Kto
szuka, ten najczęściej coś znajduje, niestety czasem zgoła nie to, czego mu
potrzeba.
John Ronald
Reuel Tolkien
Siedzieliśmy
w Domu i jedliśmy kolację. Postanowiliśmy, że zostaniemy tu do rana. W dzień
bezpieczniej się lata. Poza tym, tata myśli nad złączeniem sił buntowników i
wojska, a przy tym przeprowadzką do naszej nowej bazy. Mam nadzieję, że
zamieszka z nami i że już nigdy nas nie opuści. Chyba nie przeżyłabym takiej
rozłąki.
Po wspólnej
kolacji wybrałam się z mamą na trening. Obiecałam sobie, że będę starać się z
całych sił i osiągnę swój cel. Zostanę agentką armii. Mama jest świetną
nauczycielką, więc mam nadzieję, że dość szybko osiągnę ten cel.
***
Nastał ranek
i wszyscy zaczęli powoli się zbierać. Jedynie Mike nie chciał wyjeżdżać. Widać
było, że spodobała mu się Maddie i nie chce jej zostawiać. Zrozumiałe jest, że
dziewczyna nie opuści ojca i nie pojedzie z nim do wojskowej bazy. Mimo to,
Mike nadal nie odpuszczał i starał się ją namówić do przeprowadzki. Patrząc na
nią, zakłopotaną całą tą sytuacją, postanowiłam coś zaradzić. Znienacka
chwyciłam ją za ramię i pociągnęłam do drzwi, na zewnątrz. Mike nie zdążyła nas
zatrzymać i spokojnie wydostałyśmy się na dwór.
-Dzięki –
powiedziała Maddy – Mike to fajny chłopak, ale nie potrafi odpuścić.
-Ty wiesz,
że mu się podobasz?
-Raczej
trudno tego nie zauważyć, ale ja nic do niego nie czuję. Nie chcę dawać mu
nadziei.
-Dobrze
robisz – tym razem Maddy chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
-Chodź,
przejdźmy się – szłyśmy w nieznanym kierunku przyglądając się słońcu. To było
nieco dziwne. Przez tyle lat wieczne chmury zastawiały mi coś tak pięknego i
niezwykłego. Teraz, mogę oglądać słońce każdego dnia.
-Powiedz,
jak się żyje w wielkim mieście?
-Szczerze,
tutaj żyje się dużo lepiej. Tu jest czysto i pięknie, a nad dachem twojego „domu”
nie latają statki conów. Masz duże szczęście, że mieszkasz tutaj.
-Wiesz,
czasami ciągnie mnie w nieznane. Chcę wsiąść do auta, odpalić silnik i pojechać
w siną dal. Męczy mnie ciągłe ukrywanie i walka – niespodziewanie zatrzymałyśmy
się. Maddy odwróciła wzrok, a ja nie wiedziałam co się stało.
-Maddy? Co
się dzieje?
-Korci mnie
z wami jechać. Wiem, że tu jest mój Dom, mój ojciec, a jednak chcę lecieć z
wami.
-Może w krótce
nie będziesz musiała wybierać. Mój ojciec chce połączyć siły z wojskiem.
Możliwe, że będziemy mieli wspólną bazę – dziewczyna uśmiechnęła się, ale po
chwili uśmiech zniknął z jej twarzy, a pojawił się lęk. Czerwono włosa patrzyła
w jakiś punkt w oddali. Odwróciłam się w kierunku, gdzie padał jej wzrok i od razu
zrozumiałam niepokój dziewczyny. W oddali było widać pędzące samochody i lecące
samoloty. Nie było ani chwili do stracenia. Złapałam dziewczynę i pociągnęłam
za sobą. Pobiegłyśmy jak najszybciej mogłyśmy, ale samoloty zbliżały się zbyt
szybko. Raptem tuż przed nami samoloty zmieniły się w cony. Otoczyły nas. Nie
miałyśmy żadnej drogi ucieczki.
-Elita! –
wykrzyknęła po pomoc Maddy, ale wiedziałam, że nikt nas nie usłyszy. Zaszłyśmy
zbyt daleko. Strasznie żałowałam, że nie zabrałam ze sobą broni. Wiedziałam, że
decepty raczej nas nie oszczędzą – Elita! – zawołała ponownie, ale nikt nie
przybył. Było widać, że się boi. Jeszcze nigdy nie znalazła się w takiej
sytuacji. W sytuacji, bez wyjścia.
Niespodziewanie
przez jednego z conów przeleciał pocisk. Robot padł, a drugi, nieco
zdezorientowany zaczął rozglądać się poszukiwaniu napastnika. Ja zauważyłam go
już po chwili. Stał kilka metrów za nim. Był wielkim botem o szarej zbroi. Jego
oczy były czerwone, a na klatce piersiowej widniał fioletowy, nieznany mi znak.
Jego hełm i zbroja były ostro zakończone. Nim drugi decept zdążył zaatakować,
nieznajomy uruchomił swoje ostrze i przebił nim cona. Niestety w między czasie zdążyły
do nas dojechać inne Decepticony. Było ich dość sporo, ale nieznajomy bot
ruszył do walki. Chwilę później, z powietrza nadleciał bot, o dobrze znanych mi
kolorach. Był mniej więcej wielkości czerwonookiego, a jego zbroja była
czerwono – niebieska. Z pleców wystawał mu wielki jetpack. Na jego ramieniu widniał znak Autobotów.
Dobrze widziałam kim jest ten bot.
-Optimus –
szepnęłam, a zdziwiona Maddy spojrzała na mnie. Nie zwracała na nią uwagi,
tylko z niedowierzaniem przyglądałam się Prime’owi. Na jego widok decepty o
mało nie zemdlały. Optimus uruchomił swoje blastery i zaczął strzelać w decepty.
W tym czasie nieznajomy niepostrzeżenie odcinał głowy wrogom. Już po minucie,
nie został ani jeden con. Optimus wylądował przed nami, a po chwili dołączył i
nieznajomy – Optimus Prime. Nie wierzę, to naprawdę ty.
-Witaj
Rachel. Miło cię w końcu poznać.
-Skąd znasz
moje imię?
-Przez długi
czas ja i Trzynastu Prime’ów przyglądaliśmy się Ziemi. Ostatecznie dostałem
misję wyzwolenia jej z rąk Lockdowna. Zaimponowały mi twoje czyny. Walczyłaś w
imię swojego świata z dużo potężniejszymi od ciebie Decepticonami.
-Robiłam co
do mnie należy – Prime uśmiechnął się, a ja postanowiłam przedstawić mu Maddy –
Optimusie, to jest Maddy, moja przyjaciółka i członkini rebeliantów. Ona, jak i
wiele innych walczy z deceptami.
-To nic
takiego – chyba ją zawstydziłam – Staram się jak mogę.
-Jak na twój
wiek, robisz bardzo wiele.
-Optimusie –
odezwał się nieznajomy – Ciężko mi to przyznać, ale kiedy to ja dowodziłem
Decepticonami, nie udało mi się pokonać Ziemi – o czym on mówi? – Lockdown nie
jest łatwym przeciwnikiem.
-Gdyby nim
był Megatronie, nie prosiłbym cię o pomoc.
-Megatron?! –
cofnęłam się o kilka kroków od robota – Byłam pewna, że nie żyjesz. Optimusie, co
on tutaj robi?! To przecież zdrajca!
-Nie musisz
się obawiać Rachel – Optimus podszedł do mnie i przykucnął – Megatron popełnił
wiele błędów, ale zmienił się. Pomoże nam wygrać tę wojnę.
-Nie
rozumiem, jak możesz mu ufać. Po tym co zrobił – spuściłam wzrok. Nie
rozumiałam Optimusa. Przecież Megatron zniszczył ich dom.
-Każdy
zasługuje na drugą szansę. Nie zapominaj o tym – westchnęłam i ponownie spojrzałam
na Optimusa – Zabierzmy was do rodziców – chwilę potem Prime zmienił się jakiś
dziwny wojskowy samochód. Megatron natomiast zamienił się w jakiś nieznany mi
odrzutowiec. Razem z Maddy wsiadłyśmy do Optimusa i wszyscy wróciliśmy do Domu.
Przed
wejściem czekali już na mnie rodzice. Wyraz twarzy mamy, kiedy Optimus przybrał
formę robota był co najmniej zaskakujący. Przyglądał mu się z lekko uchylonymi
ustami. Nic nie mówiła. Ona zwykle się tak nie zachowywała. Zareagowała
dopiero, kiedy Megatron wylądował i zmienił się w robota. Na jego widok
otrząsła się i wyciągnęła broń. Już miała strzelać, kiedy Optimus ją zatrzymał.
-Jest po naszej
stronie. Nic wam nie zrobi – mama powoli opuściła broń, ale nie spuszczała
Megatrona z oczu. Widać było, że mu nie ufała.
-Optimusie,
jak to możliwe, że tutaj jesteś? Przecież połączyłeś się z Wszechiskrą.
-Owszem, a
ja i Trzynastu Prime’ów ustaliliśmy, że trzeba odbić Ziemię. Dlatego zostałem
tu wysłany na pewien czas.
-Pewien
czas?
-Nie mogę
zostać na zawsze. Wypełnię swoją misję i wrócę.
-Rozumiem –
mama zaśmiała się – Autoboty nie uwierzą jak im powiem – raptem z bazy
wyjechała Elita i przybrała formę robota. Z niedowierzaniem patrzała na
Optimusa.
-Więc jednak
– powiedziała szeptem – Jednak żyjesz.
-Elita? Czy
to naprawdę ty? – również z niedowierzaniem powiedział Prime. Optimus zbliżył
się do niej, ale ona zmieniła się w samochód i odjechała. Bez wahania bot
ruszył za nią.
-O co jej
chodzi? – zapytałam.
-Kiedyś
czuli coś do siebie – odpowiedział Megatron.
-Nie ciebie
pytam – rzuciłam robotowi wrogie spojrzenie, a on odwrócił wzrok.
-No nic, nie
ma co tu tak stać – mama złapała mnie za rękę – Chodźmy do domu – i wszyscy
weszliśmy do bazy.
Oczami
Optimusa
Złapałem ją niedaleko.
Nadal nie mogłem uwierzyć, że naprawdę tu jest. Przybraliśmy formy botów i
stanęliśmy naprzeciwko siebie. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Nie
widzieliśmy się od połowy wojny.
-Myślałem,
że cię straciłem – zacząłem w końcu.
-Znam to
uczucie – odpowiedziała. Za każdym razem kiedy słyszę jej głos, moja iskra
zaczyna jaśniej świecić.
-Gdzie się
podziewałaś?
-Przez
większość czasu latałam po nieznanych częściach kosmosu. Szukałam deceptów,
których mogłabym załatwić. W końcu rozbiłam się na Ziemi.
-Na
szczęście. Inaczej nigdy byśmy się nie spotkali.
-Być może
masz rację – nie mogłam wytrzymać. Przyciągnąłem Elitę bliżej i pocałowałem ją.
Na początku fembotka się opierała, ale po chwili przestała. Zarzuciła rękę na
moją szyję, a ja przytuliłem ją.
-Tęskniłem
za tobą Elita.
-Ja za tobą
też Optimusie. I to bardzo.
Oczami
Rachel
Wszyscy
siedzieliśmy w garażu. Nikt nie spuszczał wzroku z Megatrona, który
najwyraźniej był nieco zdenerwowany całą tą sytuacją. Po kilkunastu minutach
wstał, a mama od razu wycelowała w niego broń.
-Nie
skrzywdzę was.
-Mam powody
by myśleć inaczej – mama posłała robotowi wrogie spojrzenie. Niespodziewanie
tata zabrał jej broń i pociągnął za rękę.
-Daj spokój
Miko. Jeżeli Prime mu zaufał, to musiał mieć powód.
-Czyli to
jednak ty Miko – ponownie odezwał się Megatron – Tak podejrzewałem. Jesteś
teraz silną i piękną kobietą. Masz też wspaniałą córkę – bot spojrzał na mnie –
Zapomnijmy o naszych…konfliktach z przeszłości. Liczy się co jest teraz.
-Zamknij
się. Nie da się zapomnieć tego, co zrobiłeś.
-Naprawdę
jest mi przykro – po tych słowach Megatron wyszedł na zewnątrz. Trochę
zaczynałam mu współczuć, ale tylko trochę. Kiedy bot opuścił bazę, rodzice
poszli do biura taty. Nie chciałam siedzieć z Jade i Samem, którzy również ciągne
rozmawiali o tym, że Megatron jest zagrożeniem, ani z Mikiem, który ciągle zarywał
do Maddy. Postanowiłam, że również wyjdę na zewnątrz.
Na zewnątrz
spotkałam Megatrona. Siedział przed Domem i wpatrywał się w niebo. Niepewnie
podeszłam i usiadłam obok niego.
-Popełniłem
wiele okropnych błędów – odezwał się znienacka – Już chyba nikt mi nigdy nie
zaufa.
-Optimus ci
zaufał – Megatron odwrócił wzrok – I ja powoli zaczynam ci ufać – znów spojrzał
na mnie – Widzę, że najchętniej cofnął byś czas i odczynił wszystkie swoje
grzechy. Rozumiem to. Rozumiem też, że pragniesz odkupienia , a przede wszystkim
zrozumienia.
-Jesteś
bardzo mądrą dziewczynką Rachel.
-Dziękuję –
trochę niepewnie położyłam rękę na leżącej obok dłoni Megatrona. Bot uśmiechnął
się lekko, a ja odwzajemniłam uśmiech. Już dużo pewniej przysunęłam się bliżej
i przytuliłam do niego. Optimus miał rację. Każdy zasługuje na drugą szansę.
Uśmiecham się do monitora gdy czytam :3 Idzie Ci świetnie i życzę jak najwięcej weny! :))
OdpowiedzUsuńDziękuję :--)
UsuńPozdrawiam
***Niki***