piątek, 6 maja 2016

Rozdział XVII - Odłamki wspomnień

Igła i nici, ciało i krew,
Złamane serce, błyszczący szew.
Szwów brylantowe iskrzenie
To gwiazdy nad moim więzieniem.

Szwy – Straty w ludziach, utwór 7

Gayle Forman



Zaczęłam powoli otwierać oczy. Jasne światło słoneczne próbowało przebić się przez barierę mych powiek, więc złapałam za delikatny i miły w dotyku materiał i naciągnęłam go sobie na twarz. W głowie miałam mętlik. Co dokładnie się stało? Pamiętam, że biegłam i źle się poczułam… Straciłam przytomność… Ale dlaczego biegłam? O mój boże… Mama… Straciłam matkę.

-Panienko Rachel – odezwał się damski, nieznany mi głos – Już czas wstać.


Lekko zdezorientowana zdjęłam z siebie kołdrę i przeszłam z pozycji leżącej do siedzącej. W zdziwieniu przyglądałam się pomieszczeniu, w którym się znajdowałam, ponieważ nigdy w życiu nie widziałam go na oczy. Białe ściany kontrastowały z czarną jak węgiel podłogą. Wszystkie meble wyglądały na dziwnie nowoczesne i zadbane. Za mną było wielkie, okrągłe okno, przez które mogłam zobaczyć…niebo? Tak, widziałam błękitne niebo i kilka śnieżnobiałych chmur. Ale jak to możliwe?

-Czy coś nie tak? – ponownie usłyszałam ten damski głos.

Zaczęłam rozglądać się w jego poszukiwaniu, aż wreszcie zatrzymałam się na stojącej w koncie pokoju postaci kobiety. Nie była jednak ona zwykłym człowiekiem. Jej ciało zdawało się być stworzone z pixeli, idealnie ze sobą połączonych i tworzących niemalże całkiem realistyczny obraz. Nieznajoma była „ubrana” w sukienkę bez ramiączek sięgającą jej kolan oraz szpilki, a jej włosy sięgały łopatek.
Wciąż zakłopotana i zdezorientowana podniosłam się i stanęłam na ziemi, a zaraz potem zaczęłam iść w stronę kobiety. Ona nie ruszyła się ani na krok, a jedynie stała i przyglądała mi się z uśmiechem.

-Czy wszystko dobrze, Panienko Rachel? – ponowiła pytanie, a na jej twarzy pojawiło się lekkie zakłopotanie – Dziwnie się Panienka zachowuje.
-Kim…kim ty jesteś? – tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Nieznajoma pierw zdziwiła się moim pytaniem, ale już po kilku sekundach odpowiedziała na nie z uśmiechem większym niż poprzednio.
-Nazywam się Gideon i jestem sztuczną inteligencją, która ma zadbać o Panienki zdrowie, samopoczucie i spełniać wszystkie zachcianki bez pytania.
-Powiesz mi o sobie coś więcej?
-Oczywiście. Byłam pierwszą sztuczną inteligencją nowej generacji stworzoną przez Esquivel Industries, a dokładniej przez Micheal’a Esquivel’a, Funkcjonuję i dbam o Panienkę już od pięciu lat. Zostałam do Panienki przydzielona rok po zakończeniu wojny z Decepticonami.
-Stój! – zażądałam – Zakończeniu? Co ty opowiadasz? Przecież wojna trwa! – oburzyłam się, ale Gideon tylko się zaśmiała.
-Widzę, że znów ma Panienka amnezję.
-Co?
-Od wojny miewa Panienka amnezję, czyli zapomina kilka poprzednich lat ze swojego życia. Spokojnie, zostałam zaprogramowana tak, by wszystko Panience powoli przypomnieć i wytłumaczyć. Będziemy musiały poświęcić na to jakieś pół godzinki, a więc odwołam dzisiejszą gimnastykę. Zanim zaczniemy, prosiłabym jednak o wykonanie porannej toalety i zjedzenie śniadania. Dziś Panienki ulubione danie, „Smażone na miodzie placki ziemniaczane z białym serem”.
-Czym jest miód... – zapytałam samą siebie, ale kobieta i tak odpowiedziała.
-Przekona się Panienka podczas śniadania. A teraz zapraszam pod prysznic.

Gideon wskazała ręką na ścianę, która w jednym momencie zaczęła się rozsuwać, ukazując wejście do kolejnego pomieszczenia. Powoli, by przez moją dekoncentrację się nie wywrócić, szłam w kierunku przejścia. Pomieszczenie okazało się być łazienką. Wszystko było w niej białe lub przeźroczyste, za wyjątkiem podłogi, która podobnie jak w sypialni była szara. Na ścianie zauważyłam okrągłe lustro. Podeszłam do niego, spojrzałam i przez moment myślałam, że zobaczyłam ducha. Zmieniłam się. Nieco podrosłam, moje włosy były całe czarne, bez fioletowego pasemka i sięgały za ramiona. Twarz trochę mi wyszczuplała, choć nie sądziłam, że to możliwe. Teraz wyglądałam zupełnie jak mama, tylko młodsza.

Skończywszy przeglądanie się, zaczęłam zdejmować z siebie białe ubrania, po czym weszłam do przeźroczystej kabiny prysznicowej. Odkręciłam wodę i gotowa, by przyjąć na plecy falę zimna, niemało się zaskoczyłam, bo z kranu poleciały idealnie ciepłe krople. Uśmiechnęłam się w duchu. Ile czasu minęło? Co się stało, jak wygraliśmy? Dlaczego mam amnezję? Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie, a ja stałam i cieszyłam się jak głupia z ciepłej wody. Ale było mi tak dobrze… Czułam się jak królowa, która ma wszystko, choć brakowało mi najważniejszego…

Po skończonej toalecie przebrałam się w nowe, czyste ubrania. Jak na złość, wszystkie były białe! Zrezygnowana założyłam na siebie białe, obcisłe leginsy, do tego koszulkę na ramiączkach, bluzę i sportowe buty, czyli chyba najnormalniejsze rzeczy w całej tej szafie. Chyba przez tą amnezję gust mi się zmienił! Ubrana i uczesana podeszłam do ściany w poszukiwaniu kolejnych drzwi i w momencie, gdy tylko zbliżyłam się do niej, ta rozsunęła się i wypuściła mnie z pomieszczenia. Szłam długim i oczywiście białym korytarzem, aż w końcu dotarłam do kuchni połączonej z jadalnią. Na okrągłym stole dla czterech osób leżał już talerz z tymi plackami, o których mówiła Gideon. Usiadłam na arcy wygodnym krześle i niepewnie wzięłam pierwszego gryza. Kurwa… Jakie to było dobre! Słodkie i lekko słone jednocześnie, ale wyborne! Teraz już nabierałam jedzenie widelcem dużo szybciej i w sekundzie cały posiłek znalazł się w moim żołądku.

W momencie, kiedy jadłam ostatni kawałek w pomieszczeniu pojawiła się Gideon. Wyjaśniła mi, że pusty talerz mam odstawić w specjalne miejsce, przypominające szklane pudło stojące na piekarniku, ale w cale tym nie było. Urządzenie nazywało się „All In” i służyło tak do mycia naczyń, jak do przygotowywania posiłków, a wystarczyło jedynie nacisnąć odpowiedni przycisk.

Kiedy w końcu nadszedł czas na rozmowę, przeszłyśmy do salonu, który oczywiście wystrojem nie różnił się od pozostałych pokoi. Usiadłyśmy na białej, skórzanej kanapie przez oknem, które podobnie jak to w sypialni, ukazywało błękitne niebo i zaczęłyśmy rozmowę.

-Jak i kiedy skończyła się wojna? – zadałam pierwsze i chyba najważniejsze pytanie.
-Wojna z Decepticonami, nazywana teraz Wielką Wojną zakończyła się dokładnie trzynastego października dwa tysiące czterdziestym roku na korzyść ludzi. Wojska Autobotów pod wodzą Optimusa Prime’a oraz ludzi pod dowództwem Jacksona Darby’ego zaatakowały główną siedzibę Decepticonów, czyli Darkmount, a ich lider, Starscream przewyższając siłę swojej armii zginał, a każdy jego żołnierz został niewolnikiem Autobotów.
-Co się stało potem? – zadawałam kolejne pytania – Jak Ziemia stała się taka, jaka jest teraz?
-Przy pomocy naukowców z Cybertronu ludzie zdołali oczyścić planetę ze wszelkich chemikaliów, a także przywrócić ją do poprzedniego stanu. Następnie, w ramach rekompensaty Autoboty użyczyły Ziemi swą technologię, tym samym pozwalając ludziom na odkrywanie nowych wynalazków, takich, jak ja.  

Jacie kręcę! Czyli wygraliśmy… Wygraliśmy! Udało się nam, ocaliliśmy nasz świat! Nie mogę w to uwierzyć… A ja tego nie pamiętam! To dopiero nie w porządku! Ale zapewne Maddy albo Mike albo Tim będą pamiętać. A może nawet Sam…

-Gideon? – odezwałam się niepewnie.
-Słucham – odparła z uśmiechem.
-Co się stało z Samem Darbym? Zdołaliśmy mu pomóc?
-Niestety nie – odpowiedziała zachowując powagę. Czyżbym już kiedyś o to pytała? – Samuel Darby, a raczej jego ciało opętane przez Unicrona, niedługo po zakończeniu wojny próbowało zniszczyć jądro Ziemi, tym samym ją niszcząc. Ale Panienka zdołała dotrzeć na miejsce na czas i powstrzymać go – cicho westchnęłam.
-Powstrzymać? Sprecyzuj proszę to słowo – kobieta milczała – Co dokładnie znaczy powstrzymać?! – podniosłam głos z nerwów na samą siebie.
-Zabić. To Panienka zabiła Samuela Darby’ego.

Przygryzłam wargę, by się nie rozpłakać. Znów przytrafiło mi się to samo… Znów musiałam podjąć tą cholerną decyzję i zabić kogoś naprawdę mi bliskiego. Dlaczego to ja znów musiałam pociągnąć za spust?! To tak cholernie niesprawiedliwe!

-Czy wszystko w porządku, Panienko Rachel? – zapytała zmartwiona Gideon, ale ja tylko pokiwałam głową.
-Jasne. Wszystko w porządku. To tylko odłamki moich wspomnień starają się wedrzeć do mojego serca – mówiłam ze łzami w oczach.
-Zawsze lubiła Panienka mówić takie mądrości. Zwłaszcza na konferencjach i paradach. Pewnie dlatego zdobyła Panienka tak wielką rzeszę fanów.
-Czekaj! Wróć. Na jakich znów konferencjach?
-Po zakończeniu wojny ktoś musiał udzielić obywatelom odpowiedzi.  Jako, że była Panienka ostatnią z dowódców podczas „Bitwy o Ziemię”, to wybór padł właśnie na Panienkę.
-Co masz na myśli mówiąc ostatnią?
-Dokładnie to, co Panienka myśli – kobieta spuściła głowę – Cała reszta dowódców poległa.
-Co…
-Może będzie lepiej, jak odczytam listę… Rafael i Lilianna Esquivel – polegli podczas bombardowania bazy wojska w czasie drugiej fazy "Bitwy o Ziemię". Matt Korner – zginął w pierwszej fazie „Bitwy o Ziemię”, zabity przez bombę Decepticonów. Jackson Darby – śmierć w skutek rany kutej w sercu. Schoot Steam – poległ w drugiej fazie „Bitwy o Ziemię”, zasłonił Panienkę przed lecącym pociskiem – puściłam wodze nerwom, zaczęłam krzyczeć i taranować wszystko na swojej drodze, chciałam stąd uciec, daleko stąd, daleko od bólu i cierpienia! – Maddy Korner – zabita przez Samuela Darby’ego podczas próby zatrzymania, uduszona. Timothy Darby – zamarłam na sam dźwięk jego imienia – Zginął podczas próby zatrzymania Samuela Darby’ego, został spalony żywcem.
-Zamknij się! – wydarłam się na cały dom – To nie jest prawda! To nie może być prawda! To nie mogło się tak skończyć!
-Ale takie są moje dane, a ja się nigdy nie mylę – mówiła z tą swoją powagą, a ja myślałam, że zaraz ją zadźgam, choć to nawet niemożliwe.
-Powiedziałam, że masz się zamknąć! Oni nie mogli zginąć! Nie mogłam zostać sama!


Upadłam na kolana i dalej łkałam zmęczona bólem, jaki właśnie został mi zadany. Gideon widząc mnie w takim stanie, po prostu zniknęła, zostawiła mnie samą. Dlaczego to się tak musiało skończyć? Dlaczego oni zginęli, a ja przeżyłam? Dlaczego wygraliśmy za tak wielką cenę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz