Igła i nici,
ciało i krew,
Złamane
serce, błyszczący szew.
Szwów
brylantowe iskrzenie
To gwiazdy
nad moim więzieniem.
Szwy –
Straty w ludziach, utwór 7
Gayle Forman
Zaczęłam
powoli otwierać oczy. Jasne światło słoneczne próbowało przebić się przez
barierę mych powiek, więc złapałam za delikatny i miły w dotyku materiał i
naciągnęłam go sobie na twarz. W głowie miałam mętlik. Co dokładnie się stało?
Pamiętam, że biegłam i źle się poczułam… Straciłam przytomność… Ale dlaczego
biegłam? O mój boże… Mama… Straciłam matkę.
-Panienko
Rachel – odezwał się damski, nieznany mi głos – Już czas wstać.
Lekko
zdezorientowana zdjęłam z siebie kołdrę i przeszłam z pozycji leżącej do
siedzącej. W zdziwieniu przyglądałam się pomieszczeniu, w którym się znajdowałam,
ponieważ nigdy w życiu nie widziałam go na oczy. Białe ściany kontrastowały z
czarną jak węgiel podłogą. Wszystkie meble wyglądały na dziwnie nowoczesne i
zadbane. Za mną było wielkie, okrągłe okno, przez które mogłam zobaczyć…niebo?
Tak, widziałam błękitne niebo i kilka śnieżnobiałych chmur. Ale jak to możliwe?
-Czy coś nie
tak? – ponownie usłyszałam ten damski głos.
Zaczęłam
rozglądać się w jego poszukiwaniu, aż wreszcie zatrzymałam się na stojącej w koncie
pokoju postaci kobiety. Nie była jednak ona zwykłym człowiekiem. Jej ciało
zdawało się być stworzone z pixeli, idealnie ze sobą połączonych i tworzących
niemalże całkiem realistyczny obraz. Nieznajoma była „ubrana” w sukienkę bez
ramiączek sięgającą jej kolan oraz szpilki, a jej włosy sięgały łopatek.
Wciąż
zakłopotana i zdezorientowana podniosłam się i stanęłam na ziemi, a zaraz potem
zaczęłam iść w stronę kobiety. Ona nie ruszyła się ani na krok, a jedynie stała
i przyglądała mi się z uśmiechem.
-Czy
wszystko dobrze, Panienko Rachel? – ponowiła pytanie, a na jej twarzy pojawiło
się lekkie zakłopotanie – Dziwnie się Panienka zachowuje.
-Kim…kim ty
jesteś? – tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Nieznajoma pierw zdziwiła się
moim pytaniem, ale już po kilku sekundach odpowiedziała na nie z uśmiechem
większym niż poprzednio.
-Nazywam się
Gideon i jestem sztuczną inteligencją, która ma zadbać o Panienki zdrowie,
samopoczucie i spełniać wszystkie zachcianki bez pytania.
-Powiesz mi
o sobie coś więcej?
-Oczywiście.
Byłam pierwszą sztuczną inteligencją nowej generacji stworzoną przez Esquivel
Industries, a dokładniej przez Micheal’a Esquivel’a, Funkcjonuję i dbam o Panienkę
już od pięciu lat. Zostałam do Panienki przydzielona rok po zakończeniu wojny z
Decepticonami.
-Stój! – zażądałam
– Zakończeniu? Co ty opowiadasz? Przecież wojna trwa! – oburzyłam się, ale
Gideon tylko się zaśmiała.
-Widzę, że
znów ma Panienka amnezję.
-Co?
-Od wojny
miewa Panienka amnezję, czyli zapomina kilka poprzednich lat ze swojego życia.
Spokojnie, zostałam zaprogramowana tak, by wszystko Panience powoli przypomnieć
i wytłumaczyć. Będziemy musiały poświęcić na to jakieś pół godzinki, a więc odwołam
dzisiejszą gimnastykę. Zanim zaczniemy, prosiłabym jednak o wykonanie porannej
toalety i zjedzenie śniadania. Dziś Panienki ulubione danie, „Smażone na
miodzie placki ziemniaczane z białym serem”.
-Czym jest
miód... – zapytałam samą siebie, ale kobieta i tak odpowiedziała.
-Przekona się
Panienka podczas śniadania. A teraz zapraszam pod prysznic.
Gideon wskazała
ręką na ścianę, która w jednym momencie zaczęła się rozsuwać, ukazując wejście
do kolejnego pomieszczenia. Powoli, by przez moją dekoncentrację się nie
wywrócić, szłam w kierunku przejścia. Pomieszczenie okazało się być łazienką.
Wszystko było w niej białe lub przeźroczyste, za wyjątkiem podłogi, która
podobnie jak w sypialni była szara. Na ścianie zauważyłam okrągłe lustro.
Podeszłam do niego, spojrzałam i przez moment myślałam, że zobaczyłam ducha.
Zmieniłam się. Nieco podrosłam, moje włosy były całe czarne, bez fioletowego
pasemka i sięgały za ramiona. Twarz trochę mi wyszczuplała, choć nie sądziłam,
że to możliwe. Teraz wyglądałam zupełnie jak mama, tylko młodsza.
Skończywszy
przeglądanie się, zaczęłam zdejmować z siebie białe ubrania, po czym weszłam do
przeźroczystej kabiny prysznicowej. Odkręciłam wodę i gotowa, by przyjąć na
plecy falę zimna, niemało się zaskoczyłam, bo z kranu poleciały idealnie ciepłe
krople. Uśmiechnęłam się w duchu. Ile czasu minęło? Co się stało,
jak wygraliśmy? Dlaczego mam amnezję? Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie, a
ja stałam i cieszyłam się jak głupia z ciepłej wody. Ale było mi tak dobrze… Czułam
się jak królowa, która ma wszystko, choć brakowało mi najważniejszego…
Po
skończonej toalecie przebrałam się w nowe, czyste ubrania. Jak na złość,
wszystkie były białe! Zrezygnowana założyłam na siebie białe, obcisłe leginsy,
do tego koszulkę na ramiączkach, bluzę i sportowe buty, czyli chyba
najnormalniejsze rzeczy w całej tej szafie. Chyba przez tą amnezję gust mi się
zmienił! Ubrana i uczesana podeszłam do ściany w poszukiwaniu kolejnych drzwi i
w momencie, gdy tylko zbliżyłam się do niej, ta rozsunęła się i wypuściła mnie
z pomieszczenia. Szłam długim i oczywiście białym korytarzem, aż w końcu
dotarłam do kuchni połączonej z jadalnią. Na okrągłym stole dla czterech osób
leżał już talerz z tymi plackami, o których mówiła Gideon. Usiadłam na arcy wygodnym
krześle i niepewnie wzięłam pierwszego gryza. Kurwa… Jakie to było dobre!
Słodkie i lekko słone jednocześnie, ale wyborne! Teraz już nabierałam jedzenie
widelcem dużo szybciej i w sekundzie cały posiłek znalazł się w moim żołądku.
W momencie,
kiedy jadłam ostatni kawałek w pomieszczeniu pojawiła się Gideon. Wyjaśniła mi,
że pusty talerz mam odstawić w specjalne miejsce, przypominające szklane pudło
stojące na piekarniku, ale w cale tym nie było. Urządzenie nazywało się „All In”
i służyło tak do mycia naczyń, jak do przygotowywania posiłków, a wystarczyło
jedynie nacisnąć odpowiedni przycisk.
Kiedy w
końcu nadszedł czas na rozmowę, przeszłyśmy do salonu, który oczywiście wystrojem
nie różnił się od pozostałych pokoi. Usiadłyśmy na białej, skórzanej kanapie
przez oknem, które podobnie jak to w sypialni, ukazywało błękitne niebo i
zaczęłyśmy rozmowę.
-Jak i kiedy
skończyła się wojna? – zadałam pierwsze i chyba najważniejsze pytanie.
-Wojna z
Decepticonami, nazywana teraz Wielką Wojną zakończyła się dokładnie trzynastego
października dwa tysiące czterdziestym roku na korzyść ludzi. Wojska Autobotów
pod wodzą Optimusa Prime’a oraz ludzi pod dowództwem Jacksona Darby’ego
zaatakowały główną siedzibę Decepticonów, czyli Darkmount, a ich lider,
Starscream przewyższając siłę swojej
armii zginał, a każdy jego żołnierz został niewolnikiem Autobotów.
-Co się
stało potem? – zadawałam kolejne pytania – Jak Ziemia stała się taka, jaka jest
teraz?
-Przy pomocy
naukowców z Cybertronu ludzie zdołali oczyścić planetę ze wszelkich
chemikaliów, a także przywrócić ją do poprzedniego stanu. Następnie, w ramach
rekompensaty Autoboty użyczyły Ziemi swą technologię, tym samym pozwalając
ludziom na odkrywanie nowych wynalazków, takich, jak ja.
Jacie kręcę!
Czyli wygraliśmy… Wygraliśmy! Udało się nam, ocaliliśmy nasz świat! Nie mogę w
to uwierzyć… A ja tego nie pamiętam! To dopiero nie w porządku! Ale zapewne Maddy
albo Mike albo Tim będą pamiętać. A może nawet Sam…
-Gideon? –
odezwałam się niepewnie.
-Słucham –
odparła z uśmiechem.
-Co się
stało z Samem Darbym? Zdołaliśmy mu pomóc?
-Niestety
nie – odpowiedziała zachowując powagę. Czyżbym już kiedyś o to pytała? – Samuel
Darby, a raczej jego ciało opętane przez Unicrona, niedługo po zakończeniu wojny
próbowało zniszczyć jądro Ziemi, tym samym ją niszcząc. Ale Panienka zdołała
dotrzeć na miejsce na czas i powstrzymać go – cicho westchnęłam.
-Powstrzymać?
Sprecyzuj proszę to słowo – kobieta milczała – Co dokładnie znaczy
powstrzymać?! – podniosłam głos z nerwów na samą siebie.
-Zabić. To
Panienka zabiła Samuela Darby’ego.
Przygryzłam
wargę, by się nie rozpłakać. Znów przytrafiło mi się to samo… Znów musiałam
podjąć tą cholerną decyzję i zabić kogoś naprawdę mi bliskiego. Dlaczego to ja
znów musiałam pociągnąć za spust?! To tak cholernie niesprawiedliwe!
-Czy wszystko
w porządku, Panienko Rachel? – zapytała zmartwiona Gideon, ale ja tylko
pokiwałam głową.
-Jasne.
Wszystko w porządku. To tylko odłamki moich wspomnień starają się wedrzeć do
mojego serca – mówiłam ze łzami w oczach.
-Zawsze
lubiła Panienka mówić takie mądrości. Zwłaszcza na konferencjach i paradach.
Pewnie dlatego zdobyła Panienka tak wielką rzeszę fanów.
-Czekaj! Wróć.
Na jakich znów konferencjach?
-Po zakończeniu
wojny ktoś musiał udzielić obywatelom odpowiedzi. Jako, że była Panienka ostatnią z dowódców podczas
„Bitwy o Ziemię”, to wybór padł właśnie na Panienkę.
-Co masz na
myśli mówiąc ostatnią?
-Dokładnie
to, co Panienka myśli – kobieta spuściła głowę – Cała reszta dowódców poległa.
-Co…
-Może będzie
lepiej, jak odczytam listę… Rafael i Lilianna Esquivel – polegli podczas
bombardowania bazy wojska w czasie drugiej fazy "Bitwy o Ziemię". Matt Korner – zginął w pierwszej fazie „Bitwy o
Ziemię”, zabity przez bombę Decepticonów. Jackson Darby – śmierć w skutek rany kutej w sercu. Schoot Steam – poległ w drugiej fazie „Bitwy o Ziemię”,
zasłonił Panienkę przed lecącym pociskiem – puściłam wodze nerwom, zaczęłam krzyczeć
i taranować wszystko na swojej drodze, chciałam stąd uciec, daleko stąd, daleko
od bólu i cierpienia! – Maddy Korner – zabita przez Samuela Darby’ego podczas
próby zatrzymania, uduszona. Timothy Darby – zamarłam na sam dźwięk jego
imienia – Zginął podczas próby zatrzymania Samuela Darby’ego, został spalony
żywcem.
-Zamknij
się! – wydarłam się na cały dom – To nie jest prawda! To nie może być prawda!
To nie mogło się tak skończyć!
-Ale takie
są moje dane, a ja się nigdy nie mylę – mówiła z tą swoją powagą, a ja
myślałam, że zaraz ją zadźgam, choć to nawet niemożliwe.
-Powiedziałam,
że masz się zamknąć! Oni nie mogli zginąć! Nie mogłam zostać sama!
Upadłam na
kolana i dalej łkałam zmęczona bólem, jaki właśnie został mi zadany. Gideon
widząc mnie w takim stanie, po prostu zniknęła, zostawiła mnie samą. Dlaczego
to się tak musiało skończyć? Dlaczego oni zginęli, a ja przeżyłam? Dlaczego wygraliśmy za tak wielką cenę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz