iść na północ, aż nie usłyszałam dziwnego skrzypnięcia. Ponownie się odwróciłam i zobaczyłam, że Skyquake znów idzie w naszym kierunku.

-Niech to szlag! – przeklęła Maddy – Wyrwij temu czemuś iskrę!

Megatron jak na zawołanie wbił swoją pięść w robota, ale ten walnął go brzuch i zmusił do cofnięcia się.

-Na otchłań Kaonu! To trzeba poćwiartować – Meg znów zaczął zachowywać się jak con. Uruchomił swoje ostrze i pociął go na maleńkie kawałeczki – To powinno załatwić sprawę.

-Tak na wszelki wypadek – dodała Maddy pokazując nam granat. Odeszliśmy na odpowiednią odległość, dziewczyna odbezpieczyła go, rzuciła, a on wybuchając zniszczył resztki Transformera.

Ponownie musiałam się wysilić i na nogach pognać do drugiego sygnału. Nie chciałam jechać w ciszy, więc połączyłam się z Samem.

-Ciągle jesteśmy pokłóceni?

-A w ogóle byliśmy? – chłopak jak zwykle chciała zapomnieć o sprawie, ale w tym przypadku miałam zamiar się z nim zgodzić.

-Nie, coś mi się pomyliło – uśmiechnęłam się sama do siebie.

-No właśnie – nie chcieliśmy dużo rozmawiać, bo wszystko słyszała Maddy i Megatron, ale miałam wielką ochotę dać mu całusa. I to było w tym momencie niemożliwe, więc zadowoliłam się dwoma magicznymi słowami.

-Kocham cię – szepnęłam, ale nie usłyszałam odpowiedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz